Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomoc dla Dawida z Gorzkowic. Potrzebne 100 tys. złotych na operację

Katarzyna Renkiel
Dawid wymaga nieustannej opieki, jest nieprzewidywalny i potrafi być agresywny, dlatego konieczne jest przywiązywanie go. Rodzice mają nadzieję, że operacja zmieni życie ich wszystkich
Dawid wymaga nieustannej opieki, jest nieprzewidywalny i potrafi być agresywny, dlatego konieczne jest przywiązywanie go. Rodzice mają nadzieję, że operacja zmieni życie ich wszystkich Katarzyna Renkiel
22-letni mężczyzna od lat cierpi na nieuleczalną chorobę. Może zrobić krzywdę sobie i innym. Rodzina bezskutecznie poszukuje pomocy. Wyjściem jest operacja, kosztuje 100 tysięcy zł.

Gdy się urodził, był zdrowy, a rodzina nigdy nie przypuszczała, że jego los potoczy się tak tragicznie. Dziś niespełna 22-letni Dawid Wojtania z Gorzkowic większość czasu spędza w czterech ścianach przywiązany do łóżka, a bezradni rodzice szukają pomocy w kolejnych szpitalach i ośrodkach, byli nawet u egzorcysty. Choroba zamieniła życie ich i syna w piekło.

- Kiedy wchodzę do niego, muszę cały czas się pilnować. Najpierw zaglądam przez okno, czy nadal jest przywiązany - mówi mama Dawida.

Jak dodaje, boi się przebywać z synem sam na sam.

- Kiedyś, gdy do niego podeszłam i nie zauważyłam, że jest rozwiązany, wypchnął mnie z pokoju i pobiegł na górę. Zaczął rzucać we mnie mydłem i piętą rozbił sedes. Potem zaczął wyrzucać wszystkie rzeczy przez okno. Nie mogłam nic zrobić. Na szczęście mąż wrócił z pracy i siłą sprowadził go do pokoju - wspomina pani Małgorzata.

Podobną sytuację przywołuje pan Piotr. - Poszedłem z nim na spacer i akurat przejeżdżał ktoś autem, a Dawid splunął mu na szybę. Kierowcą był postawny mężczyzna, który wrócił i nerwowo domagał się, żeby Dawid wyczyścił mu szybę. Nawet nie zauważyłem kiedy, a syn kopnął go tak mocno, że tamten zgiął się w pół, przeprosił i czym prędzej wrócił do auta.

Chłopak musi być pilnowany dzień i noc, bo czasem wpada w szał. Nigdy nie wiadomo, co zrobi. - Nie chcemy go ciągle wiązać, bo zasługuje przecież na ludzkie traktowanie - mówi mama Dawida.

- Syn budzi się co godzinę w nocy, mąż czuwa w pokoju obok, a czasem też kładzie się obok niego.

Pokój jest odpowiednio zabezpieczony. Grzejnik znajduje się za metalową kratą, wszystkie gniazdka i kable są zabezpieczone.

- Musieliśmy już trzy razy wymieniać podłogę, bo wszystko zerwał - mówi pan Piotr. - Przez to, że kopie w ścianę tynk zaczyna odpadać. Rwie na strzępy poduszki i pościel - dodaje.

Życie rodziny od wielu lat podporządkowane jest Dawidowi i wciąż nie wiadomo, dlaczego zachorował. W wieku 10 miesięcy chłopiec nabawił się infekcji gardła, która wymagała leczenia antybiotykami. Po nich zaczął mieć drgawki i trafił do szpitala. Tam jednak nic nie stwierdzono, a gdy sytuacja zaczęła się powtarzać, lekarze zaczęli podejrzewać, że Dawid może mieć padaczkę.

- Tak naprawdę nie wiemy, skąd wzięła się ta choroba. Mamy tylko pewne przypuszczenia - mówią zgodnie rodzice. - Żona na początku ciąży zachorowała na grypę i schudła w tym czasie 10 kilogramów. Poza tym w wieku 10 miesięcy Dawidek przechodził szczepienie. Możemy jedynie zgadywać, czy któreś z tych zdarzeń miało jakiś wpływ - mówi Piotr Wojtania, ojciec chłopca.

Dawid jako niemowlę rozwijał się prawidłowo, zaczął mówić już pierwsze słowa. Nagle jego stan zaczął się pogarszać, a chłopiec był coraz bardziej nadpobudliwy.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

- Potrafił wszystko wyrzucać z szafek, ale myślałam, że z tego wyrośnie - mówi pani Małgorzata, mama chłopca.

Gdy skończył 15 lat, zaczął być agresywny, sam się okaleczał, zamknął się w swoim świecie, a jego umysł zatrzymał się na poziomie dwulatka. Zaczął mówić o sobie w drugiej osobie (to cecha autystyczna). Mimo, że nie jest postawny, ma w sobie nadludzka siłę. Potrafi bez problemu zdemolować pokój, dlatego cały czas jest przywiązany do łóżka za nogi. Gdy rodzice wychodzą z nim na spacer, zakładają mu pas bezpieczeństwa, ma przy tym związane ręce, żeby nie mógł zrobić ani sobie, ani innym krzywdy.

Chłopak ma za sobą wizytę w kilku szpitalach psychiatrycznych, m.in. w Bełchatowie, Łodzi i Krakowie oraz leczenie farmakologiczne, które jednak nie przyniosło żadnego skutku. Na przełomie grudnia i stycznia przebywał przez osiem tygodni w jednym ze szpitali i jak mówi pani Małgorzata, przez cały ten okres był ciągle przywiązany.

- Lekarze mówili, że Dawid jest trudnym przypadkiem, a przez zwiększenie leków psychotropowych zaczął dostawać ataków padaczkowych i tracił przytomność, dlatego żadna kuracja farmakologiczna nie daje rezultatu - mówi pan Piotr.

Jedyną szansą dla Dawida może być operacja, którą przeprowadzi znany bydgoski profesor. Jeśli uda się zebrać potrzebne pieniądze, może się odbyć już w sierpniu. Chodzi o włączenie odpowiednich stymulatorów w mózgu, w przypadku Dawida są potrzebne dwa, ale ich koszt z leczeniem wynosi 100 tys. złotych. Zabieg nie jest refundowany przez NFZ.

Pani Małgorzata, aby zajmować się synem, zrezygnowała z pracy. Rodzinę utrzymuje pan Piotr. Gdy pani Małgorzata jest sama, Dawid załatwia potrzeby fizjologiczne w pokoju. - Nie byłabym w stanie zmusić go później do powrotu do pokoju - mówi kobieta. - Gdy jest mąż, prowadzi go wtedy do toalety.

Pokój musi być zamykany na klucz, a w oknach są szyby z hartowanego szkła. Przywiązywanie Dawida stało się konieczne około trzy lata temu, kiedyś w miarę normalnie funkcjonował. Nie był taki nerwowy. W 2008 roku rodzice zawieźli go do Specjalnego Ośrodka Szkolno-Wychowawczego w Piotrkowie, bo dom zniszczyła im trąba powietrzna. Po dwóch miesiącach wrócił, bo ośrodek nie chciał go dłużej trzymać. Jego stan znacznie pogorszył się po pobycie w krakowskim szpitalu. Po powrocie pluł na ściany, kopał, długo nie mógł się uspokoić. Rodzice zaczęli go przywiązywać do łóżka.

Państwo Wojtania byli też u kilku egzorcystów, ale każdego z nich zaczął kopać.

- Dziwne, że wiedział, gdzie uderzać, gdzie znajdują się czułe punkty - mówi ojciec Dawida. Czasem, panu Piotrowi udaje się zabrać syna do lasu na spacer, tam może się trochę wybiegać. Jest wtedy nieco spokojniejszy.

- Nie liczymy na cud. Chcemy tylko, żeby dzięki operacji wyeliminować agresję i padaczkę - mówi pan Piotr. - To już i tak będzie ogromny sukces. Boję się, że ta padaczka całkowicie zniszczyła jego komórki nerwowe. Dziennie potrafił mieć nawet 15 ataków - dodaje.

Jak pomóc Dawidowi?

Mężczyzna musi przejść kosztowną operację i rehabilitację, na którą nie stać jego rodziców. Możecie pomóc.
Najbardziej potrzebna jest pomoc finansowa. Zbiórką pieniędzy na leczenie mężczyzny zajmuje się Fundacja Zdążyć z pomocą i to na jej konto należy wpłacać środki. Można je przelewać na numer 15 1060 0076 0000 3310 0018 2615 wpisując w tytule: 21051 - DAWID WOJTANIA, 97-350 GORZKOWICE KRS 0000037904.

Do akcji przyłączył się też Ośrodek Pomocy Społecznej w Gorzkowicach, który przeprowadził wewnętrzną zbiórkę. - Każdy dawał tyle, ile mógł - mówi Anna Pechta z OPS. - Słyszałam, że ta operacja jest nierefundowana, bo metoda jest dosyć innowacyjna - dodaje. Do zbiórki przyłączyli się także sołtysi z gminy Gorzkowice. Pani Małgorzata może liczyć na pomoc finansową ze strony ośrodka. Dostaje świadczenie pielęgnacyjne i rentę socjalną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki