Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skąd wziąć kapsle i polskie pieniądze?

Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera Grzegorz Gałasiński
Rysujemy kredą lub kamieniem trasę i szlifujemy kapsle? Ja proponuję, by trasa wiodła wokół chodnika, później studni, a finisz niech będzie koło piekarni. Uważajmy na rynsztoki. Każdy może startować trzema kapslami. Skoro Szurkowski i Szozda już są zarezerwowani, to ja jadę Hanusikiem, Nielubinem i Hartnickiem. Mam świetne kapsle po oranżadzie. Pstrykamy?

Nie, wy nie pstrykacie, wy pukacie się już droga młodzieży w czoło, czytając te słowa! Proszę, nie róbcie tego. To taka sentymentalna podróż w przeszłość, bo tak właśnie większość moich rówieśników spędzałaby wieczory na podwórkach po wielkich kolarskich sukcesach, jakie nam obecnie są dane przez Rafała Majkę. Wielu też waliłoby drzwiami i oknami do klubów. Być Majką - każdy by chciał. Ale dziś jest inaczej.

Wtedy królował Wyścig Pokoju. "Trybuna Ludu", która organizowała wyścig z bratnimi redakcjami z NRD (Neues Deutschland) i Czechosłowacji (Rude Pravo) osiągała rekordowe nakłady, a na pierwszej stronie drukowana była klasyfikacja wyścigu uwzględniająca przynajmniej pierwszą trzydziestkę. I koniecznie klasyfikację drużynową, gdzie nie było Astany, Movistaru czy Tinkoff-Saxo. Były nazwy krajów. I cieszyłem się, gdy Polska wyprzedzała Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich dajmy na to o kilkanaście minut.

Ale wtedy w budżetach państw głównie socjalistycznych były duże pieniądze na reprezentację kolarską. Dziś najlepszy polski kolarz jeździ dla rosyjskiego giganta. Z drugiej strony: Robert Lewandowski gra dla niemieckiego, Marcin Gortat dla amerykańskiego...

Ale wróćmy do wyścigu: "Halo, helikopter", krzyczał Bohdan Tuszyński i natychmiast wiedzieliśmy, w której grupie jedzie Czechowski z Latochą. A dziś w dobie totalnej techniki gpsowo-internetowej, sprawozdawcy gapią się tylko w telewizor i widzą to samo, co ja. Nie jadą na motorze za ucieczką, nie czują oddechu kolarzy, nie wiedzą więcej ode mnie. Szkoda.

Ale może dziś nie ma takiej presji, jak wtedy, gdy transmisja sportowa była religią, ważniejszą od religii. Młodzież obejrzy dziś nowoczesną relację z Tour de France, bo pokoju i Wyścigu Pokoju już nie ma. Nie widziałem narysowanych tras na moim osiedlu, bo trudniej dziś o kapsle, łatwiej dostępne są nakrętki.

Mój wielki przyjaciel, który ostatnio objął ważne stanowisko, więc nie podam jego nazwiska, często powtarzał opowieść, która najtrafniej oddaje atmosferę tamtego wyścigu i tamtej młodzieży. Otóż na lekcjach w trakcie etapów wykorzystywał tranzystorowe radio i pod ławką słuchał relacji. Gdy wydarzyło się na trasie coś istotnego, wstawał, przechodził obojętnie obok nauczyciela i wpisywał na tablicy: "Hanusik 3.20". Oznaczało to oczywiście przewagę, jaką polski kolarz miał nad peletonem. I nawet uwaga w dzienniczku i wezwanie rodziców nie popsuły nikomu humorów. Bo przecież Hanusik miał dużą przewagę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki