Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy Łódź finansuje Warszawę?

Błażej Lenkowski
archiwum Dziennika Łódzkiego
Łódź na początku procesu transformacji gospodarczej została pozostawiona sama sobie. Monokultura przemysłu włókienniczego spektakularnie upadła. Na wolnym rynku nie miała racji bytu. Łódzcy robotnicy i elity nie potrafiły wywalczyć działań osłonowych i przywilejów takich, jak na Śląsku.

Dziś Łódź jest na fali wznoszącej, ale skala potrzeb inwestycyjnych i rewitalizacji tkanki miejskiej jest tak wielka, że aby uratować to miasto niezbędne jest wsparcie państwa. To po pierwsze rodzaj sprawiedliwości dziejowej - Łódź przetrwała transformację wielkim kosztem. Po drugie wyzwanie ratowania unikalnej tkanki miejskiej z fantastyczną XIX-wieczną architekturą. Po trzecie silna Łódź to dla Polski szansa na utworzenie znaczącego warszawsko-łódzkiego bipolarnego organizmu miejskiego, który będzie miał szansę konkurować z innymi wielkimi aglomeracjami europejskimi.

Dlatego głośne domaganie się przez Łódź wsparcia publicznego na rewitalizację i inwestycje infrastrukturalne powinno być jednym z głównych celów elit politycznych miasta. Tym bardziej, że Warszawa często celuje w atakowaniu kluczowych dla nas inwestycji. Co najmniej kilka razy w prasie ogólnopolskiej można było przeczytać krytyczne opinie o budowie dworca Fabrycznego. Bo po co Łodzi taki nowoczesny i duży dworzec, na który trzeba wydać tyle pieniędzy? Charakterystyczna była też np. postawa warszawskiego tygodnika "Polityka", który publikując w maju tego roku 10 najgorszych inwestycji 10-lecia nie omieszkał wymienić rozbudowy łódzkiego Lublinka. Osobiście również uważam, że inwestycja ta była błędem. Warto jednak dostrzegać sposób krytyki formułowanej z Warszawy. "Polityka" wskazuje palcem na inwestycje w Łodzi, ale nie atakuje np. jeszcze bardziej bezsensownej inwestycji w lotnisko w Modlinie, która powstała już po rozbudowie Lublinka. Tanie linie mogły przecież lądować w Łodzi skoro i tak już wydano tu wielkie kwoty na lotnisko. Tego jednak z perspektywy Warszawy nie widać. Bądź w interesie stolicy nie jest dostrzeganie takich faktów.

Oceniając inwestycje warto przytaczać liczby. Szacowany koszt budowy dworca Łódź Fabryczna to ok. 1,9 mld zł. Należy przy tym dodać, że inwestycja ta służyć ma nie tylko mieszkańcom naszego miasta. Ma być w przyszłości integralną i niezbędną częścią Kolei Dużych Prędkości łączących linią "Y" Warszawę z Poznaniem i Berlinem oraz Wrocławiem i Pragą. Ta kluczowa inwestycja dla transportu w Środkowej Europie prędzej czy później zostanie podjęta. Przebieg tej trasy pod centrum Łodzi będzie sprzyjał szybkości przejazdu i jej rentowności. Wydaje się państwu, że dworzec Łódź Fabryczna budowany generalnie z środków centralnych to ogromna skala w perspektywie kraju? Otóż nie do końca. 13 sierpnia telewizja TVN poinformowała, że można składać oferty na zaprojektowanie i budowę trzech odcinków 18,5-km fragmentu(!) południowej obwodnicy Warszawy. Wartość tej inwestycji oszacowano na… 6,7 mld zł. Inwestorem nie jest jednak samorząd warszawski a Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad, czyli instytucja centralna finansowana pośrednio z podatków wszystkich Polaków. Nie chcę w tu wyrokować, czy obwodnica jest potrzeba czy nie (zapewne jest). Chcę podkreślić skalę nierówności inwestycyjnych z budżetu ogólnopolskiego między Warszawą i resztą kraju. Wiele przykładów wskazuje, że jest ona rażąca - tym bardziej, że nie wszystkie inwestycje warszawskie będą służyć równie dobrze mieszkańcom różnych części Polski, jak dworzec Fabryczny i Kolej Dużych Prędkości. Moja diagnoza nie oznacza, że należy inwestować w kolejne, niepotrzebne lotniska regionalne albo świecące pustkami filharmonie w małych miastach. Wręcz odwrotnie, inwestować należy mądrze, aby nie mnożyć przyszłych kosztów dla władz regionalnych. Jednak skala zróżnicowania nakładów pomiędzy Warszawą a innymi miastami wydaje się być zbyt duża - szczególnie w obliczu warszawskiego przeświadczenia, że to oni często finansują mniejsze ośrodki.

Kto do kogo dopłaca, jak naprawdę wyglądają przepływy środków centralnych w perspektywie geograficznej? Do odpowiedzi na te pytania potrzeba wnikliwej analizy. Szczególnie w kontekście niedawnej debaty i sprzeciwu Warszawy wobec płacenia tzw. janosikowego, czyli formy dofinansowywania samorządów mniej zamożnych przez bogatsze. "Janosikowe" zasila rezerwę celową budżetu państwa, z której finansowana jest subwencja ogólna, z której z kolej zasilane są jednostki samorządu terytorialnego. Warszawa rzecz jasna chciała pozbyć się tego przykrego obowiązku, co z jednej strony nie dziwi. Z drugiej jednak warto przeprowadzić wnikliwą analizę, które miasto w Polsce jest największym beneficjentem inwestycji z budżetu centralnego i czy przypadkiem nie jest tak, że poprzez takie instytucje jak GDDKiA to mieszkańcy Łodzi poprzez podatki płacą "janosikowe" na rzecz bogatej Warszawy.

Lata 2014 - 2020 będę z pewnością ostatnim okresem w którym samorządy mogą liczyć na zwiększone inwestycje z budżetu centralnego. Powód jest oczywisty, to ostatni okres w którym obficie ten proces będą wspomagały środki unijne. Wniosek powinien być jeden: wszystkie polityczne siły solidarnie powinny walczyć o inwestycje dla Łodzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki