Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Marek Cichucki: W teatrze życzę sobie więcej... teatru [WYWIAD]

rozm. Łukasz Kaczyński
Marek Cichucki w nagradzanym monodramie "Belfer", adresowanym do młodzieży. Opowiada o pełnym pasji nauczycielu szkoły dla trudnej młodzieży, który traci autorytet
Marek Cichucki w nagradzanym monodramie "Belfer", adresowanym do młodzieży. Opowiada o pełnym pasji nauczycielu szkoły dla trudnej młodzieży, który traci autorytet Janusz Szymański / Materiały Teatru Nowego w Łodzi
To szaleństwo bronić tego, co jest mierne, kiepskie i szkodliwe - mówi Marek Cichucki, aktor zwolniony z Teatru Nowego w Łodzi po tym, jak zbojkotował akcję czytania scenariusza "Golgoty Picnic".

Czy jest Pan "krwiożerczym katolem", "kato-talibem" lub "katolickim fundamentalistą"? Bo tak określa się ludzi, którzy protestowali w czerwcu przeciw wymowie przedstawienia "Golgota Picnic" Rodriga Garcii.
Protestuję przeciwko takim i podobnym określeniom, ponieważ mogą one spowodować, że ludzie jeszcze bardziej oddalą się od siebie. Jeśli ktoś chce zobaczyć talibów, to niech pojedzie do Iraku i przekona się, jak oni działają.

Gdy manifestował Pan krytyczną ocenę "Golgoty Picnic", nie pomyślał Pan, że szybko zostanie to wtłoczone w ramy "kulturowej wojny" i stanie się kolejnym odcinkiem sporu między "oświeconymi" a "ciemnogrodem"?
Nie myślałem o tym. Liczyłem na dyskusję o tym tekście. Gdy zrozumiałem, że nie jesteśmy do niej przygotowani, postanowiłem się wycofać, a jednocześnie powiedzieć, co myślę o tym. Ale kto tu działa z przyczyn światopoglądowych? Ja, który swą ocenę wypowiedziałem z punktu widzenia aktora, czy osoba, która też zawodowo określa go jako mierny, ale będzie go bronić? To szaleństwo bronić tego, co jest mierne, kiepskie i szkodliwe. I wszyscy to wiemy, ale w imię "wolności słowa", "wolności wypowiedzi" będziemy bronić bzdury. To zachowanie nieodpowiedzialne i tym bardziej szkodliwe, gdy z gruntu ideowe.

Może Pana manifestacja została źle odebrana, bo wykroczył Pan poza rolę, z jaką jest Pan kojarzony lub która jest przypisywana aktorom? Bo aktor jest od tego, by grać, a nie wypowiadać się np. w kwestiach moralnych?
Rozumiem, że nawiązuje pan do powiedzenia, przypisywanego Kazimierzowi Dejmkowi. Dejmek powiedział to, ponieważ było dla niego jasne, że od reżyserowania są reżyserzy. Natomiast co do mojej wypowiedzi - wypowiadałem się w kwestiach zawodowych. Spotkaliśmy się, by zaprezentować tekst (ściśle - fragmenty tekstu), a ja powiedziałem, że nie jesteśmy w stanie go przybliżyć widzom w sposób zrozumiały. Uważam, że forma naszego spotkania właśnie nadawała się do takiej wypowiedzi. Chcę przy tym zaznaczyć, że widzowie zrozumieli, co i dlaczego do nich mówiłem. Reagowali żywo, śmiali się, bili brawo. Nikt nie protestował i nie krzyczał: "Graj! Przyszedłeś tu po to, by grać!".

Pana zdaniem forma, w jakiej przygotowano prezentację "Golgoty Picnic", nie dawała widzom szans, by wejść głęboko w ten tekst?
To była w pewnym sensie prowizorka. Zachęcam, by przeczytali państwo jakikolwiek specjalistyczny tekst z dziedziny, która jest państwu obca. Proszę się skupić na tekście, ustawionym obok monitora, na którym nagi pianista gra na fortepianie. I proszę czytać ciurkiem. Gdy natrafią państwo na "trudne" fragmenty, nie zatrzymujcie się. A gdy skończycie, zapytajcie się siebie, co z tego tekstu w was zostało. Uważam, że w tej akcji nie chodziło o przybliżenie istoty tekstu, ale o włączenie się w głośną akcję. Doszedłem do wniosku, że z widzami, których spotkałem, nie udałoby się przejść przez ten tekst i o nim dyskutować. Spodziewałem się raczej ludzi ze środowiska. Tych było kilkoro.

Ale można to było zrobić inaczej: zadzwonić do kolegów aktorów, wypisać się z akcji, wysłać list do mediów, opisujący jej bezsens...
Nie myślałem o manifestacji ani o aferze, a zrobiła się afera. Wiedziałem, że poprzedniego dnia nad spektaklem, który pokazano na wideo w Teatrze Chorea, nie odbyła się żadna dyskusja. Dostałem informację, że w Teatrze "Pinokio" będzie taka możliwość. Wieczorem przyszedłem do teatru, przywitałem się z kilkoma znajomymi i... zrobiło mi się wstyd. Widziałem, że nie będzie dyskusji. Spotkałem kilku młodych ludzi, z którymi dyskutowaliśmy wcześniej nad podobnie skomplikowanym tekstem. Oni wtedy nie byli przygotowani do tego, by rozmawiać, a "Golgota" jest jeszcze bardziej "skomplikowana". W zasadzie mogłem już wyjść, ale pomyślałem, jak to zostanie odebrane. Postanowiłem powiedzieć widzom, dlaczego wychodzę. Powiedziałem, że jeśli chcą tekst ocenić, to najlepiej zrobią to w domowym zaciszu, czytając go spokojnie i wnikliwie. I zostawiłem tekst na proscenium. Dodałem też, że spełnia on warunki, które określił Witkacy: "Każdy może tworzyć byle co i ma prawo być z tego zadowolonym, byle by nie był w swej pracy szczerym i znalazł kogoś, który równie kłamliwie będzie to podziwiał".

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Co znaczy, że ci młodzi ludzie nie byli przygotowani? Chodzi o ich widzę czy nastawienie?
Przyszli wyrobić sobie zdanie o spektaklu - z lektury fragmentów tekstu.

Czego Panu brakuje w teatrze, by był on lepszy?
Myślę, że każdy widz może odpowiedzieć na to pytanie. Zależnie do tego, czego się spodziewa po teatrze, będzie wiedział, czego w nim brakuje. Ja życzyłbym sobie, by w teatrze było więcej sensu i więcej teatru. Co do tzw. eksperymentów - ja bym ich nawet tak nie nazwał. To jest jakaś próba terapii. Uprawia się teatr integracyjny, a w rezultacie - teatr specjalnej troski. Niektórzy twórcy przychodzą do teatru, bo jest on medium, które może pomóc im rozprawić się z pewnymi ich problemami. Kiedyś zamiast regularnej terapii teatr oferował przeżycie katharsis. Tego - jak sądzę - w dalszym ciągu chcą widzowie. Moim skromnym zdaniem teatr spełnia szczególną rolę społeczną, wspólnototwórczą. Dziś mamy w nim do czynienia z atomizacją i dezintegracją wspólnoty. Widzowie są porażeni, zagubieni, ale za to wstrząśnięci - na zasadzie: nie wiem, o co chodziło, ale było mocne.

Media szybko podchwyciły zdanie, które dyrektora Zdzisław Jaskuła miał powiedzieć do Pana: "drugi Chazan nie jest mi w teatrze potrzebny". Dyrektor nie pamięta dziś, czy tak mówił. Może chodziło mu o to, że nie potrzeba medialnego szumu, ideologicznego zamieszania, bo ucierpi na tym placówka? Choć oczywiście dyrektor nie zrobił jeszcze tyle dla "Nowego", ile prof. Chazan dla szpitala im. św. Rodziny...
Widzę, że ma Pan bardzo dużo dobrej woli. Ale to mnie przyrównał do prof. Chazana.

Raczej staram się zrozumieć Panów zachowanie i sytuację w całej jej złożoności.
Po prostu zna mój światopogląd, więc przyjął, że to był powód mojego wystąpienia. W ogóle nie odniósł się do tego, jaki to tekst i przeciw czemu był to protest. A był przeciw przyzwoleniu na bełkot. Na sytuację, gdy każdy, kto chce wkurzyć ludzi, powiedzieć jakieś bzdury, posiekać chomika i chodzić po tysiącu hamburgerów, robić nudny teatr, który ma tylko szokować - ma prawo to robić. I będziemy dawać na to pieniądze i organizować pokazowe strajki. Jeśli dyrektorowi zależałoby na braku zamieszania, nie zwalniałby mnie.

Łódzcy radni Prawa i Sprawiedliwości zaoferowali Panu pomoc prawną, gdyby chciał Pan wnieść sprawę do sądu pracy. Skorzystał Pan?
Skorzystałem z pomocy, którą mi zaproponowano, ale nie powiem, czy to kancelaria, którą oferowali radni PiS. Proszę państwa, tu nie chodzi o to, kto jest z jakiej opcji politycznej. Zostawmy politykę. Zdarzyła się taka historia, że aktor powiedział: "Ten tekst jest bełkotem". I proszę się nie zastanawiać, jakiego koloru skórę ma adwokat. Proszę pomyśleć, czy ten adwokat, który robi to za darmo, chce się wypromować (a ma już pozycję) czy może myśli trochę innymi kategoriami niż ci, którzy chcą ludzi szybko i łatwo szufladkować?

Przed Teatrem "Pinokio" przyłączył się Pan do protestujących, którzy czytali bajki dla dzieci. Jakie to były utwory?
To były utwory między innymi Jana Brzechwy i Juliana Tuwima.

Dobra literatura.
Bardzo dobra. A policjanci, którzy pojawili się w tłumie po cywilnemu, odnosili się do tego bardzo kulturalnie (śmiech).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki