Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Agnieszka Perepeczko w Poznaniu i jej 41 kolacyjek

Marek Zaradniak
Agnieszka Perepeczko: - Ja nie chcę grać. Mnie sprawia przyjemność życie.
Agnieszka Perepeczko: - Ja nie chcę grać. Mnie sprawia przyjemność życie. Dariusz Gdesz/polskapresse
Agnieszka Perepeczko, aktorka i pisarka mieszka w Australii i w Polsce, ale to sprawia jej frajdę. Jej najnowsza książka, którą promowała w Poznaniu to napisana razem z Michałem Olejnikiem "Romantyczna kolacyjka"

Jest Pani aktorką i pisarką. Ukazała się właśnie Pani ósma książka. W jakich okolicznościach sięgnęła Pani po pióro?
Agnieszka Perepeczko: Zacznę od tego, że aktorką zostałam, bo nie nadawałam się na żadne inne studia. Byłam głąbem z fizyki, z matematyki, z chemii. Dobra byłam tylko z języka polskiego, ale mój temperament sprawia, że kompletnie nie nadaję się na nauczycielkę. Wybrałam studia aktorskie bo uważałam, że jeśli się dostanę, to będzie zabawnie. Nie wiedziałam, że będzie też bardzo przyjemnie i spotkam tam mężczyznę swojego życia.

To był Marek?
Agnieszka Perepeczko: Tak. Studia były najprzyjemniejszym okresem w moim życiu. Gdy stałam się aktorką, zaczęły się schody, bo byłam bardzo nieśmiała i każda premiera była dla mnie strasznym przeżyciem. Gdy wyszłam za Marka za mąż, wyobrażałam sobie, że będę siedziała w domu. Będę panią dużego domu pełnego gości. Takiego, w jakim wychowała się moja mama. A moja matka wychowała się w dworku na Kielecczyźnie. Opowiadała mi rzeczy, o których marzyłam. Niestety, trzeba było zakasać rękawy i pójść do teatru. Odpracować studia. Był to rodzaj pańszczyzny, ale przyjemnej. Nienawidziłam jednak premier.

Agnieszka Perepeczko: - Ja nie chcę grać. Mnie sprawia przyjemność życie

Dlaczego?
Agnieszka Perepeczko: Bałam się, że zapomnę tekstu albo wywalę się na scenie. Chodziłam do teatru jak do biura. Aczkolwiek sztuki, w których grałam w Teatrze Komedia, były wystawiane przy pełnych salach. Graliśmy dla ludzi dobrej roboty, dla żołnierzy, dla szkół. Grałam też w bajkach dla dzieci. Na szczęście mój mąż był wtedy doceniany. Zagrał główne role, które wszyscy znają. Aktorstwo nie było moim posłannictwem, ale trzeba było to robić, aby się utrzymać. A potem było już zupełnie inaczej. Każde 10 lat naszego życia przyniosło coś innego. Pierwszą książkę napisałam dlatego, że mój pies ze starości przeniósł się do Świętego Franciszka. Wtedy przyjaciele powiedzieli, że powinnam napisać jakąś książkę, a w niej rozdział o nim. "Babie lato, czyli bądź szczęśliwa całe życie" miała trzy wydania. Jest dedykowana kobietom i jest tam rozdział "Krótka historia o miłości" poświęcony mojemu rotweillerowi Buczowi. Pisanie zaczęło mi sprawiać przyjemność, większą niż granie w teatrze.

Ale ma Pani bardzo charakterystyczną urodę. Nikt Pani nie powiedział, że powinna Pani grać?
Agnieszka Perepeczko: Owszem, ale ja już nie chcę grać ani w teatrze, ani w serialu, ani w niczym. Uważam, że doszłam do takiego wieku i takiego pułapu, że nie wyglądam jeszcze na jakąś staruszeńkę, która kończy żywot. Jestem bardzo żywotną i energiczną osobą. Pełną nowych pomysłów. To, że mieszkam na dwóch kontynentach, daje mi niesamowitą frajdę i przynosi dalsze pomysły, więc szkoda byłoby grać w serialu. Zresztą nie mam żadnych specjalnych propozycji. Półki nie uginają się od scenariuszy.

Znakomita polska aktorka Krystyna Feldman grała, mając lat 90.
Agnieszka Perepeczko: Ja nie chcę grać. Mnie sprawia przyjemność życie. To, że mogę być w moim domu w Australii nad morzem i mogę zaprosić tam przyjaciół. Kwasić się w teatrze, bić się o role i czytać lepsze i gorsze recenzje - to w ogóle mnie nie interesuje. Miałam już swój rozdział w teatrze i swój rozdział w serialu. Grałam też w serialach australijskich. Ale tam to tylko po to, aby zobaczyć jak to w Australii się odbywa.

Tym razem do Poznania, do Młyńskiego Koła przyjechała Pani z napisaną razem z Michałem Olejnikiem książką "Romantyczna kolacyjka". Czy to książka pisana tylko w Australii, czy również w Polsce?
Agnieszka Perepeczko: To książka pisana tylko w Australii. Napisałam ją z moim kolegą i przyjacielem z serialu, Michałem Olejnikiem Znamy się 11 lat. W serialu był osobą życzliwą w przeciwieństwie do innych osób. Bo w serialu jest konkurencja. Ludzie konkurują tym, ile mają dni zdjęciowych, kto jest lepszy. I dobrze jest mieć kogoś życzliwego.

Mówi Pani, że trzeba mieć kogoś życzliwego. Czy Witold Pyrkosz, Pani serialowy partner z "M jak Miłość", nie był Pani życzliwy? Wiele się o tym ostatnio mówi.
Agnieszka Perepeczko: Nie chcę już do tego wracać. Nie chcę drążyć tego, co mówił mój mąż. Ludzie są różni i mają do tego prawo. Witold Pyrkosz jest zdolnym aktorem, ale dla mnie był czasem nieprzyjemny.

"M jak miłość" trwał 5 lat. Przedtem nie miała Pani żadnej głównej roli tylko epizodyczne?
Agnieszka Perepeczko: Powiem nawet, że pizodyczne.

Czy rola Simony rzeczywiście pomogła Pani zaistnieć w świadomości widzów?
Agnieszka Perepeczko: Myślę, że istniałam też wcześniej dlatego, że każde moje pojawienie się wywoływało zainteresowanie, czy to była drobna rola w filmie czy główna rola w teatrze. Ale zawsze byłam tylko żoną Perepeczki. Natomiast postać Simony sprawiła, że gdy poszliśmy z Markiem kwestować na Powązkach, ludzie pchali się do mnie. Wcześniej zawsze Marek trzymał puszkę. A teraz ludzie mówili: - "Panie Marku, pana żona taka popularna, urocza". A on dowcipnie odpowiadał: - "Gdzie tam. Ta starowinka, co koło mnie stoi?". Był dumny z tego, że tak wyglądam czy z tego, że osiągnęłam jakiś mały sukcesik w tym serialu? Podkreślał tym moją oryginalność. Porównywał z moimi równolatkami, które nie wytrzymały konkurencji.

Wróćmy do książki. 41 kolacyjek, bo Was dzieli 41 lat?
Agnieszka Perepeczko: Poprzednia moja współautorka Lena Świadek była ode mnie o 40 lat młodsza. Napisałam z nią książkę "Myśl, tańcz i kochaj siebie". Uważam, że przebywanie z ludźmi młodszymi jest dla mnie bardzo ciekawe. Zadaję mnóstwo pytań. Obserwuję powiedzonka. Wiem, co jest modne. Wiem, jakie są poruszane problemy na portalach. Wiem, jakie są blogi. Te młodsze osoby trzymają mnie na poziomie.

41 to zarazem 41 przepisów?
Agnieszka Perepeczko: Tak, bo to 41 romantycznych kolacyjek z przepisami i zdjęciami.

Jak się Pani znalazła w Australii?
Agnieszka Perepeczko: W 1976 roku jako jedyna ambasadorka polskiej wełny byłam wybrana na pokazy w Australii na targach dla tamtejszych farmerów. Pokazywaliśmy, co można zrobić z wełny oprócz swetrów i skarpet. Australijczykom podobało się, że nie jestem chuda i nie patrzę martwo w jeden punkt, gdy idę na wybiegu. Odniosłam tam spory sukces i zaproszono mnie na następny rok. Nie należałam do żadnego ugrupowania, więc budziłam dziką zazdrość środowiska w Polsce. Bo wyjechać wtedy z Polski i zarabiać godziwe honorarium, nie było łatwo. Do tego miałam wakacje, gdzie tylko chciałam. Autentycznie zachwyciłam się Australią. Gdy zbliżał się stan wojenny, wyjechałam. Miałam wyjechać z mężem, ale on został, bo się bał, że nie będzie tam mógł pracować. Nie mógł ogarnąć tego, że to jest poważna decyzja życiowa. Uważał, że ja jadę tylko na chwilę i zaraz wrócę, a on w razie czego dojedzie. Zdecydował się dopiero po czterech latach. Nie podobało mu się, a mnie podoba się do dzisiaj.

Ma Pani australijskie obywatelstwo?
Agnieszka Perepeczko: Od 30 lat.

Wspomniała Pani, że w Australii grała Pani w filmach...
Agnieszka Perepeczko: Tak, ale to nie był mój chleb. Byłam w dwóch agencjach aktorskich. Grałam też w reklamach. Zagrałam w popularnym serialu "Prisoner" napisaną dla mnie rolę. To była bardzo ciekawa praca. Trwało to około 4 i pół miesiąca. Nowy świat. Nowe koleżanki. Ale to nie był mój chleb. Nie byłam tam w związkach zawodowych, więc nie miałam zbyt dużych zarobków. Zresztą aktorstwo w Australii nie jest tak dobrze płatne jak w USA. Potem zagrałam rolę w filmie "Umarły dla świata". Główną role grał Richard Roxburgh, który później był partnerem Nicole Kidman w "Moulin Rouge". Natomiast moim chlebem było przede wszystkim robienie zdjęć.

To też Pani pasja?
Agnieszka Perepeczko: Nie. To żadna pasja. Nie mam pasji. Moją pasją jest to, że każdy dzień przynosi coś ciekawego. Nie wiem, gdzie się znajdę. Jaki telefon dostanę. To jest dla mnie ciekawe. Fotografowania nauczył mnie mój brat. Powiedział, że nie będę grała w Australii, bo nie znam na tyle języka. Postanowił, że w jeden wieczór nauczy mnie zdjęć. Brałam samochód i robiłam zdjęcia ze ślubów i przyjęć okolicznościowych. To była bardzo ciężka weekendowa praca, ale z tego można było wyżyć. Zrobiłam sobie z tego mój biznes "Family Traditional Photo". Prowadziłam go z moim partnerem. Utrzymał się wiele lat i myślę, że do tej pory jest, choć mnie tam już nie ma. Mieliśmy studio w domu, gdzie specjalizowaliśmy się w fotografii rodzinnej. Zapraszali mnie Polacy, Grecy, Włosi.

Cały czas mieszka Pani w Melbourne?
Agnieszka Perepeczko: Tak. Gdy tu nadejdzie jesień, znowu tam pojadę. Teraz nie, bo podoba mi się, że możemy jeździć po Polsce z naszą książką. Jeżdżę na festiwale miodu, nalewek, pasztetów, dobrego smaku. Jestem w jury różnych konkursów kulinarnych. Moja polska dusza cieszy się, że na takiej wsi jest tak zasobnie i tak miło.

W serialu "M jak miłość' zagrała Pani w 117 odcinkach. Jest nowa książka. A co dalej?
Agnieszka Perepeczko: Nie mam żadnych planów. Życie nauczyło mnie, aby nic nie planować, dlatego że zdarzają się w nim niespodzianki. Niesamowite historie, które ono przygotowało. Może napiszę teraz "Romantyczne śniadanka"? Mam też propozycję na wywiad-rzekę, ale to nie jest dla mnie zręczne ze względu na liczbę osób, o których musiałabym opowiedzieć.

To, że mieszkam na dwóch kontynentach, daje mi frajdę i przynosi dalsze pomysły, więc szkoda byłoby grać w serialu - deklaruje Agnieszka Perepeczko. Aktorka i pisarka promowała w Poznaniu swoją książkę "Romantyczna kolacyjka"

Agnieszka Perepeczko

urodziła się w Warszawie 6 maja 1942roku. Jest aktorką i pisarką. Kiedyś była modelką W 1966 ukończyła warszawską PWST. Od 1970 roku przez 10 lat była aktorką Teatru Komedia w Warszawie. W 1981 roku wyemigrowała do Australii. Największy rozgłos przyniosła jej rola Simony Muller w serialu "M jak Miłość", ale oglądaliśmy ją też m.in.w serialu "39 i pół" jako Maggie i w australijskim serialu "The Prisoners" jako Hannah Goldschmidt. Jest m.in. autorką książki "Babie lato, czyli bądź szczęśliwa całe życie " oraz "Śniadanie w łóżku i inne rozkosze"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gloswielkopolski.pl Głos Wielkopolski