Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dramat w Limanowej. "Nie karzcie za to, że mamy biedę. Nie zabierajcie nam dzieci..."

Alicja Fałek
Wilgoć, pleśń, grzyb - to codzienność w "mieszkaniu" romskiej rodziny z Limanowej. Mieszkają w piwnicy bez okien, która ma zaledwie kilka metrów. W takich warunkach o choroby nie trudno
Wilgoć, pleśń, grzyb - to codzienność w "mieszkaniu" romskiej rodziny z Limanowej. Mieszkają w piwnicy bez okien, która ma zaledwie kilka metrów. W takich warunkach o choroby nie trudno Przemysław Malisz
Noce w ciasnej piwnicy domu przy ul. Krótkiej w Limanowej, gdzie mieszka romska rodzina Oraczków, są coraz chłodniejsze. Jak już pisaliśmy, osiem osób gnieździ się w pomieszczeniu bez okien, do którego prowadzi mały przedsionek. To jeszcze jakoś dałoby się przeżyć, ale przez zapleśniałe ściany małe dzieci zaczęły się dusić i chorować.

Rodzinie bacznie przygląda się kurator sądowy, a Tobiasz i Zofia, rodzice szóstki dzieci, obawiają się, że urzędnicy w końcu odbiorą im pociechy z powodu fatalnych warunków mieszkaniowych. Już za niespełna dwa tygodnie ma o tym zadecydować sąd. Rodzina nie ustaje w poszukiwaniach lepszego lokum. Na razie bezskutecznie.

Nadzieję Oraczkom dał burmistrz Limanowej, który chciał przydzielić im mieszkanie socjalne przy ulicy Słonecznej. Na drodze do szczęścia Romów stanęli tamtejsi mieszkańcy, którzy to oprotestowali.

- Nie chcą nas w swoje kamienicy. Uważają mnie za gorszego od siebie, a ja jestem zwykłym człowiekiem, nigdy nie wdałem się w konflikt z prawem - mówi zrezygnowany Tobiasz Oraczko. - Mieszkańcy Słonecznej napisali nawet do burmistrza specjalny list. No i przeprowadzki nie będzie - dodaje patrząc na dzieci.

Władysław Bieda, burmistrz Limanowej, przyznaje, że chciał Oraczkom pomóc i poprawić ich warunki bytowe. Jego zapał ostudzili jednak mieszkańcy, którzy twierdzą, że przeprowadzka ośmioosobowej rodziny wywoła gwałtowny konflikt. - Nie mogłem do tego dopuścić, choć zdawałem sobie sprawę, że na razie nie mogę Oraczkom nic innego zaproponować - podkreśla burmistrz Bieda. - Mam jednak nadzieję, że uda się im znaleźć i wynająć mieszkanie. Miasto pomoże finansowo w jego opłaceniu - zaznacza.

A bez takiego wsparcia romska rodzina sobie nie poradzi. Pan Tobiasz jest na rencie, a żona nie pracuje. Dostają zapomogę z Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej w Limanowej. Żyją w ósemkę za dwa tysiące złotych miesięcznie.

- Szukałem mieszkania lub pokoju w Limanowej, Nowym Sączu, a nawet w Krakowie, ale gdy właściciele lokalu widzą Roma, rezygnują i nie chcą wynająć - przekonuje Oraczko. - Boję się, że jak tak dalej pójdzie, to sąd odbierze mi dzieci, a tego bym nie przeżył - dodaje.

Zaznacza, że pomocy szukał już wszędzie, a ratunkiem byłby nawet jeden pokój, byle bez pleśni i grzyba. - Nasze pięciomiesięczne bliźniaki przebywają w szpitalu. To przez wilgoć panującą w piwnicy mają chore oskrzela - zwraca uwagę Zofia Oraczko. - Zrobimy wszystko, żeby nasze dzieci żyły w lepszych warunkach i przestały chorować - dodaje.

Rodziną Romów z Limanowej burmistrz zainteresował Mieczysława Szczerbę, prezesa Stowarzyszenia Bergitka Roma z Nowego Sącza. Ten na własną rękę poszukuje mieszkania dla Oraczków, choć decyzja Władysława Biedy go dziwi.
- Burmistrz uległ protestującym mieszkańcom. Nasuwa się pytanie czy to on rządzi w mieście, czy też jakaś grupka mieszkańców? - zastanawia się Mieczysław Szczerba. - Jakby w podobnej sytuacji do Oraczków znalazła się polska rodzina, to pewnie mieszkanie socjalne dostałaby bez żadnych problemów - uważa.

Prezes romskiego stowarzyszenia podsuwa także inne rozwiązania. - Może miasto ma kawałek działki i może im postawić całoroczny kontener mieszkalny? - rzuca pomysłem Szczerba. - Póki co szukam jakiegoś lokum w Nowym Sączu, bo w Limanowej o w miarę niedrogie mieszkanie łatwo nie jest - dodaje.

Tymczasem już 11 września w Sądzie Rejonowym w Limanowej odbędzie się kolejna rozprawa w sprawie Oraczków. - Sygnał, że w tej rodzinie może dziać się coś złego otrzymaliśmy od pracowników Szpitala Powiatowego w Limanowej - wyjaśnia sędzia Joanna Rawska-Pietrzkiewicz, przewodnicząca Wydziału III Rodzinnego i Nieletnich limanowskiego sądu. - Kobieta po urodzeniu bliźniaków opuściła szpital, zostawiając dzieci - dodaje.

Takie sytuacje zgodnie z prawem muszą zostać zgłoszone, nawet jeśli matka wróci, tak jak to było w tym przypadku. Jednak sąd zdecydował przydzielić Oraczkom nadzór kuratora, który sprawdził m.in. warunki bytowe romskiej rodziny oraz przeprowadził wywiad środowiskowy.

- Trudno mi oceniać jaki finał będzie miała ta sprawa - podkreśla sędzia Joanna Rawska-Pietrzkiewicz. - Jednak na chwilę obecną, przeprowadzony przez kuratora wywiad nie wskazuje na to, że są podstawy do odebrania Oraczkom dzieci - dodaje.
Rodzina żyje w niepewności. - Ze stresu już nie jem kilka dni - wzdycha Zofia Oraczko.

Współpraca: Anna Koział

Napisz do autorki:

[email protected]

CO TY WIESZ O WIŚLE? CO TY WIESZ O CRACOVII? WEŹ UDZIAŁ W QUIZIE!"

"Gazeta Krakowska" na Twitterze i Google+
Artykuły, za które warto zapłacić! Sprawdź i przeczytaj

Codziennie rano najświeższe informacje z Krakowa prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetakrakowska.pl Gazeta Krakowska