Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Matka od roku walczy o odzyskanie syna. Ojciec lekceważy wyrok sądu

Agnieszka Olejniczak, Agnieszka Jasińska
Agnieszka Olejniczak
Niespełna dwuletni Jaś przebywa u ojca pod Sieradzem od ponad roku. Mama chłopczyka bezskutecznie próbuje odzyskać dziecko. Sąd orzekł, że dziecko powinno przebywać z matką, ale ojciec lekceważy wyrok.

Monika Królikowska ze Zduńskiej Woli próbowała we wtorek po raz dziesiąty odzyskać swojego niespełna dwuletniego synka Jasia. Znów się nie udało, chociaż kobieta ma prawomocne orzeczenie sądu, że dziecko powinno przebywać z nią.

Matka nie jest w stanie tego orzeczenia wyegzekwować. Nic nie dają kolejne wizyty w domu ojca Jasia z kuratorem sądowym i policją. Mężczyzna nie otwiera drzwi.

- W październiku odbędzie się sprawa sądowa o ograniczenie praw rodzicielskich. Na czas postępowania sąd orzekł, że dziecko powinno przebywać ze mną - mówi pani Monika. - Niestety, wyrok jest tylko na papierze.

Pani Monika nigdy nie była żoną ojca Jasia. Para rozstała się krótko po urodzeniu chłopca. Znali się wcześniej trzy lata. Dlatego mama chłopczyka chciała, by dziecko miało kontakt z obojgiem rodziców. - Przywoziłam chłopca do taty i jego rodziców.

W czerwcu ubiegłego roku po jednej z takich wizyt usłyszałam, że nie mogę zabrać dziecka. Wezwałam policję, ale powiedziano mi wtedy, że nie zajmują się odbieraniem dzieci - opowiada.

Jasio miał wtedy 7 miesięcy. Od tamtego czasu kobieta walczy, by syn wrócił do niej. Bardzo go kocha, a widywać może go tylko sporadycznie. Ma prawo do odwiedzin trzy razy w tygodniu.

Może się z nim pobawić, ale krótko i pod czujnym okiem ojca. Wtedy drzwi się przed nią otwierają. Ale gdy pojawia się przed nimi z kuratorem sądowym, są zamknięte, a ojciec udaje, że nikogo nie ma w domu.

We wrześniu ubiegłego roku sąd wydał wyrok, że dziecko ma być z matką. Pierwsza próba odzyskania synka z pomocą kurator sądowej z Sieradza była w grudniu ubiegłego roku. We wtorek przed domem w Charłupi Małej pod Sieradzem mama Jasia stała z kuratorem już dziesiąty raz. Tak, jak poprzednio, ojciec nie otworzył. Nawet się nie pokazał. Kurator, choć miała do pomocy policjantów, nic nie wskórała.
Mecenas Iga Parada, która reprezentuje panią Monikę, twierdzi, że w tej sytuacji nie wykorzystano wszystkich metod, na jakie pozwala prawo.

- Postanowienie sądu jest prawomocne. Kurator ma obowiązek odebrać dziecko i wykonać orzeczenie sądu. Jeśli napotka na opór, wówczas powinien wezwać na miejsce policję - mówi Parada. - Policja ma uprawnienia, żeby w takiej sytuacji wejść do mieszkania.

We wtorek jednak policjanci twierdzili, że siłą wejść na posesję nie mogą. Za namową adwokata pani Moniki, kurator sądowa próbowała prosić o interwencję prokuratora, ale... nie mogła się dodzwonić. Interweniujący więc odjechali, a matka Jasia znów została z problemem sama.

Mecenas Parada zapewnia, że będzie podejmować dalsze działania. Zastanawia się nad wystąpieniem o zmianę kuratora sądowego, skoro obecny jest nieskuteczny.

- Kurator sądowy to taki komornik, który ma egzekwować odbieranie dzieci - tłumaczy prawniczka.

Kurator nie chciała komentować sytuacji i swojej roli w tej sprawie.

A Monika Królikowska nadal zdana jest na łaskę ojca dziecka, który czasem pozwoli jej zobaczyć Jasia. Gdy pytamy, jaki ma kontakt z synkiem, zaczyna płakać. - Trochę już mówi. Powie czasem do mnie "mama".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki