Na ławie oskarżonych zasiądą m.in.: 29-letni Krzysztof S. - "Suchy", 34-letni Adam S. - "Chudy", 38-letni Rafał U. - "Szczerbaty", 34-letni Krzysztof K. - "Buli" oraz 28-letni Kamil Rz. - "Anioł".
Oskarżeni działali w różnych składach osobowych. Prokuratura zarzuca im m.in. napad na hurtownię przy ul. Kasprzaka w Łodzi, porwanie Wojciecha R. zwanego Klakierem, napad na dom lekarki Hanny T. w rejonie ul. Łagiewnickiej oraz kradzież i zwrot po wpłaceniu haraczu mercedesa sprintera załadowanego... jajkami. Sprawcom grozi do 12 lat pozbawienia wolności.
Według śledczych, do domu pani doktor bandyci wtargnęli 6 stycznia 2010 roku około godz. 13.
Dostali informację, że właścicielka przechowuje w mieszkaniu milion złotych. Przy drzwiach natknęli się na sprzątaczkę Jadwigę P., która wpuściła ich, bo myślała, że to pacjenci. Po chwili przestępcy zaczęli krzyczeć: "To jest napad!", "Gdzie są pieniądze?!". Bandyci założyli kominiarki.
Napastnicy mieli z sobą taśmę klejącą, którą skrępowali kobiety, oraz miotacz gazu, którego jednak nie użyli, ponieważ uznali, że bez niego są w stanie obezwładnić obie kobiety. Nie wiadomo, jak zakończyłby się napad, gdyby nie przypadkowa wizyta inkasenta z elektrowni, który nagle zadzwonił do drzwi. Jego przybycie zaskoczyło trzech bandytów, którzy zaczęli uciekać.
Minęli inkasenta i wybiegli z domu. Informacje sprawców częściowo potwierdziły się. Lekarka spodziewała się, że tego dnia dłużnik odda jej 110 tys. euro i 130 tys. zł.
Także inny głośny napad - na hurtownię przy ul. Kasprzaka - do pewnego momentu przebiegał zgodnie z planem. Doszło do niego 16 stycznia 2010 roku. Sprawcy rozdzielili się: dwóch weszło do środka, trzeci został na tzw. czujce, a czwarty w samochodzie.
Bandyci zrabowali w hurtowni 334 tys. zł i zaczęli uciekać, gubiąc banknoty po drodze. Wkrótce zostali zatrzymani przez przechodnia i kierowcę, który zajechał im drogę. Dwaj rabusie wpadli, a dwaj kolejni uciekli.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Wcześniej bandyci zajmowali się kradzieżami samochodów. Ukradli m.in. bmw, nissana, volkswagena passata i motocykl honda, który stał w rejonie jadłodajni na osiedlu studenckim Lumumbowo.
Dość spektakularna była kradzież - 16 kwietnia 2007 roku - mercedesa sprintera z... jajkami, który stał u zbiegu ulic Solnej i Północnej w Łodzi. Za jego zwrot gangsterzy zażądali od właściciela pieniędzy. I je otrzymali - 16 tys. zł. Gdy odebrali gotówkę, porzucili samochód w rejonie karczmy w Miłosnej.
Kolejny wyczyn oskarżonych to porwanie Wojciech R. - "Klakiera", do którego doszło na przełomie 2001 i 2002 roku.
"Klakier" podpadł gangsterom, ponieważ - jak ustalili śledczy - nie rozliczył się z samochodu, który miał sprzedać kontrahentom zza Bugu. Stąd decyzja o porwaniu, do którego doszło w komisie samochodowym przy ul. Przybyszewskiego w Łodzi.
Mężczyzna został przewieziony na działkę pod Łodzią i tam uwięziony. Porywacze pozwolili mu zadzwonić do dziewczyny, Dominiki D., która wybawiła go z opresji. Spotkała się z porywaczami, którzy zawiązali jej oczy i przewieźli samochodem na działkę. Prokuratorzy ustalili, że wolność kosztowała "Klakiera" około 35 tys. zł.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?