Przeglądając piłkarskie tabele łatwo zobaczyć, jak mało znaczy dziś Łódź. Ostatni mistrz Polski z Łodzi, ŁKS, wypadł na peryferie futbolu grając w Łodzi, a najbardziej utytułowana łódzka drużyna, Widzew, wlecze się w ogonie pierwszej ligi. Tymczasem liderem tabeli są piłkarze ze wsi, która ma tylu mieszkańców, ile jeden wieżowiec na Widzewie-Wschodzie.
Przerażające są wnioski na temat nieudolności ludzi odpowiedzialnych za upadek wielkich klubów. Szefowie poprzedniego ŁKS schowali się pod kołdry i nic ich już klub nie obchodzi, a z kolei prezes Widzewa Sylwester Cacek próbuje zaklinać rzeczywistość stawiając drużynie za cel awans do ekstraklasy. Tej samej drużynie, w której nie ma ani jednego doświadczonego piłkarza - przepraszam, od 10 dni jeden jest, Dmitrije Injac, który na razie pokazał tylko, że umie faulować - a jej trenerem jest człowiek, który ostatnio uczył dzieci, a teraz w sparingu wystawia masażystę. I dziwi się, że dziennikarze i kibice są tym oburzeni.
Mecz Widzewa w Niecieczy może być najbardziej przykrym widokiem dla łódzkich kibiców od lat. Wiadomo, to jest piłka nożna i wszystko może się zdarzyć, ale nikt przy zdrowych zmysłach nie powie dzisiaj, że to Widzew jest faworytem. Ba, Widzew musi obawiać się drużyny ze stadionu położonego pośród pól.
Kibiców musi martwić też brak reakcji szefów klubu na sytuację. Nie trzeba być ani wytrawnym strategiem, ani byłym piłkarzem, by zobaczyć, że piłkarze Widzewa nie mają żadnego pomysłu na grę. Zresztą jedyne zwycięstwo, jakie odnieśli w tym sezonie, zdarzyło się przypadkowo, bo łodzianie decydującego gola zdobyli w doliczonym czasie. Widzew dziś nieźle potrafi tylko się bronić, a efektem są tylko kolejne remisy...
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?