Monika Królikowska ze Zduńskiej Woli wreszcie może odetchnąć z ulgą. Chociaż jeszcze długo nie będzie mogła spać spokojnie. W środę po raz jedenasty doszło do próby odebrania ojcu jej dwuletniego synka. Tym razem była to próba skuteczna, ale niezwykle dramatyczna.
Matka ma prawomocny wyrok sądu, że dziecko powinno przebywać z nią. Jednak ojciec nic sobie z tego nie robi. Nie pomagały wizyty kobiety w jego domu w towarzystwie policji i kuratora. Zwykle drzwi były zamknięte i nie można było wejść do środka.
CZYTAJ: Matka od roku walczy o odzyskanie syna. Ojciec lekceważy wyrok sądu
W środęojciec w towarzystwie ochroniarzy przyprowadził Jasia do sądu na badanie psychologiczne.
- Przekazałam tę informację pani prezes sądu okręgowego w Sieradzu. Opowiedziałam historię rodziny. To pani prezes powiadomiła wszystkie organy i między innymi dzięki niej próba odebrania dziecka się powiodła - mówi Iga Parada, reprezentująca panią Monikę. - Podczas badania dziecka, do sali wkroczyli policjanci. Funkcjonariusze pod nadzorem kuratora odebrali chłopca ojcu.
Matka w asyście policji została wyprowadzona tylnymi drzwiami z sądu. - Funkcjonariusze, a potem my asekurowaliśmy wspólnie z drugim pełnomocnikiem matkę i dziecko do samego domu - mówi mecenas Parada. - Autem oprócz matki jechał też dziadek.
Ojciec Jasia w sieradzkim sądzie pojawił się z chłopczykiem w asyście dwóch młodych, postawnych mężczyzn w dresowych bluzach. Mężczyźni mieli chronić ojca dziecka przed próbami odebrania mu syna. Czekali na zakończenie badania w Rodzinnym Ośrodku Diagnostyczno - Konsultacyjnym na sądowym korytarzu. Gdy zorientowali się, że chłopczyk został oddany matce, cała grupa wybiegła z budynku i zaczęła na parkingu szukać samochodu, w którym miało być dziecko z matką.
Bieganina trwała do chwili, gdy ojciec chłopczyka krzyknął na swoich ochroniarzy, by wsiedli z nim do auta i z piskiem opon odjechał sprzed budynku sądu. Zostali dziadkowie ze strony ojca, którzy wzburzeni roztrząsali, jak można było podstępem zabrać dziecko i to z budynku sądu.
Matka bezpiecznie dotarła do domu. - Jednak niebawem pojawili się u niej... inni policjanci. Ojciec Jasia zgłosił im uprowadzenie dziecka. Powiedział też, by szukali samochodu matki. Przedstawiliśmy tym policjantom wszystkie niezbędne dokumenty, nie mieli żadnych zastrzeżeń. Funkcjonariusze odjechali, a dziecko zostało pod opieką matki - relacjonuje mecenas Piotr Kaszewiak, drugi pełnomocnik matki.
Ojciec Jasia pod domem byłej partnerki zachowywał się bardzo nerwowo. Domagał się oddania dziecka i powoływał się na prawa ojca. Przyjechali za nim rodzice. Próbowali go uspokoić, ale niewiele to dało.
- Niestety, pani Monika liczy się z tym, że ojciec może ponownie próbować bezprawnie odebrać jej dziecko - podkreśla mecenas Kaszewiak. - O sytuacji powiadomiliśmy jednak policję. Sprawę zna dzielnicowy. Mamy nadzieję, że pani Monika i jej syn w tej sytuacji będą bezpieczni.
W październiku ma odbyć się sprawa o ograniczenie praw rodzicielskich ojcu. - Po tym wszystkim jednak matka dziecka chce wystąpić do sądu o całkowite pozbawienie mężczyzny władzy rodzicielskiej - zaznacza mecenas Parada.a
Współpr. A. Olejniczak
Sprostowanie
W opublikowanym dnia 11.09.2014 r. w Dzienniku Łódzkim w artykule pt. „ Matce udało się odzyskać synka. Musiała uciekać przed ojcem dziecka” zawarta została nieodpowiadająca prawdzie i nie zweryfikowana przed publikacją przez autorkę artykułu informacja o tym, że Prezes Sądu Okręgowego w Sieradzu powiadomiła wszystkie organy i między innymi dzięki niej próba odebrania dziecka się powiodła.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?