Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

I liga: Termalica Bruk-Bet Nieciecza - Widzew Łódź 2:1 [SKRÓT MECZU]

Paweł Hochstim
Paweł Łacheta / archiwum
Sytuację w Widzewie powinno się już nazwać "kryzysową", bo drużyna znów zeszła z boiska pokonana i osuwa się w tabeli. Łodzianie przegrali w Niecieczy z Termaliką Bruk-Bet 1:2, fundując rywalom gole faulami w polu karnym.

- Rzucimy się na nich, będziemy blisko - zapowiadał trener Widzewa Włodzimierz Tylak i rzeczywiście łodzianie grali agresywnie, co przełożyło się na stracone gole i niezwykłą liczbę żółtych oraz jedną czerwoną kartkę. Gdy chce się grać ostro, trzeba mieć piłkarzy, którzy umieją robić to sprytnie. Widzew takich nie ma.

W sumie łodzianie mogą powiedzieć, że nie mają się czego wstydzić, bo przecież przegrali zaledwie jednym golem na boisku lidera. Problem jednak w tym, że po raz kolejny w ich grze nie było żadnego pomysłu. Również nieliczne stałe fragmenty gry nie przyniosły żadnych korzyści i szefowie klubu powinni się zastanowić, bo wyjścia są dwa - albo piłkarze są źle uczeni, albo nie da się ich nauczyć.

W ofensywie łódzki zespół nie stanowi żadnego zagrożenia dla rywali, mogąc liczyć najwyżej na jakieś przypadkowe zagranie. Ot, np. piłka idealnie ułoży się komuś na nodze i wyjdzie z tego strzał z dystansu, którego nie da się obronić. Tak było w Niecieczy, gdy piłkę do bramki wbił Marcin Kozłowski. Fajnie, wielkie brawa, ale ile razy taki strzał mu wyjdzie? Jeden na dziesięć prób?

To przerażające, ale przez 90 minut Widzew nie stworzył ani jednej (!) dobrej sytuacji bramkowej. Bramkarz Sebastian Nowak w ogóle nie musiał się wysilać, bo strzału Kozłowskiego i tak by nie obronił. Kompletnie bezproduktywny jest Adam Duda, który nie umie wygrać pojedynku, ale - na jego usprawiedliwienie - nie ma też wsparcia partnerów.

Brak pomysłu na grę potwierdził na konferencji prasowej Tylak, który wyjaśnił, że Widzew "chciał strzelać gole po szybkich atakach". Kolejny raz zatem łodzianie mieli czekać na to, co zrobi przeciwnik i ewentualnie starać się go skontrować. Tak z założenia grają drużyny, które czują się słabsze.

I teraz najgorsza wiadomość - Termalica wygrała z Widzewem, choć jej piłkarze sprawiali wrażenie niezbyt skoncentrowanych. Indolencją pod bramką najjaśniejszego punktu łódzkiego zespołu Dino Hamzicia wykazywał się raz po raz Emil Drozdowicz, nieskuteczni byli też Tomasz Foszmańczyk, czy Adrian Paluchowski, który w końcówce meczu próbował zaskoczyć Bośniaka uderzeniem głową.

Widzewiacy wyjechali z Niecieczy nie tylko z porażką, ale i z ośmioma żółtymi kartkami. Z tego powodu w najbliższym meczu nie zagra Bartłomiej Kasprzak. Ale czy to osłabienie...?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki