Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Były nauczyciel oszukał 60 osób na ponad 2 mln zł. Przed łódzkim sądem rozpoczął się proces

Wiesław Pierzchała
Proces Mirosława G., któremu grozi do 10 lat więzienia, zaczął się w poniedziałek w Sądzie Okręgowym w Łodzi
Proces Mirosława G., któremu grozi do 10 lat więzienia, zaczął się w poniedziałek w Sądzie Okręgowym w Łodzi Maciej Stanik
Przed Sądem Okręgowym w Łodzi rozpoczął się w poniedziałek proces 46-letniego pośrednika finansowego, oskarżonego o oszukanie ponad 60 osób na ponad 2 mln zł. Mirosław G. na pierwszej rozprawie przyznał się do winy i chciał dobrowolnie poddać się karze.

Na ławie oskarżonych zasiadł 46-letni były nauczyciel Mirosław G. Prokuratura zarzuciła mu, że w latach 2008-2012 jako przedstawiciel Towarzystwa Ubezpieczeniowego na Życie, działającego w ramach Grupy Kapitałowej ING, oszukał ponad 60 osób przyjmując od nich pieniądze na fundusze i programy inwestycyjne. Rekordzista wpłacił mu 400 tys. zł. W sumie oskarżony zebrał ponad 4 mln zł, ale część pieniędzy oddał, więc straty oszacowano na ponad 2 mln zł. Grozi mu do 10 lat więzienia.

- Przyznaję się do winy i chcę dobrowolnie poddać się karze - oznajmił Mirosław G. i złożył wyjaśnienia.

Wynikało z nich, że wiosną 2008 r. nawiązał współpracę z Grupą ING jako agent ubezpieczeniowy. Po pewnym czasie podpisał umowy z klientami na około 400 polis.

Po pewnym czasie swoim klientom zaczął oferować lokaty bankowe, do czego nie miał uprawnień. Pieniądze lokował m.in. w korzystny kurs franka szwajcarskiego. Jednak po pewnym czasie hossa się skończyła, lokaty zaczęły przynosić straty i Mirosław G. wpadł w spiralę zadłużenia. W tej sytuacji stworzył piramidę finansową: przyjmował nowe lokaty, z których spłacał "starych" klientów. Oskarżony zapewnił, że niektórych klientów spłacał z własnych, zarobionych w ING, pieniędzy. W tym momencie sędzia Przemysław Zabłocki stwierdził: - To był pan filantropem?

Gdy długi, których narobił, rosły lawinowo, wiosną 2013 roku Mirosław G. wyjechał do Niemiec, aby tam - jak wyjaśnił - zarobić na spłatę długów. Jednak zapytany przez sąd przyznał, że w ciągu pięciu miesięcy pobytu za Odrą nikogo nie spłacił. Później wrócił do kraju, został przesłuchany i aresztowany. Teraz zapewnia, ze chce spłacić wszystkich wierzycieli.

Wśród poszkodowanych jest Anna B., która straciła 45 tys. zł.

- Oskarżony trafił do mnie do domu w 2009 roku - opowiada Anna B. - Zaproponował założenie polisy na życie, na co się zgodziłam. Dobrze się prezentował, sprawiał wrażenie wiarygodnego, tym bardziej, że w jego biurze przy ul. Sienkiewicza w Łodzi widziałam na ścianie liczne dyplomy za dobrą pracę dla ING. Potrafił dbać o klienta. Dzwonił do mnie z życzeniami, przysyłał sms-y. Niestety, efekt był taki, ze zgodziłam się na lokatę w wysokości 45 tys. zł. To był błąd.

Kolejna rozprawa odbędzie się w środę. Tym razem głos zabiorą poszkodowani.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki