Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dwa żywioły pod dachem Atlasu. Wystawa László Fehéra i Romana Lipskiego [ZDJĘCIA]

Łukasz Kaczyński
Decyzja o zestawieniu na jednej wystawie prac tylko dwóch artystów zawsze niesie element, choćby podświadomej, konfrontacji ich dokonań i strategii twórczych. Tę skłonność można próbować neutralizować albo wykorzystać do nowych celów. Od piątku w galerii Atlas Sztuki (ul. Piotrkowska 118) oglądać można wystawę, która już w tytule konfrontuje jej głównych bohaterów "László Fehér - Roman Lipski". Sama ekspozycja już tak oczywista nie jest.

Mieszkający w Budapeszcie Fehér to ceniony malarz (reprezentował Węgry na 44. Biennale Sztuki w Wenecji w 1990 r.), w Polsce znany raczej w wąskim kręgu kuratorów i historyków sztuki. Do niedawna podobnie było z twórczością Romana Lipskiego, który wyemigrował z Polski w końcu lat 80., by osiąść w multikulturowym Berlinie. We wrześniu 2010 r. Atlas Sztuki zorganizował Lipskiemu indywidualną wystawę, pierwszą w Polsce, na której pojawił się m.in. niemiecki reżyser Volker Schlöndorf, częsty gość festiwalu Camerimage, rok wcześniej uhonorowany na nim Złotą Żabą za Całokształt Twórczości.

Co ciekawe, podczas piątkowego wernisażu wystawy Fehér i Lipski spotkali się po raz pierwszy, mimo iż w Niemczech reprezentuje ich ta sama galeria Sophisticated z Monachium.

Jeśli iść tropem wskazanym przez kuratorkę wystawy, Agatę Mendrychowską, wrażliwość obu malarzy łączy "wyczucie tego, co wzbudza niepokój, co niesamowite, związane z przemijaniem czasu, pamięcią".

Na dążących ku abstrakcji najnowszych obrazach Lipskiego odnajdziemy szczeliny, wzniesienia i pagórkowaty krajobraz jak z innej planety. Albo jak z tej, ale poddany procesowi przekształcenia w materię szklistą, podobną do kryształu. Niewiele jest tu miejsca dla człowieka, bo i nie są to przestrzenie dobre do życia. O człowieku mówi się tu przez niemal programową jego nieobecność - przez skierowanie uwagi ku wytworom jego ręki: tym kojarzącym się z bezpieczeństwem i ciepłem (domom i posesjom) oraz tym od początku odczłowieczony, jak potężne kompleksy fabryczne. Wszystkie one oddane na tle przyrody, która (przez radykalny światłocień i zredukowanie barw do kilku tylko podstawowych, ale obsesyjnie powracających) te obiekty wchłania. Prowizoryczne amerykańskie domy z palisadingu (są tymczasowością przystosowane do koczowniczego trybu życia ich mieszkańców, szukających szczęścia to na Wschodnim, to na Zachodnim Wybrzeżu) utrzymane w prostych i jednolitych kolorach o natężeniu atakującym oczy.

Podobne, wcześniejsze obrazy Lipskiego pokazywał Atlas Sztuki już w 2010 r. Ten sposób traktowania koloru łączy Lipskiego z Fehérem. Oglądającego mogą czasem zwieść pogodna, jakby przeszczepiona z dziecięcych rynków, atrakcyjna kolorystyka. Ale pod nią skrywa się rzeczywistość skażona i napromieniowana.

Jeśli na płótnach pojawia się jakąś ludzka postać (częściej u Fehéra, który nierzadko czyni bohaterami obrazów siebie samego), jest ona najczęściej samotna, ukazywana w ciasnym kadrze. U Lipskiego ogląda ona stworzony przez siebie świat z oddalenia lub skupiona jest na traktowanych rytualnie czynnościach, w których czasem zastyga bez ruchu. Ten bezruch dostrzeżemy również u Fehéra. Na "Czerwonej ławce" niepokojące źródło świata znajduje się gdzieś poza płótnem, w miejscu, w które wpatruje się kobieca postać w przeciwsłonecznych okularach. Kolejny niepokój budzi czerń osaczająca kobietę od tyłu. Równie intensywne światło wykorzystuje Lipski podkreślając zakamarki i otwory budynków, wydobywając płaszczyzny ścian i dachów.

Trudno zgodzić się z uwagą kuratorki, że wystawa została zbudowana na kontraście. Jeśli jest to kontrast, to wynikający z indywidualnego zestawu środków i modelu malarstwa. Na pierwszy plan wychodzi zaś łącząca oby malarzy emocjonalność i odczytywanie problemów współczesnego świata. Fehér i Lipski bardziej się uzupełniają niż wzajemnie oświetlają.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki