Widzi Pan bezpośrednie analogie między agresją ZSRR na Polskę 17 września i hasłami ochrony ludności białoruskiej i ukraińskiej a postępowaniem Rosji w sprawie Krymu i wschodniej Ukrainy?
Bezpośredniej analogii nie ma, ale rosyjska tradycja imperialna jest związana nie tylko z 17 września. Już w czasach I Rzeczypospolitej Rosja występowała w stosunku do Polski w roli zbieracza ziem ruskich obrońcy ludności prawosławnej. To hasło wyzwalania i ochraniania innych było podejmowane przez Rosję przynajmniej od XVII wieku. Można tu przypomnieć konflikt z Rzecząpospolitą o Ukrainę. W tym rozumieniu 17 września był jednym z przejawów tego typu retoryki, ubranej we frazeologię komunistyczną, a nie jakimś oryginalnym wynalazkiem.
Czy te dzisiejsze argumenty o ochronie rosyjskojęzycznej ludności są akceptowane przez społeczeństwa Zachodu?
Dziś mamy o tyle szczęście, że mało kto je przyjmuje, ale to nie znaczy, że w ogóle nie trafiają. To skutek słabej orientacji zachodnioeuropejskiej opinii publicznej w dziejach tej części naszego kontynentu. Dla wielu Ukraina to trochę taka południowa Rosja. Warto tu przypomnieć, jakie peany piał Wolter na cześć Katarzyny II, która zaprowadzała "porządki" w rzekomo zacofanej Rzeczypospolitej. Ta opowieść o Rosji, obrońcy uciśnionych, nie jest więc niczym nowym.
A sami Rosjanie w nią wierzą?
Myślę, że większość tak. Dla nich samych jest to jednocześnie swego rodzaju problem planistyczny. Rosjanie, będąc przekonanymi, że Ukraińcy stanowią z nimi jeden naród, swoje operacje, adresowane do ukraińskiej opinii publicznej, konstruują tak, jakby adresowali je do Rosjan. W efekcie odnoszą sukcesy, gdy przychodzi do konfrontacji nagiej siły, ale w efekcie ich działań rodzi się nowy naród ukraiński, którego istotą jest antyrosyjskość, czego jeszcze rok temu w ogóle nie było.
Na ile 17 września ciąży dziś na polskich obawach i na polskiej polityce?
Myślę, że wszelkiego rodzaju kontakty niemiecko-rosyjskie przywodzą nam na myśl nie tylko 17 września, ale i rozbiory. To bardzo uproszczone analogie, bo mamy dziś odmienną sytuację, Niemcy nie są państwem agresywnym, nie dążą do zmiany granic. Niemniej Putin uwodzi dziś jednak część Niemców wspomnieniami o momentach wielkości obu narodów, mówiąc, że powinny być partnerami w zarządzaniu naszą częścią świata, a kłótnie między nimi nic dobrego nie przyniosły.
Dziś istotą zagrożeń dla interesów Polski, płynących z kierunku niemieckiego, jest coś zupełnie innego - głęboki pacyfizm państwa niemieckiego.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?