Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Namawiali na umowę z "telekomunikacją". Trafili do aresztu

Marcin Rybak
zdjęcie ilustracyjne
zdjęcie ilustracyjne Polskapresse
Do aresztu trafiły dwie osoby związane z wrocławską firmą Polska Telefonia Stacjonarna, znaną wcześniej jako Telekomunikacja Dzień Dobry. Prokuratura Okręgowa we Wrocławiu zarzuca im oszustwo. O szczegółach sprawy śledczy nie informują.

Rzeczniczka wrocławskiej Prokuratury Okręgowej Małgorzata Klaus odmawia informacji o szczegółach sprawy ze względu na dobro śledztwa.

O firmach i sposobie, w jaki pozyskiwali klientów głośno od lat. Takie przypadki opisywaliśmy też w naszej gazecie. Oto przykład. Pani Maria, emerytka z Jeleniej Góry, w 2012 r. odebrała telefon. "Telekomunikacja Dzień Dobry SA" - przedstawił się sprzedawca. Pani Maria była przekonana, że to osoba z firmy TP SA, w której miała telefon. Zgodziła się na umowę. Myślała, że - jako stały klient TP SA - otrzymała atrakcyjniejszą ofertę.

Potem zauważyła, że Telekomunikacja Dzień Dobry i TP SA to dwie różne firmy. Pani Maria wcale nie chciała zrywać umowy z dotychczasowym operatorem. Ale za rozwiązanie umowy nowy dostawca usług zażądał kilkuset złotych odszkodowania. Podobnych opowieści w mediach pojawia się mnóstw. Ale czy to wystarczy, żeby przypisać sprawcom przestępstwo oszustwa? Zobaczymy, co wykaże śledztwo. Podszywanie się pod inną firmę jest nie fair. Ale to wykroczenie, nie przestępstwo.

Jacek Kamiński, dziś prokurent, a do marca prezes Polskiej Telefonii Stacjonarnej, mówi, że to oni sami donieśli do prokuratury. Owszem, PTS nazywała się wcześniej Telekomunikacja Dzień Dobry, ale to było kilka lat temu i przez kilka miesięcy. Po sugestiach Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów zmieniono nazwę. Kamiński zapewnia, że nabijanie ludzi w butelkę to nie jest polityka PTS. Ale pozyskiwaniem klientów zajmują się zewnętrzni partnerzy. - W 2013 r. zawiadomiliśmy prokuraturę - mówi. - Wskazaliśmy sprzedawców podejrzewanych o nieuczciwe praktyki. Żaden pokrzywdzony klient nie musiał płacić za rezygnację z umowy.

Nasz rozmówca dodaje, że umowy z klientami są tak sformułowane, że jasno z nich wynika, z kim klient podpisuje, a z kim równocześnie zrywa umowę. I wcale nie są pisane "drobnym druczkiem".

Problem w tym, że skargi o identyczny sposób działania powtarzają się od lat. Znający szczegóły śledztwa sugerują, że na dwóch podejrzanych sprawa się nie skończy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetawroclawska.pl Gazeta Wrocławska