Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stefan Krajewski: Widziałem gorsze historie niż Ostachowicz

rozm. Piotr Brzózka
Prof. Stefan Krajewski
Prof. Stefan Krajewski Grzegorz Gałasiński/archiwum Dziennika Łódzkiego
Z prof. Stefanem Krajewskim, ekonomistą z UŁ, rozmawia Piotr Brzózka.

Dlaczego nikt nie ma wątpliwości, że posada w zarządzie Orlenu, z roczną pensją 2,5 miliona złotych, to nagroda dla Igora Ostachowicza za 7 lat wiernej służby w roli doradcy u boku premiera Tuska?
Bo tak po prostu jest, to oczywiste. Dlaczego to było możliwe? Bo w Polsce jest przyzwolenie na takie praktyki, bo prawnie taka sytuacja nie jest zakazana, bo nad tym, czy to jest etyczne, zastanawia się garstka ludzi, która szybko potem o tych dylematach zapomina. Dlatego u nas się to przyjęło. W krajach skandynawskich, w Holandii, by to nie przeszło. Po pierwsze, w innych krajach odpowiednio jest skonstruowane prawo, po drugie, tamte społeczeństwa nie tolerują takich rzeczy. Partia, która robiłaby takie prezenty swoim działaczom, po prostu przegrałaby wybory.

To wyjątkowo piękny prezent dla opozycji, która nie wypuści okazji z rąk.
Trzeba by się przyjrzeć, czy opozycja nie robi podobnych rzeczy. To nie takie proste.

Był Pan wojewodą, doradzał Pan rządowi. Naoglądał się Pan podobnych historii?
Oczywiście, że tak, a dotyczyło to działaczy znacznie niższego szczebla niż pan Ostachowicz.

W spółkach w Łodzi?
Niekoniecznie w Łodzi, ale w naszym województwie. W spółkach, których organem założycielskim był wojewoda, dostawali kontrakty, w których określano ich wynagrodzenie na przykład jako 30-krotność przeciętnego wynagrodzenia w kraju. To było zanim ja zostałem wojewodą, ja oddałem tę sprawę do prokuratury. I co z tego? Nic. Normy prawne były tak sformułowane, że można było to zrobić. I nie ma chętnych, którzy chcieliby te normy zmienić. Żadna partia się nie pali.

Mówi się, że w spółkach, których nie obejmuje ustawa kominowa, powinny być wysokie wynagrodzenia, żeby chcieli w nich pracować specjaliści z menedżerskiego topu. Pytanie, czy Igor Ostachowicz jest fachowcem, którego trzeba było kusić tak wielkimi pieniędzmi?
To była sprawa uznania premiera. Tak uznał i koniec. I teraz albo społeczeństwo powie "tak", albo powie "nie, my nie chcemy polityków, którzy robią takie prezenty swoim kolesiom". Gdyby społeczeństwo raz powiedziało, że nie chce i wyraziło to w głosowaniu, to by się to skończyło. Można działać inaczej, tak jak Obama w USA. Jak powstał kryzys, to zrobił się duży styk biznesu prywatnego z państwowym, bo w prywatny wpompowano setki miliardów z kasy państwa. Obama powiedział jednak wyborcom tak: musimy dać te pieniądze prywatnym firmom, ale ich menedżerowie dostaną specjalne stawki podatku dochodowego, żeby sami się nie obłowili. Wie pan, jakie to były stawki? W czasie, gdy korzystali z państwowych dotacji, mieli oddawać w podatku 93 procent tego co zarabiali. I państwo to egzekwowało.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Stefan Krajewski: Widziałem gorsze historie niż Ostachowicz - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki