Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kontrola finansów kampanii po fakcie to za mało [WYWIAD]

rozm. Sławomir Sowa
Filip Pazderski
Filip Pazderski archiwum prywatne
Z Filipem Pazderskim, ekspertem Instytutu Spraw Publicznych, rozmawia Sławomir Sowa.

Prowadzicie Państwo monitoring finansowania kampanii samorządowych. Czy zasady finansowania kampanii w Polsce, czyli środki przepływające przez konta, ograniczenie pułapu wydatków są wystarczające dla zapewnienia przejrzystości kampanii?
Bardzo dobrze, że takie zasady mamy, natomiast pewnym mankamentem jest fakt, że kontrola wydatków odbywa się dopiero po zakończeniu wyborów, kiedy od komitetów wyborczych spływają sprawozdania finansowe. Do tego dokumenty te są sprawdzane głównie pod względem formalnym, na przykład czy jest na nich podpis pełnomocnika finansowego danego komitetu. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że takie sprawozdania, to są tysiące stron materiałów. Nikt nie jest w stanie skontrolować na ich podstawie przeznaczenia poniesionych w trakcie kampanii wydatków, w tym czy faktury są opisane zgodnie z prawdą. Kompetencje i możliwości powołanych do tego organów są ograniczone.

Więc jak powinno wyglądać monitorowanie finansowania kampanii wyborczej?
Przede wszystkim należy je prowadzić jeszcze w trakcie trwania kampanii, kiedy na bieżąco można reagować na ewentualne nieprawidłowości. Organy wyborcze nigdy nie będą w stanie takiej kontroli przeprowadzić skutecznie, ponieważ nie są do tego powołane. W przypadkach wyraźnego naruszenia prawa mogą interweniować organy ścigania, ale one potrzebują wcześniejszego zawiadomienia i nie zajmują się sprawami mniejszej wagi. Dlatego potrzebny jest obywatelski monitoring wyborów i zainteresowanie jego prowadzeniem ze strony wyborców. Tylko w polskim prawie brakuje takiej instytucji, obecnej w wielu krajach europejskich. Myślę, że dobrze byłoby też, aby same komitety wyborcze dbały o standardy, publikując dane o ponoszonych wydatkach w trybie ciągłym, na przykład za pośrednictwem internetu. Ciekawy przykład można zaczerpnąć ze Słowacji, gdzie w tej chwili nie ma przepisów regulujących finansowania kampanii wyborczej, ale w ustawie, która wchodzi w życie w styczniu, przewidziano tak zwane otwarte konto. Wszystkie wydatki ponoszone przez dany komitet będą w trybie ciągłym do wglądu, każdy będzie mógł sprawdzić kto i ile wpłacił i na co zostały wydane pieniądze w kampanii.

Przejrzystość kampanii to nie tylko wydatki. Urzędujący burmistrzowie czy prezydenci ogłaszają otwarcie dróg, przystanków, ale twierdzą, że to nie kampania...
To rzeczywiście jest problem, bo samorząd z mocy ustawy powinien informować o swoich działaniach. Trudno tu jednak przeprowadzić wyraźną linię podziału, jeśli taka działalność odbywa się podczas kampanii. Widzimy na przykład, że różne inwestycje są oddawane do użytku przed wyborami, ale jeśli taki był harmonogram prowadzenia inwestycji, to trudno to podważyć. Inna sytuacja jest, gdy taki włodarz podczas otwarcia nowego budynku czy drogi zaczyna mówić też o swoich planach na przyszłą kadencję - to już będzie element zabronionej w tym wypadku kampanii. Według mnie, najbardziej uczciwym działaniem kandydujących szefów samorządów byłoby wzięcie urlopu na czas kampanii. I niektórzy prezydenci, burmistrzowie czy wójtowie już tak robią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki