Tym samym słowo ciałem się stało, bo przecież rzeka miłości od kilku miesięcy nieprzerwanym strumieniem płynęła z ust pani prezydent. Jednocześnie wyborcze hasło w innym świetle stawia zarzut publicznie wyartykułowany przeciw radnym opozycji "Wy nie kochacie Łodzi". Czyżby to była wyrafinowana pre-kampania szykująca grunt pod właściwy przekaz? Nie, to niemożliwe, przecież Platforma brzydzi się nieuczciwymi kampaniami prowadzonymi w okresie przedwyborczym.
A swoją drogą, kochać - jak to łatwo powiedzieć. Zwłaszcza jeśli nie jest się pierwszym. Piliśmy w środę kawę z Piotrem Biliński, kontrkandydatem Zdanowskiej w listopadowych wyborach. No i zeszło na billboardy konkurencji. "Kocham Łódź"? - dziwi się Biliński, wyciągając z szafy ulotkę sprzed trzech lat, gdy kandydował do Senatu. A tam jak wół napisane: "Kocham Łódź".
Biliński w ogóle okazuje się prekursorem tegorocznych trendów. Bo gdy zeszliśmy na kampanię Tomasza Treli, i w tym przypadku Biliński uznał za stosowne sięgnąć do zasobów sprzed trzech lat. Trela udaje dziś "chłopca z ferajny", Biliński był wtedy "nieustraszonym", a właściwie "nieuwikłanym". Obie kampanie łączy mroczny i mocno filmowy charakter. To pokazuje, jak ciężko dziś wymyślić proch.
Myśląc nad hasłem i wyglądem billboardów warto też zwrócić uwagę na jeden aspekt. Miesiąc temu pokusiliśmy się w Forum o szyderczy ranking postaci, które "najmocniej nie kochają Łodzi". Bo niektóre wyznania po prostu do szyderstwa prowokują. Gazeta żyje jeden dzień i ślad po niej ginie, ale co będzie, jeśli kosztowny billboard sprowokuje wandala trawionego dysonansem poznawczym?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?