Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Kamień" w Teatrze Studyjnym. Sceniczna "Gruba Berta" bije w publiczność [RECENZJA]

Łukasz Kaczyński
Alicja Juszkiewicz (jako Mieze, Żydówka i posesorka domu) oraz Barbara Wypych (Wirtha) w jednej z głównych scen spektaklu
Alicja Juszkiewicz (jako Mieze, Żydówka i posesorka domu) oraz Barbara Wypych (Wirtha) w jednej z głównych scen spektaklu Mikołaj Zacharow/Teatr Studyjny
Na dość kameralnej scenie dramat "Kamień" Mariusa von Mayenburga reżyser Grzegorz Wiśniewski zmienił w armatę o potężnej sile rażenia.

Aż cztery premiery odbyły się w weekend na łódzkich scenach, ale to "Kamień" w reżyserii Grzegorza Wiśniewskiego w Teatrze Studyjnym jest artystycznym wydarzeniem. Nie tylko weekendu! To jedno z najlepszych, najbardziej piorunujących przedstawień kilku minionych sezonów.

Teatr Grzegorza Wiśniewskiego powstaje nie ze zlepku emocji, chwilowych "olśnień" i podejrzanych skojarzeń reżysera, ale z pracy surowego intelektu. Chłodny, przemyślany i domknięty. W duchu np. Kazimierza Dejmka - raczej rzemiosło niż "mistyka" i "szamanizm", a ileż w nim buzujących emocji (i jak kierowanych), ileż teatralnego "mięsa".

"Kamień" wpisuje się w jeden z istotnych dla Wiśniewskiego tematów - niemieckie (po prostu ludzkie) rozliczenia z koszmarem hitleryzmu (władzy totalnej, złudnie stawiającej człowieka na chwilę ponad jego ziemską kondycją) - wątki znanego z wybitnych spektakli "Przed odejściem w stan spoczynku" (Teatr im. S. Jaracza w Łodzi) i "Zmierzch bogów" (Teatr Wybrzeże w Gdańsku). Wybitności nie można odmówić "Kamieniowi". Swym dramatem z 2008 r. von Mayenburg pokazał, że o tych rozliczeniach wciąż można mówić w sposób świeży i głęboki. Umieszczając akcję w jednym domu, wiarygodnymi świadkami historii uczynił... przedmioty. Jak ten po kryjomu zakopany kamień, który mógłby dowieść, że wojenna historia niemieckiego weterynarza Wolfganga (Maciej Miszczak) i jego żony Wirthy (Barbara Wypych) nie był tak chwalebna, jak przez lata słuchali ich potomkowie. Jak te zepchnięte przez Wiśniewskiego (reżysera, scenografa i reżysera znaczącego tu światła w jednym) meble kolejnych mieszkańców budzącej zazdrość posiadłości. To rzeczy znają prawdę (główny temat "Kamienia"), ale nie mówią. Inaczej niż człowiek, który w obawie przed kompromitacją ucieka od prawdy o chwilach słabości lub demonów historii, którym się oddał.

Na kameralnej scenie teatru "filmówki" Wiśniewski stworzył świat o szekspirowskiej głębi, eksplodujący siłą kilku megaton. Wspaniale przemawia jego teatralny język, posługujący się spotęgowaniem znaczeń i zagęszczeniem czasu akcji w pojedynczych scenach (jak samobójstwo Wolfganga), silnym, bo przez skrót, projektowaniem świata wewnętrznego postaci (jak bombardowanie, przed którym małżeństwo ucieka do piwnicy). Apogeum kolejnych pomysłów przypada na najbardziej dramatyczne zdarzenia nielinearnie biegnącej akcji. Z czasem gasną i postaci znów lądują przy tym samym stole. Dla nich, inaczej niż dla widzów, prawda jeszcze nie w pełni się objawiła...

Mistrzowska praca Grzegorza Wiśniewskiego z utalentowaną aktorską młodzieżą z "filmówki" skończyła się stworzeniem sześciu postaci, z których każda ze sceny na scenę jest pogłębiana i jawi się w coraz to innym świetle (a grają świetnie w różnych planach czasowych). Każda z ról godna jest oklasków, ale kluczowa jest tu postać Wirthy, seniorki rodu, którą z całym bogactwem środków Barbara Wypych czyni parodią Makbeta (w spódnicy).

Stół, przy którym się rozmawia. Fortepian jako trumna dla minionej kultury. Histeryczne zawodzenie klezmerskiego śpiewaka. To wszystko przecież kiedyś było w teatrze, ale talent reżysera wydobywa te znaki z banału odwołań. Wielki, choć kameralny teatr.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki