"Bogowie" Łukasza Palkowskiego kreują bohatera atrakcyjnego dla masowego widza, akceptowalnego dla szerokiej rzeszy odbiorców pomimo światopoglądów różnic, doskonałą postać kina popularnego. I to bohatera na kilku poziomach. Przede wszystkim jest to "samotny jeździec", Zbigniew Religa, gigant sztuki lekarskiej, kardiochirurg opętany wizją uruchomienia w siermiężnej Polsce pierwszej połowy lat 80. programu transplantacji serca, który mimo charakterystycznego przygarbienia nie ugnie się przed żadną przeciwnością.
Druga płaszczyzna to środowisko lekarzy, w którym jak wszędzie są ludzie mali i tchórze, ale zarazem to oni są do dna serca ludźmi poświęcającymi się swej pracy, ostatnią instancją na tym padole, której możemy i musimy ufać, w której ręce oddajemy życie. Dalej mamy jeszcze samą medycynę - dziedzinę opartą na racjonalnym podejściu do człowieka i jego ciała, w której jednak ciągle zdarzają się cuda, która odżegnując się od czarów ma w sobie coś magicznego i która potrafi dosłownie zajrzeć w głąb naszego serca, by zadając rany zabliźniać inne, poważniejsze.
Religa w filmie Palkowskiego to bohater, jakiego dziś bardzo potrzebujemy. Zdecydowany, przedkładający działanie nad gadanie, wierzący w siebie, ale mający na względzie drugiego człowieka, potrafiący pokonać trudności samym sobą, a nie przynależnością do jakieś kliki. Taki Religa przywraca nadzieję, że nie wszystko stracone; przekonanie, że można coś osiągnąć idąc własną drogą i nie wdając się w budzące obrzydzenie relacje; wiarę, że są wartości ważniejsze, niż wszystko to, czym się nas na co dzień karmi w telewizjach, internetach, tabletach; poczucie, że rozpanoszone w polityce, ośrodkach decyzyjnych i różnych instytucjach "gnojki" nie są wieczne.
Palkowskiemu udało się to, z czym polskie kino latami miało problem - zrobił świetnie skonstruowane gatunkowe, inteligentne kino środka, które wywołuje emocje i uczciwe wrażenie ważności, naturalnie wciąga w swój świat, a jednocześnie sprawia, że choć przez chwilę po wyjściu z kina widz chce być lepszym dla siebie. W takich sytuacjach za komplement dla polskiego filmowca uznaje się porównanie: jak w amerykańskim kinie. Bo za oceanem takie filmy i takich bohaterów potrafią tworzyć od lat...
Talent reżyserski Palkowskiego otrzymał wsparcie w bardzo dobrym scenariuszu Krzysztofa Raka, kolejnym elemencie filmu, do którego przez długi czas polskie kino szczęścia nie miało. Tutaj mamy trafnie rozłożone akcenty, zwroty akcji, napięcie, celne dialogi, właściwie i na wystarczającym poziomie do trzymania w napięciu scharakteryzowane postaci. Panowie idealnie zrównoważyli powagę i luz, używając nawet tak zgranych w kinie emocjonalnych motywów, jak cierpiące dziecko czy mająca wywołać łzy pluszowa zabawka, w sposób wyważony, nie wytrącający z nastroju całości. Podkreślając świetne dopasowanie poszczególnych składników filmu nie można pominąć zdjęć Piotra Sobocińskiego i muzyki Bartosza Chadeckiego.
By ekranowy Zbigniew Religa był bohaterem z krwi i kości, należało zatrudnić Tomasza Kota. To znakomita rola, z najwyższej półki, fantastycznie zbudowana na wyrazistych detalach, z użyciem środków, które wzorcowo sprawdzają się w takim rodzaju kina, jakie zaproponowali twórcy filmu. Dzięki Kotowi bez mrugnięcia okiem wierzymy w intencje i motywy postępowania Religi, szczerze uczestniczymy w zawodowych wzlotach i alkoholowych upadkach bohatera, współodczuwamy cenę, jaką musi płacić za postawę i pracę, która stała się jego wiarą i życiem. Nie ma tu zresztą żadnych aktorskich potknięć, bo i cały drugi plan jest świetny.
Palkowski charyzmatycznemu Relidze, buntownikowi z ważnym powodem, pozwala kląć, pić, bywać niesprawiedliwym dla współpracowników, ale wszystko po to, by tym pełniej umościć w naszych sercach człowieka, który bił się o serca bicie. I nawet, gdy może zbyt łatwo przemyka się na pewnymi kwestiami, zbyt jednostronnie przedstawia kontrowersje (czy dając do dziś nowe życie wielu chorym, nie ujął kilku chwil swoim pierwszym pacjentom - a może inaczej nie było można?), zrobił z sercem film, który jak Religa pacjentów, na pierwszym miejscu stawia publiczność.
"Polak Polakowi nawet klęski zazdrości" - mówi w filmie Władysław Kowalski jako dr Jan Moll (który pierwszy w Polsce przeszczepił serce - w 1969 roku, w łódzkim szpitalu im. Sterlinga). Rodacy, możecie teraz śmiało zazdrościć Łukaszowi Palkowskiemu sukcesu.
OCENA: 4/6
BOGOWIE
Polska, dramat
reż. Łukasz Palkowski
wyst. Tomasz Kot, Piotr Głowacki, Jan Englert
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?