Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzki wkład w pokonanie Niemców

Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera
Dariusz Kuczmera Grzegorz Gałasiński
Chociaż Łódź pogrążona jest dziś w piłkarskim kryzysie, to jednak każdy kibic-mieszkaniec naszego regionu może wysoko podnosić głowę, bo my też mamy wkład w historyczne zwycięstwo nad Niemcami.

Był marzec 2005 roku, kiedy na parkingu stadionu Widzewa zaparkował auto młody, niespełna 22-letni człowiek, wyjął torbę z bagażnika i pobiegł na pierwszy trening w łódzkiej drużynie. Chwilę pogadał ze mną wtedy Wojciech Szymański, nowy wówczas sponsor Widzewa, który ze swojego dawnego klubu Świtu Nowy Dwór przekazał właśnie do Widzewa tego zawodnika.

- Mówię Panu - zwrócił się do mnie Wojciech Szymański - że Jakub Wawrzyniak to przyszły reprezentant Polski. Mogę się założyć, że za kilka lat będzie grał w kadrze. Jaką on ma lewą nogę!

Nie założyłem się, a szkoda. Dziś Kuba, urodzony notabene w Kutnie, ma w CV zwycięstwo nad mistrzami świata.

Łódź i Głowno jak własną kieszeń zna bohater walki w środku pola z Niemcami Tomasz Jodłowiec. Jak syna traktował tego zawodnika prezes UKS Szkoły Mistrzostwa Sportowego im. Kazimierza Górskiego w Łodzi Janusz Matusiak. Tomek wyróżniał się w drużynie juniorów SMS i fachowcy wróżyli mu wielką przyszłość. W 2004 roku w wieku 19 lat przeszedł Jodłowiec do Widzewa, ale zagrał tylko pięć razy i został wypożyczony do Stali Głowno. Później zagrał raz (19 minut) w barwach ŁKS ze Szczakowianką i wyfrunął nam Tomek z łódzkiego gniazda. Nasze kluby nie były w stanie zatrzymać asa.

Identyczna sytuacja była z Maciejem Rybusem. Urodzony w Łowiczu piłkarz, futbolu nauczył się w Pelikanie i do dziś ma przyjaciół w swoim rodzinnym mieście. Co roku organizuje w hali turniej gwiazd połączony z licytacją koszulek na szczytny cel. Maciek działa jak magnes i zawsze hala wypełniona jest po brzegi. Łowicz jest dumny ze swego syna. Szkoda tylko, że jak w przypadku Jodłowca, Rybus dał się złowić Legii (poprzez Szamotuły), a nie zakotwiczył na dłużej w łódzkich klubach.

Kto wie, może właśnie łódzki klimat dla piłki uratował zdobywcę drugiego gola dla Polski w meczu z Niemcami Sebastiana Milę. Był rok 2008, gdy Daniel Goszczyński zgodził się na zatrudnienie Mili w ŁKS po kiepskim okresie gry w Norwegii. Ojciec Stefan Mila, były piłkarz Gwardii, był w dobrych stosunkach z właścicielem ŁKS. Mila nabrał oddechu w Łodzi i ruszył milowymi krokami w Polskę, czyli do Śląska Wrocław i do kadry - efekt wygrana nad mistrzami świata.

Nawet doskonale grający przeciwko Niemcom Wojciech Szczęsny poczuł co to wielki futbol właśnie w Łodzi. Gdy Widzew w 1997 roku zdobywał mistrzostwo Polski i awansował do Ligi Mistrzów, w bramce łódzkiej drużyny stał Maciej Szczęsny. Wojtek miał wtedy 7 lat i choć częściej przebywał z mamą w rodzinnej Warszawie, to bywał też na treningach taty w Łodzi. Patrzył na wielki Widzew i połknął zwycięskiego bakcyla.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki