Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Boks: Jak Andrzej Gołota w Wiśle telewizor sprzedał

Rafał Musioł
Gdy miałem walczyć na Śląsku wiedziałem, że nie założę zielonej koszulki, bo od razu przypomnielibyście sobie, że jestem z Legii - mówił nam pięściarz.

Z czym mi się kojarzy Śląsk? Z boksem. Czemu? Bo mnie się wszystko z boksem kojarzy, chociaż go nie lubię - śmiał się Andrzej Gołota, gdy przyjechał do Knurowa w styczniu 2010, gdy amatorska reprezentacja USA zmierzyła się z kadrą Polski.

Jednego z najpopularniejszych pięściarzy znad Wisły zaproszono wówczas na konferencję do Gliwic.

- Ładne miasteczko. Jest tu jakiś porządny gym? Może się nawet przeprowadzę, ale nie wiem co na to Mariola. Musielibyście sami to z nią załatwić - mówił Gołota do organizatorów.

Charakterystyczne poczucie humoru niedoszłego czterokrotnego mistrza świata w wadze ciężkiej to jeden z jego znaków firmowych. Ale śląskich skojarzeń powinien mieć więcej, także z czasów amatorskich, gdy przyjeżdżał tu z warszawską Legią na mecze ligowe i gdy w 1990 roku zdobywał indywidualny tytuł mistrza Polski w Jastrzębiu. Chociaż pewnie nie zapadło mu to szczególnie w pamięci, bo finałową walkę wygrał walkowerem.

- Już ja dobrze wiem, co myślicie o Legii. Dlatego w czasie zawodowej walki w Katowicach pamiętałem, żeby nie zakładać zielonej koszulki, bo przecież kojarzyłaby się wam z tym klubem i byście na mnie gwizdali - twierdził z kolei w 2007 roku, gdy miał już za sobą pamiętny występ w katowickim Spodku.

Tamta gala, organizowana przez Bogusława Bagsika, prze-szła do historii polskiego boksu. Biznesmen i bohater dużych afer ściągnął do Spodka nie tylko Gołotę, ale i Tomasza Adam-ka, a przed ich walkami chorągiewkami wymachiwał sam Don King, legendarny amerykański promotor. Inna sprawa, że po imprezie do naszej redakcji wydzwaniali przedstawiciele firm, którym Bagsik nie zapłacił za usługi.

- Fajny ten Spodek jest, w USA też dałby radę, bo oni lubią takie klimaty UFO - pół żartem pół serio przyznał po pojedynku czterokrotny pretendent do tytułu mistrzowskiego. - Jak mnie jeszcze kiedyś zaprosicie z Donem to wpadnę jeszcze raz.
Przygotowując się do starcia z Jeremy Batesem, wygranego przez nokaut w drugiej rundzie, Gołota miał okazję spędzić na Śląsku nieco więcej czasu. Jego bazą treningową był ośrodek Startu w Wiśle.

- W czasie zgrupowania, jako amator, sprzedałem tu telewizor. Pani Basia Jakubiak, która pracowała w kawiarni (i nadal w niej była w 2007 roku - przyp. red.) kupiła sobie magnetowid, który nie chciał współgrać z jej starym telewizorem - wspominał Gołota. - A ja telewizji oglądałem niewiele, więc postanowiłem jej sprzedać swój. No to wsiedliśmy do mojego audi i w środku nocy pojechaliśmy do mnie do Warszawy. Wtedy najlepiej poznałem Śląsk, a właściwie jego drogi. Mieliście się czym pochwalić w porównaniu z resztą kraju, na gierkówce szło zdrowo naciskać gaz. Dlatego wycisnąłem z samochodu moc naddźwiękową, nie wiem, czy ktoś od tamtego czasu poprawił mój rekord - dodał ze śmiechem.

Być może dlatego Gołota chę-tnie się zgodził, gdy poproszono go kilkanaście dni temu o otwarcie wielopoziomowego skrzyżowania w Częstochowie, gdzie w sobotę stoczy najprawdopodobniej ostatnią w karierze walkę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!