Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Arkadiusz Majsterek: Trzeba kształcić specjalistów w bardzo wąskich branżach

Piotr Brzózka
Arkadiusz Majsterek jest właścicielem firmy jubilerskiej A&A
Arkadiusz Majsterek jest właścicielem firmy jubilerskiej A&A Grzegorz Gałasiński
Dotąd studenci, opuszczający mury uczelni, nic nie potrafili. Dobrze się czuli, mieli wysokie aspiracje, tylko przystosowanie do pracy bardzo słabe - mówi Arkadiusz Majsterek , szef Rady Biznesu na Wydziale Ekonomiczno-Socjologicznym UŁ

Zaczął się nowy rok akademicki, tysiące studentów maszerują na zajęcia, wielu z nich myśli, że sukces w życiu mają gwarantowany wraz z dyplomem. A ilu z nim tak naprawdę się powiedzie w przyszłym życiu zawodowym?
Trzeba najpierw zdefiniować, czym jest sukces. Dla niektórych będzie nim samo skończenie studiów - i myślę, że taki sukces większość odniesie...

Fakt, nie jest to dziś szczególnie trudne...
Jak pamiętam moje młode lata, samo skończenie studiów uchodziło już za duży sukces. Ale wtedy po studiach była praca. Dziś o pracę trzeba walczyć. Sukcesem dla innych będzie zdobycie dobrej pracy i pozycji społecznej, dla jeszcze innych - założenie własnej firmy. Niektórym sama firma nie wystarczy, bo będą chcieli mieć dobrze prosperującą firmę. Dla wielu dziewczyn sukcesem będzie poznanie fajnego mężczyzny i założenie z nim rodziny. Więc pojęcie sukcesu jest bardzo rozległe, dlatego ciężko odpowiedzieć na takie pytanie.

To zapytam inaczej: czy wielu absolwentów ekonomii czy zarządzania będzie po studiach skazanych na sprzedawanie kebabów?
Gdyby mieli te kebaby produkować i sprzedawać na cały świat, to byłoby wspaniale. A ilu będzie tylko stać za ladą, to zależy od wielu czynników - od gospodarki europejskiej, kierunku studiów, jaki kończą, ich osobistej aktywności, co robią w czasie studiów, czy odbywają praktyki w wakacje, czy są w kołach naukowych, organizacjach pozarządowych.

Mamy młodego, zdolnego, aktywnego człowieka, który chce związać przyszłość z Łodzią. Czy ta Łódź zaoferuje mu dobrą pracę?
Łódź jest obecnie na bardzo dobrym etapie rozwoju. Po 20 latach zapaści, gdy nic się nie działo w mieście, teraz są wielkie inwestycje infrastrukturalne. Jak zostaną skończone, Łódź skomunikuje się z całą Europą, dostrzegą nas koncerny międzynarodowe, firmy deweloperskie, handlowe, produkcyjne, zaczną się na większą skalę budować centra logistyczne. Jeśli władze miasta będą prowadzić ekspansywną politykę, marketingowo dobrze skorelowaną z biznesem, to jest szansa, że za dwa lata Łódź będzie na innym poziomie niż dziś.

I mamy się tak cieszyć z logistyki? To jest satysfakcjonujący poziom?
Oczywiście, że najlepiej by było, gdyby weszły biura badawcze i zatrudniały absolwentów w sferze wysokich technologii, ale o tym można tylko pomarzyć. Logistyka to kierownicy hal, wózkarze i obsługa - rzeczywiście nie buduje to mocnej wartości dodanej. Ale mamy też BPO - to takie stadium pośrednie - praca przy dokumentach, obsłudze międzynarodowych firm. To też nie jest wysoka półka, ale lepiej jest mieć 500 miejsc za takimi biurkami, niż nie mieć nic. Część tych ludzi będzie awansować, wchodzić w struktury europejskich firm. Wiem, że byłoby lepiej mieć tu centra badawcze, wysokie technologie, siedziby firm. Ale do tego muszą też przygotowywać uczelnie, poprzez plany zajęć, kontakty z biznesem. Nasza Rada Biznesu jest takim ciałem, które spotyka się regularnie i daje władzom uczelni wytyczne, jak skorelować naukę z biznesem.

Uważa Pan, że uczelnie powinny kształcić pod konkretne potrzeby pracodawców? Być wyższymi szkołami zawodowymi?
Trzeba kształcić wysokiej klasy specjalistów wąskobranżowych. Tylko oni mogą odnieść sukces w dzisiejszej gospodarce. Nie ma możliwości dobrego kształcenia na wielu płaszczyznach, wiedza z każdej dziedziny jest za głęboka, za skomplikowana, nie ma na to czasu. Tymczasem, jeśli ktoś będzie wyspecjalizowanym fachowcem, to zawsze znajdzie pracę. Najlepsze uczelnie w światowych rankingach kształcą bardzo wąsko. Dlatego, że w największych firmach pracownicy również podlegają wąskiej specjalizacji. Zajmują się albo tylko finansami, albo tylko górnictwem, albo tylko przemysłem chemicznym. Nie można być fachowcem we wszystkich branżach. Dotąd było tak, że studenci, opuszczający uczelnie, nic nie potrafili. Dobrze się czuli, mieli wysokie aspiracje i mniemanie o sobie, tylko przystosowanie do pracy bardzo słabe.
Miał Pan wykład dla studentów "Jak zarobiłem pierwszy milion". Młodzi ludzie na studiach myślą o zarabianiu milionów?
Każdy marzy o tym, żeby osiągnąć sukces. Niewątpliwie, karierę finansową może zrobić tylko ten, kto otworzy własny biznes. Zawsze przedsiębiorca, ten, który ma kapitał, będzie miał większe pieniądze niż ten, co wymyślił jakiś patent. Tak to już jest ułożone na całym świecie. Nie zarobi się wielkich pieniędzy pracując na uczelni albo dla jakiejś korporacji. Trzeba być właścicielem albo mieć udziały w firmie.

A Panu się dobrze w Łodzi miliony zarabia?
Na pewno łatwiej zarabiałoby się tam, gdzie gospodarka szybko się rozwija i gdzie są wielkie pieniądze. Łódź przez 20 lat nie miała szczęścia do rozwoju, Łódź się kurczy - w takim mieście ciężko się zarabia. Ale wiele firm daje sobie radę, ja widzę perspektywy dla miasta. Uważam, że w niedalekiej przyszłości jesteśmy skazani na sukces.

Żartuje Pan?
Nie. Jesteśmy miastem położonym centralnie, skrzyżowanie autostrad zaczyna się materializować, niedługo wszystkie drogi będą prowadzić do Łodzi. My wciąż przegrywamy walkę o inwestorów ze względów marketingowo-organizacyjnych. Z powodu słabego przygotowania ofert miasta. Ale to się od dwóch, trzech lat zmienia. Są targi w Europie, na które przyjeżdżają ludzie decydujący o lokalizacji inwestycji. Łodzi wcześniej na tych targach nie było. Dopiero teraz zafunkcjonowaliśmy z potężnym stoiskiem reklamowym, z bardzo dobrą obsługą i ofertą. Ludzie z Europy byli zaszokowani odkrywając Łódź.

A widzi Pan szokujące efekty tego zaszokowania? Wciąż ciężko jest w Łodzi sprzedać tereny inwestycyjne, gminie kilka razy nie udało się spieniężyć nawet hitowej działki obok Manufaktury.
Ale to nie jest dobra działka. Obok jest park, to dobra działka najwyżej pod zabudowę mieszkaniową. Ale mniejsza o to. Jeśli coś się robi dziś, to efekty widać jutro. Nic nie stanie się z dnia na dzień, po jednych targach. Jeśli się dobrze zareklamujemy u decydentów, od których zależą lokalizacje fabryk, to będzie to procentować.

Ma Pan swój sklep z biżuterią przy Piotrkowskiej. Prowadzi go Pan tylko dlatego, że mieści się w Pana kamienicy? Bo przecież większość stąd uciekła.
Piotrkowska na początku lat 90. żyła. Ale była inaczej zarządzana. Była przejezdna, można było parkować pod sklepem. Dziś jest deptak, który wygląda ładnie, ale dla nas jest nieekonomiczny. Sklepy podupadły, jest ciężko, nie mówię już nawet o ostatnich dwóch latach, gdy remont ulicy spowodował upadek handlu.

Słyszałem, że mówił Pan kiedyś o spadku obrotów rzędu 40 procent.
Jest ciężko. Koledzy, którzy prowadzą sklepy przy Piotrkowskiej od 20 lat, chcą je zamknąć, bo mówią, że nie zarabiają na czynsz. Miało być inaczej po remoncie, tak mówili ci, którzy o nim decydowali. A ja cały czas mówiłem, że jeśli nie będzie można wjechać samochodem, to handel na 4-kilometrowym odcinku nie ma szans się utrzymać. Klient jest dziś wygodny, każdy chce podjechać jak najbliżej. Gdybyśmy przy galeriach handlowych zamknęli parkingi, to za rok nie byłoby tam sklepów.

Może przesadzacie. Z końca parkingu przy Manufakturze jest dalej do niejednego sklepu niż na Piotrkowską z Wólczańskiej.
Miasto powinno wskazać lokalizacje dla parkingów, przeprowadzić przetargi na sprzedaż terenów bądź samemu zainwestować w budowę parkingów wielopoziomowych. Społeczeństwo staje się zmotoryzowane, będziemy potrzebować większej liczby miejsc parkingowych. Europejskie miasta budują metra bądź rozwijają sieć parkingową, Łódź jest na to skazana, tak samo jak na sukces.

Rozmawiał Piotr Brzózka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki