Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karl von Litzmann - "Lew spod Brzezin" rozniósł w pył carskich generałów

UM WŁ
To miała być krótka, intensywna wojna. Przeciągnęła się do czterech lat. Jednym z jej bohaterów został Karl von Litzmann - pruski generał i niezwykle zdolny dowódca

Wojna jest zawsze najsurowszym sprawdzianem armii. Dopiero w jej trakcie ujawniają się: siła, spójność, morale i wartość kadry. Takiej weryfikacji poddani zostali zwłaszcza oficerowie, którzy w 1914 roku wyruszyli na front. Spodziewali się szybkiego zwycięstwa, zdobycia Paryża czy Berlina jeszcze przed Bożym Narodzeniem. Tymczasem czekała na nich groza czterech lat okopów, gazów trujących, ognia cekaemów i ciężkiej artylerii, bombardowań. Wszystkiego, czego nikt nie przewidywał w najgorszych snach. W dodatku obie interesujące nas armie poniosły w niej klęski, zakończone obaleniem dotychczasowej władzy i upadkiem monarchii.

Pruscy generałowie ruszyli na front
Pierwszą wielką bitwą tej wojny była stoczona na przełomie listopada i grudnia 1914 roku bitwa pod Łodzią. Spotkały się w niej armie dwóch zaborców - 110 tysięcy Rosjan i 90 tysięcy Niemców. Po obu stronach walczyły tysiące Polaków.

Obydwa państwa miały wykształconych i doświadczonych dowódców, ale niezaprzeczalnie wojna wykazała wyższość strony niemieckiej. Dowodzili nią na tym froncie starsi, przeniesieni wcześniej do rezerwy pruscy generałowie.

Po stronie pruskiej wiodąca rola przypadła 65-letniemu generałowi Augustowi von Mackensenowi, któremu podlegała IX Armia. Przez całą bitwę czuwał nad swymi podwładnymi, znajdując rozwiązania adekwatne do sytuacji na froncie. Za umiejętne dowodzenie otrzymał najwyższy order wojskowy - Pour la Merite, obiekt marzeń każdego oficera. Jego dalsze sukcesy wojenne potwierdziły sławę. Wiosną 1915 roku pokonał Rosjan pod Gorlicami, przełamując ich front, następnie w czerwcu zdobył Lwów. We wrześniu pokonał i zdobył Serbię.

Latem 1916 roku odniósł błyskawiczne zwycięstwo nad Rumunią. Otrzymał za nie stopień feldmarszałka i jako jeden z pięciu generałów Order Wielkiego Krzyża Żelaznego. Był do końca niemieckim nacjonalistą, ale i jako konserwatywny monarchista przeciwnikiem Hitlera. Przeżył kapitulację Trzeciej Rzeszy, zmarł jesienią 1945 roku w wieku 96 lat.

Podwładnym Mackensena był generał Reinhard von Scheffer-Boyadel, dowódca Grupy Boyadella. Składała się ona z 3. Dywizji Gwardii, 49. i 50. dywizji rezerwowej, resztek 72. brygady piechoty i Grupy kawalerii. To one miały okrążyć od wschodu Łódź. Gdy prawie osiągał cel, niemal w ostatniej chwili, pod naciskiem wroga, podjął decyzję o odwrocie. Rychło okazało się, że z pozoru kontrowersyjny rozkaz uratował 60 tysięcy żołnierzy od niewoli. Za powstrzymanie w ten sposób natarcia Rosjan na Wrocław i Berlin otrzymał Pour la Merite. Do 1918 roku z sukcesami walczył na froncie wschodnim.

Lew spod Brzezin przystał do NSDAP i zyskał wdzięczność Hitlera
Z Łodzią najbardziej kojarzone jest nazwisko generała Karla von Litzmanna. Jeszcze przed wojną przejawiał dużą odwagę cywilną. Jako szef pruskiej akademii wojskowej przeciwstawił się cesarzowi - kosztowało go to przeniesienie do rezerwy, ale świadczyło o charakterze. Odwagę i odporność psychiczną potwierdził najpierw natarciem od Kutna do Gadki Starej. W tym momencie pojawiło się nowe zagrożenie na tyłach. Dlatego zarządził w tył zwrot i w 20-stopniowym mrozie wykonał morderczy odwrót, przerywając okrążenie rosyjskie pod Brzezinami. Ponosząc ogromne straty, dołączył do reszty sił niemieckich, co zapobiegło klęsce. Otrzymał Pour la Merite i tytuł Der Lowe von Brzeziny - Lew spod Brzezin.

Kolejne lata wojny potwierdzały jego sławę. W 1915 roku zdobył twierdzę Kowno, w 1917 roku kierował opanowaniem Mołdawii.

Po klęsce 1918 roku zaczął pisać pamiętniki. Bardzo bolał nad upadkiem bismarckowskiego ducha. Dlatego od lat 30. związał się z Hitlerem. Była to rzadkie zjawisko wśród cesarskiej generalicji, gardzącej "austriackim kapralem". "Lew spod Brzezin" zaskarbił sobie ogromną wdzięczność Fuhrera. Litzmanna wybrano do Reichstagu, w którym został marszałkiem seniorem. Aż do śmierci w 1936 roku był członkiem NSDAP. Słabość Fuhrera do "Lwa spod Brzezin" była tak wielka, że po włączeniu miasta do Rzeszy na jego cześć 11 kwietnia 1940 roku Łódź nazwano Litzmannstadt.
Różnie potoczyły się losy jego rodziny.
Syn Karl-Siegmunt kierował hitlerowską okupacją Estonii i albo zmarł po wojnie, albo ukrył się w Ameryce Południowej. Siostrzeniec generała Walter Lehwess-Litzman był pułkownikiem Luftwaffe. Co ciekawe, w niewoli sowieckiej został komunistą. W latach 50. ubiegłego wieku w NRD zakładał z sukcesami nowe, socjalistyczne lotnictwo - najpierw wojskowe, później cywilne.

Nieudolny generał zrzucał odpowiedzialność na innych
I na polu bitwy, i w dalszym życiu mniej szczęścia mieli dowódcy carscy. Frontem północno-zachodnim dowodził 60-letni generał Nikołaj Ruzski. Doświadczony na wojnie z Japonią, uzany za wybitnego sztabowca, tworzył nowy regulamin polowy, czyli biblię każdego oficera. Zawsze odznaczał się ogromną wiarą w sukces i spokojem. Zawiódł pod Łodzią, gdyż mimo rysującego się sukcesu wstrzymał natarcie 1. i 10. armii, co okazało się ratunkiem dla Litzmanna. Winę za to niepowodzenie potrafił zręcznie zrzucić na podwładnych. W następnym roku wprawdzie wygrał bitwę pod Przasnyszem, jednak stracił w niej trzy razy więcej żołnierzy niż pokonani Niemcy. W lutym 1917 roku przyczynił się do abdykacji cara Mikołaja II, czego ten nigdy mu nie darował. Zaraz potem, zdymisjonowany z powodu stanu zdrowia, wyjechał na Kaukaz. Tu w listopadzie 1918 roku wpadł w ręce bolszewików. Przywódca komunistów ormiańskich Gieorgij A. Artabekow zaliczył generała do zakładników i na cmentarzu w Piatigorsku osobiście poderżnął mu gardło kindżałem. Po siedmiu latach Artabekow zginął w katastrofie lotniczej zarządzonej - jak wielu uważa - przez Stalina.

Jednakże kozłem ofiarnym porażki pod Łodzią został niesławnej pamięci generał Paweł Rennenkampf. Jeszcze w lecie 1914 roku zawiódł on w Prusach Wschodnich, gdzie swą bezczynnością pomógł Hindenburgowi pokonać armię Samsonowa. W bitwie łódzkiej na jego 1. Armii skupiło się natarcie niemieckie. Sytuacja była ciężka, w dodatku Rennenkampf nie panował nad podległymi siłami.

Jego brak zdecydowania dał przeciwnikowi swobodę manewru. Po tej klęsce i śledztwie wielu zarzucało mu z racji niemieckiego pochodzenia zdradę, zwolniono go z wojska. Aresztowany po obaleniu caratu, z braku dowodów winy został zwolniony. Nie na długo. W marcu 1918 roku aresztowali go bolszewicy. Odmówił współpracy z nimi, dlatego po krótkim śledztwie, w czasie którego wydłubano mu oczy, został rozstrzelany na rozkaz dowódcy Armii Czerwonej Włodzimierza Antonowa-Owsiejenki.
Antonow-Owsiejenko tłumił w następnych latach krwawo antykomunistyczne bunty chłopskie, następnie zrobił karierę w dyplomacji sowieckiej. W latach 1930 - 1934 był posłem w Warszawie. W 1938 roku aresztowany na rozkaz Józefa Stalina, został rozstrzelany jako szpieg i wróg ludu, chociaż tuż przed egzekucją, a więc na niedługo, deklarował się jako bolszewik do śmierci.

Drugą "ofiarą" oskarżeń generała Ruzskiego był dowódca 2. Armii generał Siergiej Scheidemann. Mimo niemieckiego nazwiska był szczerym rosyjskim patriotą i wypróbowanym oficerem. Jego 2. Armia była ważnym elementem bitwy. Alibi dla rosyjskiej generalicji było niespotykane zagmatwanie sytuacji. W dużym uproszczeniu: 2. Armia rosyjska została okrążona przez siły von Schefera, którego z kolei równocześnie okrążał generał Plehwe.

Powstał niespotykany kocioł. Wymagał on żelaznych nerwów, dyscypliny i wzajemnego zaufania generałów. W tym momencie po raz kolejny zawiódł jako zwierzchnik Ruzski. Nakazując wycofanie się, otworzył wrota Niemcom. Jednak to Scheidemann został oskarżony o błędną oceną sytuacji i zdjęty ze stanowiska. Szybko otrzymał niższe stanowisko - dowódcy Turkiestańskiego Korpusu, z którym udanie walczył na Podolu.

Przeniesiony po upadku cara do rezerwy, ochotniczo wstąpił do Armii Czerwonej, w której organizował obronę Moskwy przed generałem Antonem Denikinem. Po zakończeniu wojny domowej dowodził dywizją. Szybko został aresztowany i prawdopodobnie zmarł w więzieniu, dzieląc los innych ufających komunistom.

Czwartym Rosjaninem, któremu Łódź nie przyniosła laurów, chociaż on otarł się o nie najbliżej, był generał Paweł Plehwe. Latem 1914 roku za skuteczną obronę pozycji w Galicji otrzymał Order Świętego Grzegorza, dowództwo 5. Armii i całego zgrupowania łódzkiego. Był autorem prawie udanego okrążenia grupy Scheffer-Boyadela. Zrezygnował z sukcesu na wyraźny rozkaz generała Ruzskiego. To niepowodzenie nie załamało go. W końcu 1915 roku otrzymał dowództwo frontu północnego. Postępująca choroba zmusiła go niedługo potem do dymisji. W tym czasie zaczął tworzyć pierwsze rosyjskie oddziały szturmowe, przeznaczone do niespodziewanego przerywania obrony niemieckiej. Zmarł w kwietniu 1916 roku w Moskwie. a

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki