Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: "Wyszedł z domu" Tadeusza Różewicza w realizacji Towarzystwa Tragos

Łukasz Kaczyński
Świetnie śpisali się Tomasz Kubiatowicz (na zdjęciu w roli sanitariusza) oraz grająca z rezonem Katarzyna Żuk (jako Ewa)
Świetnie śpisali się Tomasz Kubiatowicz (na zdjęciu w roli sanitariusza) oraz grająca z rezonem Katarzyna Żuk (jako Ewa) Janusz Szymański / materiały teatru
Duch teatralnej alternatywy sprzed lat, która chętnie sięgała po surowe w formie dramaty Tadeusza Różewicza, przenika zwłaszcza pierwsze sceny "Wyszedł z domu", spektaklu będącego pierwszą produkcją zawiązanego niedawno Towarzystwa Tragos.

Jest on w myśleniu o przestrzeni scenicznej, w sposobie istnienia w niej rekwizytów i poruszania się aktorów. Pojawia się on chyba mimowolnie i stopniowo wycofuje, nie jest więc próbą podjęcia dialogu z estetyką teatru niezależnego, raczej estetycznym powidokiem pracy reżysera, który przeszedł ciekawą drogę aż trafił na scenę państwowego teatru.

Podstawowy problem "Wyszedł..." to trudny do określenia stosunek Rzepki do napisanej pół wieku temu sztuki. Nie wiadomo, czy chce być jej wiernym, poszerzyć o nowe konteksty, czy też traktuje tekst jako punkt wyjścia do własnej analizy. Jeśli to pierwsze, to czemu służy heterogeniczna strona dźwiękowa przedstawienia, w której znalazło się miejsce na prześmiewcze posłużenie się piosenką Krzysztofa Krawczyka do określania kondycji żony Ewy (Katarzyna Żuk), jak i heavymetalem spod znaku zespołu Rammstein? Jeśli wybierzemy drugi wariant, to trudno określić drogę, jaką miały poprowadzić widza wstawione w przedstawienie "dodatki". Jeśli wybierzemy opcję trzecią, dlaczego w "Wyszedł z domu" czuje się atmosferę czasu, w jakim dramat powstawał? Nie wystarczy umieścić wśród rekwizytów telefonu komórkowego, którym córka Gizela (Magdalena Kaszewska) bez opamiętania robi wszystkim i wszystkiemu zdjęcia. Ani postawić w centrum uwagi postać kobiety, żony- z gatunku tych, które potrafią męża zagadać na śmierć, a życie ograniczają do "prac kuchennych".

Dla Ewy (bardzo dobrze, dynamicznie i z rezonem zagranej przez Katarzynę Żuk) prawdziwy dramat wynikający ze zniknięcia męża (a potem pojawienia się, ale ogarniętego amnezją) to lęk przed samotnością, ale też przed życiem w pojedynkę, nie doklejoną do boku innej osoby. Kryzys wiary oraz świadomość starzenia się i obumierania własnego ciała dociera do Ewy, ale trudno, by przemówiły one do widza, jeśli Ewa, ustawiona jako nieco farsowa postać, niemal zbywa je machnięciem ręki. Poruszane przez Różewicza, właściwe w całej twórczości, kwestie tworzenia się ludzkiej tożsamości na styku homo sapiens, homo politicus i homo sexualis są oczywiście i u Rzepki, ale raczej na sposób "zabawowy".

Reżyser staje po stronie zdominowanego przez kobiecość Henryka (granego przez świetnie czującego konwencję teatru absurdu Gracjana Kielara), dla którego amnezja okazuje się zbawieniem (od rodziny, konwenansów, społecznych ról, czczego życia), a przecież i Henryk grzeszy banałem w swych tyradach. Te jednak przedstawione są jako triumf "prostego człowieka".

To pierwszy spektakl Rzepki z tak dużą i profesjonalną obsadą. I udanie poprowadził on aktorów. Jest w "Wyszedł..." kilka ciekawie poprowadzonych scen (np. rozmowa Henryka z grabarzami) i jedna dogłębnie przejmująca - gdy rodzina dzieli Henryka-kościotrupa na części i bawi się nimi, na nowo tworząc ułomne byty. Z połączenia nekrofilii i tonu buffo tworzy się tu wymowna metafora. Warto też zwrócić uwagę na Tomasza Kubiatowicza z łatwością wcielającego się w policjanta, sanitariusza, grabarza i kolegę Henryka, który chętnie zajmie jego miejsce przy żonie. Już w pierwszej z ról nie brak drobnych, cieszących olśnień, które każą cieszyć się na pojawienie Kubiatowicza w kolejnym wcieleniu. A on nie zawodzi.

Reżyser Michał Rzepka wyrósł na teatrze alternatywnym. Widać to w spektaklu wystawionym w Teatrze Nowym im. K. Dejmka w Łodzi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki