Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sklepiki szkolne: czy brak czekolady, wafli i batonów oznacza bankructwo?

Krystian Dobrzański
Właściciel: Jeżeli nie będziemy mogli sprzedawać batonów, czekolad i wafli, to nie ma szans na utrzymanie sklepiku
Właściciel: Jeżeli nie będziemy mogli sprzedawać batonów, czekolad i wafli, to nie ma szans na utrzymanie sklepiku Mikołaj Suchan/Polskapresse
Czy wprowadzenie zakazu sprzedawania w szkołach tzw. śmieciowego jedzenia sprawi, że sklepy zbankrutują i znikną ze szkół?

Chipsy, słodkie napoje i fast foody mają po wakacjach zniknąć ze szkolnych sklepików i automatów. Przegłosowany przez Sejm zakaz nie podoba się właścicielom bufetów szkolnych.

- Jeżeli nie będziemy mogli sprzedawać batonów, czekolad i wafli, to nie ma szans na utrzymanie sklepiku. Mamy w ofercie suszone owoce i warzywa, ale co z tego... Dzieci ich nie kupują. Jeżeli dziecko nie kupi batonika u nas, zrobi to w sklepie na przeciwko. To nie jest rozwiązanie problemu. Już teraz nie sprzedajemy chipsów bo szkoła dba o zachowanie standardów zdrowego żywienia - tłumaczy pan Bogusław, właściciel sklepiku w Szkole Podstawowej nr 1 w Łodzi.

Podobnego zdania jest Piotr Zakrzewski, właściciel firmy Viva umieszczającej w szkołach automaty z jedzeniem. - Może od razu pozwólmy kupować słodycze tylko na dowód osobisty? Byłoby sprawiedliwie. Przecież dziecko i tak kupi batona gdzie indziej. W naszych automatach nie sprzedajemy chipsów, mamy za to ciastka zbożowe, ale mało kto je kupuje. Zakaz sprzedaży uderzy nie tylko w nas. Słodycze są produkowane z cukru, który pochodzi od polskich rolników - mówi.

Jak wynika z badań przeprowadzonych przez Polską Grupę Vendingową (firma instalująca automaty do sprzedaży m.in. słodkich batonów), w szkole do której uczęszcza 450 osób, jedno dziecko zjada 1,2 batona miesięcznie. Jak podnoszą członkowie PGV czekolada jest potrzebna do odpowiedniego rozwoju dziecka i nie powinno zakazywać się jej sprzedaży.

Wprowadzeniem ustawy nie przejmują się w Szkole Podstawowej nr 175 w Łodzi. Tu od kilku lat... sklepiku nie ma, a szkoła stara się, by na stołówce do każdego posiłku były dołączane owoce lub surówki. Dyrektor Beata Ciupińska zauważa jednak, że ważniejsza od zakazów jest edukacja dzieci i... rodziców.

Argumentów właścicieli sklepików nie przyjmuje poseł Halina Szymiec-Raczyńska z PSL, zastępca przewodniczącego sejmowej komisji zdrowia pracującej nad ustawą. - Społeczeństwo coraz bardziej otyłe. Nie ma co płakać, trzeba się przebranżowić i wprowadzić do asortymentu zdrowe rzeczy - mówi posłanka.

Za złamanie zakazu mają grozić kary od 1 do 5 tys. zł. Dyrektor będzie mógł też rozwiązać umowę z właścicielem sklepiku. Kontrola przestrzegania zakazu będzie prowadzona przez Państwową Inspekcję Sanitarną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Sklepiki szkolne: czy brak czekolady, wafli i batonów oznacza bankructwo? - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki