Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Balladyna" w Teatrze Małym w Łodzi jak "Lear" i "Makbet" w jednym [RECENZJA]

Łukasz Kaczyński
Witold Łuczyński (jako Grabiec zmieniony w "króla dzwonkowego") i Magdalena Drewnowska (jako Goplana)
Witold Łuczyński (jako Grabiec zmieniony w "króla dzwonkowego") i Magdalena Drewnowska (jako Goplana) Archiwum Teatru Małego
Premierze "Balladyny" w Teatrze Małym w Manufakturze towarzyszył benefis 50-lecia pracy artystycznej cenionego aktora Marka Kołaczkowskiego.

Po stokroć łatwiej wystawić współczesny dramat psychologiczny niż romantyczną z ducha tragedię Juliusza Słowackiego, obciążoną liczącą dziesiątki lat tradycją. Jak zrobić to bez przepisywania klasycznego tekstu i tworzenia z niego "wariacji na temat", a przy tym nie nudzić i nie wpaść w pułapkę teatru dla szkół? Odpowiedź na te pytania znalazł Mariusz Pilawski, aktor i reżyser, twórca Teatru Małego w Manufakturze. Wystawił on "Balladynę" w duchu Szekspira (Słowacki był pod jego silnym wpływem, ale też chciał pokazać swą niezależność), dowartościowując wpisane w tragedię elementy świata fantastycznego, przystającego do realnego i w niego ingerującego.

Widomym znakiem tego jest aranżacja przestrzeń sceny na mroczny las (scenografię opracowała Agnieszka Izydorczyk). Z sufitu zwisają płachty materiału pomalowane na sposób impresjonistyczny, z dominacją odcieni zieleni i czerni. Zacieniona przestrzeń między nimi wraz z filarami, które są nieusuwalną częścią pofabrycznej przestrzeni "Małego", sugestywnie imituje gęstwinę lasu nad jeziorem Gopło. Gdy akcja zostanie przeniesiona do zamku Kirkora ten las, ani tworzące go rekwizyty (cela Pustelnika) nie znikną, ale zmienią swe znaczenia - w końcu to Goplana (Magdalena Drewnowska), zakochana w Grabcu (Witold Łuczyński eksponuje plebejskie cechy postaci), kochanku Balladyny, gmatwa ludzkie losy, a zatem odciska piętno na całym świecie.

Ciekawie pomyślane zostały kostiumy, zwłaszcza dla postaci fantastycznych, Skierki (Jan Jakubowski) i Chochlika (Ewelina Kudeń-Nowosielska), którzy w zwiewnych ponczach i pomysłowo wykorzystanych maskach przeciwgazowych wyglądają jak wysłannicy Krainy Deszczowców (z "Porwania Baltazara Gąbki"). Duet aktorów świetnie odnajduje się w humorystycznych sytuacjach, które są kontrapunktem dla działań Goplany i Balladyny. Te najbardziej znaczące kostiumy przypisane są jednak do księcia Kirkora (Konrad Michalak) i jego świata. Wszyscy ubrani są w maskujące wojskowe mundury. Kostium nie służy tu od przykrycia aktora, ale od odkrycia immanentnej cechy tego świata. Wchodząc do niego mundur ubierze też Balladyna.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Co ważne, udało się sprawić, że podawany przez aktorów wierszowany tekst nie brzmi staroświecko tylko przystaje do stworzonego świata. Zrealizowano też starą zasadę, że aktor mówiący wierszem, wierszem się też porusza. To ciekawy i jedyny w tej chwili przykład takiego myślenia o tekście w Łodzi.

Świętujący 50-lecie pracy artystycznej Marek Kołaczkowski przemyca do roli Pustelnika (czyli wygnanego Popiela III) cechy obłędu króla Leara, a między Balladyną, czasem zaszczutą, bezwolną wobec losu, ale jednak posuwającą się do kolejnych zbrodni (niezły debiut Katarzyny Pilichowskiej, która mogłaby jednak nieco zróżnicować środki) a chłodnym i milczącym, wyrachowanym Kostrynem (Marek Lipski) udaje się związać relacje o sile, jaka łączy Makbeta z Lady Makbet.

Oczywiście nie brak tu pewnych wad czy niewykorzystanych szans. Do pierwszych zaliczyć trzeba pękające szwy dramaturgii w ostatnich scenach, gdy reżyser sięga po wyciemnienia. Do drugich - ciekawie poprowadzoną scenę zabójstwa Aliny, choć scena ta mogła być jeszcze inaczej - ciekawiej - ustawiona. Oto młodsza siostra odwraca się plecami do skrywającej nóż Balladyny nie dlatego, że czuje grozę sytuacji, ale wie, że nie ma szans. On raczej wierzy, że okazując zaufanie może zmiękczyć serce siostry - i srodze się myli. Mimo wszystko - wstydu nie ma, a jest o czym rozmawiać.

Jako luźną uwagę i ciekawostkę dodać można, że historycy teatru podkreślają, iż tragedie Słowackiego trafiały na polskie sceny w czasie ważnych zwrotów historycznych. Czy łódzka "Balladyna" z obejmującej tron królową, pod którą lud żyje w "grobowcu ciemnym", ma coś wspólnego z rzeczywistością czy to tylko przypadek - każdy sam sobie odpowie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki