Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jordi Savall: Żyjemy w chorym świecie. Musimy tak działać sztuką, by go naprawić [WYWIAD]

rozm. Łukasz Kaczyński
Jordi Savall
Jordi Savall Hervé Pouyfourcat/mat. festiwalu
Sto lat strasznych wojen w Europie przyniosło wiele wspaniałej muzyki - mówi Jordi Savall, który polską prapremierą projektu "War and Peace" rozpoczął 10. Międzynarodowy Festiwal Tansman 2014 w Łodzi.

Ostatni raz rozmawialiśmy cztery lata temu, przed koncertem "Jerusalem - miasto pokoju niebiańskiego i ziemskiego", który zaprezentował Pan podczas Festiwalu Tansman. Teraz w Łodzi odbędzie się polska premiera projektu "War and Peace" (rozmowa przeprowadzona została przed piątkową prapremierą - red.). W międzyczasie nagrywał Pan ze swoimi zespołami wiele płyt, wiele koncertował. Czy przez ten czas zmieniło się Pana podejście do wykonywania dawnej muzyki?
To zmienia się każdego dnia. Muzyka to refleksja na temat emocji i piękna. Każdy dzień przynosi nową perspektywę oglądu tych sfer życia i nowe doświadczenia, które kształtują cię jako muzyka. Dziś jestem już zupełnie innym człowiekiem, niż byłem wczoraj. Kiedy tworzysz muzykę, bierzesz coś obiektywnego - czyli nuty, które musisz napełnić ekspresją i duchem. To odnosi się także do programu każdego z koncertów, który jest niezmienny. Dwa dni temu wykonaliśmy program "War and Peace" w Brukseli i jestem przekonany, że w Łodzi będzie to całkiem inne wykonanie, mimo iż będzie to ten sam program i ci sami muzycy.

Niedawno powiedział Pan w Polskim Radiu, że pracując nad kolejnymi projektami myśli Pan w kategoriach malarskich, że kolor to pierwszy element muzyki. W jakich kolorach "namalował" Pan koncert "War and Peace"?
To będą wszystkie możliwe kolory. Od bardzo łagodnych kolorów fletów i instrumentów smyczkowych: skrzypiec, altówek, wiolonczeli, przez lutnie, trąby, kornety, teorbę, aż po głosy śpiewaków, mieniące się kolorami.

Tworząc program tego koncertu, skupił Pan uwagę nad muzyce baroku, dokładniej tej, która powstała w okresie wielkich wojen w Europie między latami 1614 a 1714...
Rok 1714 przyniósł zakończenie wojny o sukcesję hiszpańską. To był koniec walk, które objęły niemal całą Europę, w tym wojny trzydziestoletniej, wojny pomiędzy Wenecją a imperium otomańskim, wojny domowej w Anglii. Chciałem, by był to program, który przyniesie muzykę tego strasznego czasu i będzie służył słuchaczom refleksją nad nimi. To jest nasza refleksja nad faktem, że ta sytuacja zrodziła muzykę bodaj jedną z najpiękniejszych.

Te wojny wpłynęły w jakich sposób na procesy zachodzące w muzyce?
Oczywiście, mamy w programie wiele utworów, skomponowanych z myślą o konkretnych wydarzeniach, jak na przykład "Chwała Ojcu - jak było na początku" Georga Friedricha Haendela, napisany jako pochwała traktatu pokojowego z Utrechtu z 1714 roku. Ten stuletni okres jest pełen muzyki, uzależnionej od wojny, by wskazać utwory Samuela Scheidta, Johanna Rosenmüllera, Jean-Baptiste Lully'ego czy Johna Jenkinsa, którego "The Newark Siege" odwołuje się do wojny trzech królestw: Anglii, Szkocji i Irlandii.

Jenkins czy Scheidt nie są tak bardzo popularni i grani, przynajmniej w Polsce.
To prawda, ale to byli prawdziwie wielcy kompozytorzy.

Dla Pana jako muzyka są oni ważni?
Tak. Jednym z pierwszych albumów, które nagrałem z zespołem Hesperion XX, był "Ludi Musici" Scheidta. To było w 1978 roku. Bardzo piękna muzyka wybitnego kompozytora, który ma w dorobku także wspaniałą muzykę wokalną.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Co Pana zdaniem muzyka, ale też w ogóle sztuka baroku, powiedziała nowego o człowieku i jego naturze?
Myślę, że każda nowa sztuka przynosi nowy sposób mówienia o pięknie i emocjach. Po wyczerpaniu się poprzedniego języka, barok przeniósł emocje na bardzo wyrafinowany poziom. Niekiedy mówił o nich w sposób świadomie zawiły, osiągając element wirtuozerii wokalnej i instrumentalnej. Główna różnica między czasem renesansu a baroku polega na zainteresowaniu tego pierwszego sztuką antyku, odwoływaniem się do niej i czerpaniem z jej tradycji. Wszystko było wtedy bardzo dobrze zorganizowaną strukturą. W baroku nastąpiło poluzowanie tych rygorów - w muzyce dotyczyło to wykonawstwa, zwłaszcza wokalnego, czasem też instrumentalnego.

W swojej muzyce stara się Pan przywrócić dawny repertuar. Każdy album przygotowany z każdym z zespołów jest jak podróż do źródeł kultury europejskiej. Dziś Europa zmaga się z kryzysem, który ma źródła nie tylko w ekonomii, ale dotyka także kultury, religii, moralności. Gdzie Pana zdaniem leży największy problem, co robimy źle?
Widzę w tym część większego procesu. Jeśli sięgniemy do wiedzy o czasach renesansu i baroku, spostrzeżemy wówczas bardzo silną pozycję Kościoła, arystokracji i monarchów. Mniej więcej od czasów rewolucji francuskiej ten porządek został naruszony. Potem nastąpiły przejściowe czasy z XVIII wiekiem, kiedy były wciąż silne i charyzmatyczne postaci u władzy, jak na przykład Napoleon czy Bismarck. Do owego czasu mieliśmy jeszcze bogatą burżuazję, zamożne grupy społeczeństwa, które przekazywały wielkie sumy pieniędzy na budowanie sal koncertowych, oper, ale też szpitali i dworców kolejowych. Dziś mamy wiele niepodległych państw i wydaje się nam, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. Wiele ważnych rzeczy, jak opieka społeczna, wzięliśmy z kapitalizmu i komunizmu, ale jesteśmy już w świecie globalnym, gdzie biedni ludzi pozbawiani są kolejnych możliwości, a bogaci z każdym dniem stają się coraz bogatsi. Przy globalnych rynkach finansowych, które kierują masy kapitału ponad głowami krajów, nikt nie inwestuje w miasta w takim stopniu, jak powinno to się dziać. Bogaci bardzo łatwo mogą przenieść wpływy poza swój kraj, osadzając się w rajach podatkowych. Żyjemy w jakimś chorym świecie. W Hisz-panii jedna czwarta mieszkańców żyje w ubóstwie. Mamy wielki problem z młodymi ludźmi - nie ma dla nich pracy. Być może nigdy nie będzie. Ale to dotyczy wielu krajów. Myślę, że trzeba wymyślić nową "wojnę", w której główną rolę odegra sztuka, muzyka, bo kultura jest podstawą edukacji całych narodów. Ona może uczynić ludzi bardzej wrażliwymi na świat i siebie, ale jej miejsce jest marginalizowane. Jedną z podstawowych ludzkich cech jest dobroć. Gdy nie ma jej, nie ma jedności i sprawiedliwości. Gdy nie ma sprawiedliwości, ludzie zaczynają ze sobą walczyć. W powieści "Idiota" Dostojewski napisał: "Piękno uratuje świat" i ja się z tym zgadzam, bo piękno jest zawsze inspiracją dla serca. Ale do tego potrzeba edukacji. Teraz naszym zadaniem powinno być zmniejszanie ekonomicznych różnic między ludźmi - tymi, którzy nie mają nic, a tymi, którzy mają zbyt wiele. Życie na planecie, na której jeden procent ludzi dysponuje osiemdziesięcioma czy dziewięćdziesięcioma procentami bogactwa, jest niemożliwe. To jakaś tragedia. Nikt nie działa na rzecz zmiany tej sytuacji, mimo iż wszyscy ci bogaci ludzie mają potężny wpływ na finanse krajów i partie polityczne, ale są w nie uwikłani. To może skończyć się jakąś rewolucją. Obserwujemy coraz większą korupcję i marnotrawienie pieniędzy.

Również w Hiszpanii, która była przecież pierwszym krajem dotkniętym przez kryzys?
Tu jest tych zjawisk więcej niż gdziekolwiek indziej. Korupcja osiągnęła potworną skalę. Ludzie tkwią mentalnie w czasach generała Franco. Wielu polityków i przestępców jest ludźmi tamtych czasów, ludźmi dawnego reżimu. A my dzisiaj potrzebujemy polityków takiego formatu jak Ghandi i Nelson Mandela, którzy nie myślą tylko o samych sobie. Gdy kraje zżerane są przez chorobę, trzeba myśleć kategoriami większymi niż naród, mianowicie światowymi, kompleksowo. To jedyna możliwość, by zrobić coś dobrego i stworzyć coś naprawdę cennego.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki