Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

T-Mobile Ekstraklasa: PGE GKS Bełchatów - Legia Warszawa 0:3 [ZDJĘCIA, SKRÓT, RELACJA Z MECZU]

Paweł Hochstim
Bełchatowianie tylko przez pół godziny mogli mieć nadzieję na korzystny wynik meczu z Legią. Warszawski zespół już do przerwy prowadził 2:0, a w drugiej połowie jeszcze powiększył przewagę.

KLIKNIJ NA WYNIK, BY PRZEJŚĆ DO RELACJI MINUTA PO MINUCIE

[skrót z meczu już wkrótce]

Bełchatowianie przed meczem nie mogli mieć żadnych kompleksów, bo przecież w tym sezonie pokonali trzy pierwsze drużyny w tabeli - najpierw na wyjeździe Legię Warszawa, później Śląsk Wrocław w Bełchatowie, a na koniec Jagiellonię w Białymstoku. Wygrywając z Legią wskoczyliby na pierwsze miejsce w tabeli, co byłoby niewyobrażalnym szczęściem dla bełchatowskiego klubu. Niestety, ten mecz pokazał, że do Legii drużynie ze Sportowej jeszcze sporo brakuje.

Do straty pierwszego gola piłkarze trenera Kamila Kieresia prezentowali się zupełnie nieźle, być może nawet lepiej od Legii. Stworzyli sobie też dwie okazje bramkowe, ale Damian Szymański nie trafił w bramkę, a Paweł Komołow został zablokowany przez Guilherme. Ale, żeby być obiektywnym, trzeba pamiętać też o tym, że w 30. minucie tylko umiejętności Arkadiusza Malarza uratowały bełchatowian przed stratą gola po strzale Helio Pinto.

Trzy minuty później było już 0:1, a winna stracie bramki jest właściwie cała obrona, bo po dobrym zagraniu Ondreja Dudy tuż przed Malarzem znalazł się Jakub Kosecki i głową zapewnił Legii prowadzenie. Niestety, jedenaście minut później było już 0:2. Tym razem w roli podającego wystąpił Guilherme, a strzelającego Duda, który uciekł Adamowi Mójcie.

Gdyby nie błędy w kryciu, bełchatowianie do przerwy pewnie remisowaliby z Legią. Warszawska drużyna czekała na wpadki defensorów PGE GKS, choć przecież bełchatowianie po 15. kolejkach mieli najlepszą linię obrony w ekstraklasie. W ataku gracze Kieresia próbowali ostrzeliwać Dusana Kuciaka, ale do przerwy, choć oddali siedem uderzeń, ani razu nie trafili w bramkę.

Niestety, GKS nie miał dobrego pomysłu na to, jak odrobić straty z pierwszej połowy. Porównując do spotkanie do otwierającego sezon w Warszawie można pokusić się o prostą ocenę - bełchatowianie zagrali słabiej, niż wtedy, a legioniści lepiej. Od momentu, w którym najniższy na boisku Kosecki głową skierował piłkę do bramki Malarza, Legia ani przez moment nie mogła poczuć się zagrożona.

Trudno było zresztą nie odnieść wrażenia, że gracze PGE GKS niespecjalnie próbowali te straty odrobić. Można było nawet pomyśleć, że nie chcą odsłonić się i ryzykować straty kolejnych goli. Kto wie, może ligowe 0:5 w Poznaniu z Lechem i pucharowe z Piastem w Gliwicach siedzi jeszcze w głowach bełchatowskich piłkarzy?

Legia była zadowolona z prowadzenia, ale kilka razy postanowiła jeszcze sprawdzić Malarza. Bramkarz PGE GKS świetnie obronił uderzenie głową Michała Żyry, ale w 70. minucie popełnił jedyny błąd w tym meczu, na szczęście bez konsekwencji. Z dystansu huknął Jakub Rzeźniczak, Malarz wypluł piłkę przed siebie, ale próbujący - zresztą nieskutecznie - dobijać Marek Saganowski był na spalonym.

Kwadrans przed końcem meczu znów zagapili się piłkarze PGE GKS we własnym polu karnym, co wykorzystał Jakub Rzeźniczak. Wychowanek Widzewa głową po rzucie rożnym ustalił wynik spotkania na 3:0.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki