Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cisza powyborcza jak makiem zasiał

Marcin Bereszczyński
Grzegorz Gałasiński
Wszystko, co radni mijającej kadencji mieli do powiedzenia, wypowiedzieli ostatniego dnia kampanii wyborczej. A potem, po dniu wyborów, nastała cisza jak makiem zasiał. Ze strony radnych nie zaplanowano żadnej konferencji prasowej, briefingu, czy choćby stanowiska rozsyłanego wszem i wobec. Zapadła cisza. Ta cisza powyborcza jest nawet "bardziej cicha", niż cisza przedwyborcza.

Dzień przed wyborami było przynajmniej zawiadomienie o złamaniu ciszy wyborczej. A przecież problemy miasta nie zniknęły. Są takie same, jakie były w kampanii. Ale przez cały mijający tydzień politycy nie interesowali się problemami Łodzi, bo mieli ważniejsze sprawy na głowie. Interesowało ich tylko, czy dostali się do Rady Miejskiej, czy może jednak zostali odsiani przed sito wyborców.

Od wakacji trwały nieustanne spekulacje dotyczące projektu budżetu na 2015 rok. Założenia budżetowe przedstawione przez prezydent Łodzi wzbudzały wielkie emocje w opozycji. Wieściła ona, że będą podwyżki czynszów, cen biletów MPK, a zadłużenie osiągnie niespotykany poziom, a wręcz miastu grozi bankructwo. Opozycja zażądała projektu budżetu w trakcie kampanii wyborczej. Z jednej strony miała rację, chcąc poznać zapisy planowane na przyszły rok. Z drugiej strony prezydent Łodzi nie chciała grać zapisami budżetowymi w kampanii i miała do tego prawo, bo po jej stronie stała ustawa. Opozycja uznała, że projekt budżetu jest tajny, bo pewnie znajduje się w nim wiele zapisów szkodliwych dla miasta i łodzian.

Radni wyciągnąli ze swoich skrytek projekt budżetu na 2015 roku w poniedziałek powyborczy. Dostali ten dokument na płycie CD. Schowali płytę na dno teczek lub torebek, bo woleli odświeżać stronę z komunikatami Państwowej Komisji Wyborczej. Nagle okazało się, że najważniejszy dokument z kampanii wyborczej, czyli projekt budżetu, przestał interesować opozycję. Nikt nie zwołał w tej sprawie konferencji prasowej. Opozycja przestała wieszać psy na kondycji finansowej miasta. Przestała interesować się raportami Najwyższej Izby Kontroli. Problem edukacji seksualnej w szkołach też przestał budzić kontrowersje. Politycy przestali nawet przyglądać się postępom przy budowie trasy W-Z.

Takiej ciszy, jak w minionym tygodniu nie było nawet w wakacje. Wydawało się, że okres urlopowy bez sesji i komisji Rady Miejskiej powinien być spokojny. Tak wcale nie było. Radni ciągle zwoływali konferencje, aby podzielić się przemyśleniami, jak uzdrowić miasto. Te przemyślenia zniknęły w obliczu ryzyka utraty mandatów radnych.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Grobowa cisza w ostatnim tygodniu dotyczyła wyłącznie działalności publicznej radnych. W magistracie byli oni częstymi gośćmi. Najczęściej można było spotkać ich przed siedzibą Miejskiej Komisji Wyborczej w Łodzi. Przychodzili sprawdzić, czy przewodniczący komisji wywiesił listę z nowym składem rady.

Prezydent Zdanowska zapewniła, że ma rozpisany każdy dzień aż do drugiej tury wyborów. W rozpisce było, co ma ogłosić łodzianom, o czym ich powiadomić, co czeka ich w najbliższych dniach. Wydawać by się mogło, że inni kandydaci na prezydenta Łodzi też mają plan działania na drugą turę. Można było przypuszczać, że będą ten plan realizować bez względu na to, czy do tej drugiej tury uda się im załapać. Nikt jednak nie odważył się wystąpić publicznie. Jedynie John Godson pogratulował zwycięstwa Hannie Zdanowskiej, zaś Agnieszka Wojciechowska von Heukelom, Piotr Biliński i Piotr Misztal złożyli wniosek o ponowne przeliczenie głosów oddanych w Łodzi. Jak widać, ich działalność dotyczyła tylko wyborów samorządowych, a nie problemów, z jakimi boryka się Łódź.

Problem ciszy powyborczej dotyczy radnych wszystkich opcji. Przecież osoby z zaplecza politycznego prezydent Zdanowskiej również robiły w kampanii wszystko, żeby zaistnieć. Nawet ci radni, którzy ani razu nie zabrali głosu na sesjach i komisjach Rady Miejskiej, a ich zadanie w samorządzie polegało tylko na podnoszeniu ręki przy głosowaniu w taki sposób, w jaki nakazał przewodniczący ich klubu. Te osoby też zamilkły.

Przez cały tydzień spotkałem wielu kadydatów do Rady Miejskiej. Żaden z nich nie poruszał innego tematu, niż wynik wyborczy. Wyjątkiem był kandydat do sejmiku, z którym długo rozmawiałem o tym, jak zmusić bezrobotnych, którym nie chce się pracować, żeby podjęli pracę.

Tydzień ciszy powyborczej szybko się jednak skończy. Gdy tylko ukonstytuuje się nowa rada, wrócą konferencje prasowe i briefingi, w których radni z opozycji znów zaczną utyskiwać na fatalną sytuację w swoim mieście. Szkoda, że ta cisza powyborcza trwa tak krótko...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Cisza powyborcza jak makiem zasiał - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki