Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wojciech Stawowy, tak jak Widzew, bardzo potrzebuje sukcesów

Paweł Hochstim
Przyjmując propozycję z Widzewa, Wojciech Stawowy pokazał, że jest bardzo zdeterminowany
Przyjmując propozycję z Widzewa, Wojciech Stawowy pokazał, że jest bardzo zdeterminowany Krzysztof Szymczak/archiwum Dziennika Łódzkiego
Kilka lat temu uchodził za jednego z najlepszych polskich trenerów. Do potwierdzenia tej tezy niezbędne są wyniki, a tych trener Stawowy nie ma.

Miłośnik hiszpańskiej "tiki-taki", lubi ofensywny futbol, stosuje nietypowe formy motywacji - to tylko kilka z cech Wojciecha Stawowego, który 1 grudnia po raz pierwszy poprowadzi zajęcia piłkarzy Widzewa. Właściciel Cracovii dał mu kiedyś do podpisania dziesięcioletni kontrakt, po czym miesiąc później go rozwiązał. Jaki jest prawdziwy Wojciech Stawowy?

Na pewno pracowity i pomysłowy, a za sukcesy swoich drużyn dałby się pokroić. Ambicje ma już mniejsze, jak kilka lat temu, gdy często powtarzał zdanie, że marzy o mistrzostwie Polski. W Widzewie mistrzostwa nie zdobędzie, ale jeśli utrzyma zespół w pierwszej lidze, to na pewno będzie to wynik, który można porównać do wygrania ekstraklasy.

Widzew będzie nietypowym miejscem dla Stawowego, bo wszędzie, gdzie do tej pory pracował, były pieniądze na dobrych zawodników, a w Łodzi ich nie będzie. W Cracovii, Arce Gdynia, Górniku Łęczna, GKS Katowice i Miedzi Legnica mógł zatrudniać piłkarzy, których chciał. W Widzewie, po pierwsze, takich pieniędzy nie dostanie, a po drugie - w kwestii wzmocnień będzie musiał liczyć się ze zdaniem Grzegorza Bakalarczyka, doradcy Sylwestra Cacka. Chociaż w Cracovii pokazał samodzielność i zawodników, których sprowadzenie nie było z nim konsultowane po prostu nie wystawiał do składu.

Nie ma co ukrywać - przyjmując propozycję z Widzewa Stawowy pokazał, że jest bardzo zdeterminowany. Nie jest tajemnicą, że właściciel Widzewa proponował mu pracę latem, przed zatrudnieniem Włodzimierza Tylaka, ale wtedy Stawowy odmówił, bo miał w ręku dobry kontrakt z Miedzią Legnica, gdzie - tak jak w Łodzi - miał być trenerem na lata. Legniczanie, uznawani za jednego z faworytów pierwszej ligi grali jednak fatalnie, a Stawowy został zwolniony. - Skoro oferuję komfortowe warunki pracy, nie boję się głośno powiedzieć również i o tym, że oczekuję walki o najwyższe cele - komentował decyzję o rozstaniu się ze Stawowym właściciel Miedzi Andrzej Dadełło.

W niezbyt dobrej atmosferze Stawowy dwukrotnie żegnał się z Cracovią - najpierw osiem lat temu tuż po podpisaniu dziesięcioletniego kontraktu, a później w maju tego roku. Spodziewanych sukcesów nie odniósł także w Arce Gdynia, gdzie przez długi czas cieszył się wielkim zaufaniem Ryszarda Krauze, właściciela klubu, a także w Górniku Łęczna, bo obie te drużyny miał wprowadzić do ekstraklasy. Właściwie jedyne poważne sukcesy odnosił w Cracovii, gdzie zresztą do dzisiaj cieszy się wielkim szacunkiem kibiców.

Stawowy wielką wagę przywiązuje do taktyki, jego drużyny grają dużą liczbą krótkich podań, na wzór hiszpańskiej "tiki-taki". Jeśli będzie chciał tak samo nauczyć grać widzewiaków, to musi mieć innych wykonawców, bo trudno dzisiaj sobie wyobrazić np. Kasprzaka, del Toro i Czaplińskiego wymieniających wiele krótkich i dokładnych podań.

Nie ma wątpliwości, że Stawowy to człowiek bardzo inteligentny. Często podkreśla swoją wiarę w Boga, lubi niekonwencjonalne metody motywacyjne, a np. piłkarzom Cracovii kazał kiedyś przed derbami Krakowa z Wisłą oglądać film "Krzyżacy".

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Wojciech Stawowy, tak jak Widzew, bardzo potrzebuje sukcesów - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki