Pierwsze negocjacje w sprawie parytetów w zarządzie woj. łódzkiego zakończyły się patem. Wszystko przez to, że Andrzej Biernat, sekretarz generalny PO i szef regionu łódzkiego tej partii, nie odpuszczał i chciał wynegocjować dla PO stanowisko marszałka w nowym zarządzie województwa. Ale to PSL miało argumenty: pokonało swego koalicjanta w czterech na pięć okręgów w Łódzkiem, zdobyło więcej głosów i większe poparcie.
PSL ma o 3 mandaty więcej niż w poprzedniej kadencji, a PO o 3 mniej. To ludowcy dają teraz koalicji stabilną większość. Ich wizja zarządu była więc klarowna: dla PSL 3 stanowiska w 5-osobowym zarządzie, w tym funkcja marszałka. Tyle że sekretarz PO walczył o stanowisko marszałka nawet w sytuacji, gdyby PO miała dostać tylko 2 miejsca w zarządzie województwa. I tak się też stało.
To oznacza, że PSL będzie miało przewagę w zarządzie. O co więc chodziło Biernatowi? Prawdopodobnie o zachowanie twarzy. PSL okazało się lepsze, PO zajęła dopiero trzecie miejsce w regionie. Zachowanie fotela marszałka będzie więc wizerunkowym plusem, bo komunikat do przeciętnego wyborcy brzmi teraz "rządzimy dalej".
Z kolei władze PSL w regionie domagały się fotela marszałka wraz z trzema stanowiskami w zarządzie, bo PSL było lepsze od PO w regionie. Trudno im będzie teraz wytłumaczyć aparatowi partyjnemu, dlaczego nie mają stanowiska marszałka.
Koniec negocjacji w Warszawie nie oznacza żadnych rozstrzygnięć personalnych co do obsady stanowisk. O tym zdecydują władze obu partii w Łodzi. Pierwsza sesja sejmiku planowana jest na poniedziałek. Jednak skład zarządu województwa oficjalnie poznamy 1 grudnia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?