Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces rodziców ws. zabójstwa trzymiesięcznej Nadii. Prokuratura wniesie apelację

Wiesław Pierzchała
Polskapresse/archiwum
Prokuratura nie pogodziła się z decyzją sądu o uniewinnieniu matki Nadii. Dlatego postanowiła odwołać się od wyroku i wnieść apelację.

Chodzi o pamiętną tragedię w mieszkaniu przy ul. Rewolucji 1905 r. w Łodzi. 3-miesięczna Nadia została tam śmiertelnie pobita przez ojca. Zwyrodnialec zabił dziecko, bo płakało... Na ławie oskarżonych zasiedli: 28-letni ojciec Arkadiusz A., któremu za zabójstwo groziło dożywocie, i 20-letnia matka Martyna P., której za narażenie dziecka na utratę życia groziło do pięciu lat więzienia.

To właśnie na początku ich procesu przed salą sądową doszło do incydentu, kiedy babcia Nadii, nie mogąc pogodzić się z utratą ukochanej wnuczki, rzuciła się na prowadzonego w kajdankach przez policjantów Arkadiusza A. Policjanci powstrzymali kobietę i do pobicia oszołomionego 28-latka nie doszło. Finał procesu był taki, że Sąd Okręgowy w Łodzi skazał Arkadiusza A. na 25 lat więzienia, a Martynę P. uniewinnił, z czym nie pogodziła się prokuratura.

Do tragedii doszło w nocy z 22 na 23 września 2013 r. Jakie okoliczności ją poprzedzały?

- Wkurzył mnie płacz Nadii, więc uderzyłem ją pięścią w twarz. W tym czasie Martyny nie było w domu, gdyż wyszła na zakupy - mówił w śledztwie wyrodny ojciec. - Po moim uderzeniu dziecko zaczęło ściskać piąstki. Nadia zrobiła się cicha i nie płakała. Wydawała jedynie jęki i stęknięcia. Włożyłem więc córkę do fotelika, a potem ją wykąpałem, tak aby zatrzeć ślady moich uderzeń. Potem wszyscy usnęli.

Gdy o godz. 8 rodzice obudzili się, dziecko było zimne i sztywne, dlatego Arkadiusz A. włączył farelkę, aby je ogrzać. Oczywiście nie przyniosło to żadnych efektów i wezwany lekarz stwierdził zgon.

- Żałuję, że zabiłem moje dziecko, które kochałem - mówił w śledztwie Arkadiusz A.

- Kochałam Nadię i żałuję, że nie rozstałam się z konkubentem i w ten sposób nie zapobiegłam tragedii - biła się w piersi podczas śledztwa Martyna P.

Z wyjaśnień oskarżonych wynikało, że Nadia, która urodziła się 3 lipca 2013 r., była dzieckiem niechcianym i nieplanowanym.

Niemniej po jej urodzeniu rodzice dość zgodnie je wychowywali. On pracował i zarabiał, zaś ona przebywała w domu. Oskarżony dużo czasu poświęcał na buszowanie w internecie i gry komputerowe. Sielanka nie trwała długo, bo Arkadiusz A. stracił pracę, przez co w domu stawał się bardziej wybuchowy. Do tego brał leki na padaczkę, po których - według Martyny P. - stawał się agresywny.

Wszystko to sprawiło, że 28-latka coraz bardziej denerwował płacz Nadii. Aby ją uciszyć, bił ją, mocno ściskał, ciskał o łóżko i łóżeczko, a raz bardzo mocno uderzył pięścią w twarz. Efekt był taki, że Nadia miała liczne obrażenia: sińce, urazy głowy i połamane żebra.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki