W samym śródmieściu bez trudu można znaleźć kilkadziesiąt miejsc, gdzie próbują nocować: zdarza się, że ratunkiem są strychy kamienic, klatki schodowe, piwnice, co bywa uciążliwe dla lokatorów tak "nawiedzanych" domów.
Wielu współczesnym serce się nie kraje, bo nie ma się co "krawać", ale pozbycie się nieplanowanego mieszkańca bywa dla pozostałych trudne. Raz z powodu świadomości bezwzględności zimy, dwa ze względu na trudności z porozumieniem. Dyskomfort z posiadania bezdomnego w domu jest jednak zrozumiały: nigdy nie wiadomo, czym się będzie ogrzewał, pożary w mieście wybuchają nader często, liczy się też element estetyczny (chociaż ten w przypadku łódzkich kamienic jest argumentem mocno naciąganym).
Z której by jednak strony na to nie patrzeć, wstydem - nie tylko dla Łodzi zresztą - jest fakt, że nie potrafimy sobie z tym problemem poradzić. Jak zawsze w przypadku zjawisk złożonych, wybieramy wariant najprostszy, czyli budujemy schroniska i rujnujemy świat powtarzaniem marnego i złudnego tłumaczenia, że każdy jest kowalem swojego losu. Obrazem jakości społeczności nie są jednak głównie ci, którym się udało, ale raczej umiejętność radzenia sobie z tymi, którym się nie wiedzie.
Zima znowu pewnie przetrzebi nasze sumienia i nie ociepli wzajemnych relacji. Jest jednak pewna nadzieja. Bezdomny, który czasem odbiera ode mnie coś do jedzenia, zapytał, czy nowy "wielki przystanek" przy Centralu będzie zadaszony, ze ścianami i zamykany. Znaczy się jest już plan na "budowlę".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?