Czas świętowania tego, że urodził nam się Jezusek, trwał dla naszych dziadków od Wigilii do Trzech Króli. Były to staropolskie Gody. Kolędowanie, zarówno rozumiane jako śpiewanie kolęd, jak i chodzenie po kolędzie, przeciągało się aż do Matki Boskiej Gromnicznej, czyli 2 lutego.
- Pierwotnie kolędą nazywano podarunek, a pieśni bożonarodzeniowe zaczęto tak nazywać dopiero w połowie XIX wieku. - Starsze były tzw. kolędy życzące, śpiewane przez kolędników, czyli młodych mężczyzn, kawalerów obchodzących domy z życzeniami noworocznymi - mówi Małgorzata Oleszkiewicz, starszy kustosz Muzeum Etnograficznego w Krakowie.
Jeden z najstarszych tekstów, którym okolędowywało się gospodarza, brzmi tak: "A wyjrzyjże mości gospodarzu, bo na twoim polu złoty płużek stoi, a przy tym płuzecku para siwych koni, a na tych konisiach siodełecko złote, a na tym siodełku sam Pan Jezus siedzi".
Gospodyni życzyło się sukcesów w gospodarstwie. Ale z największą radością młodzi chłopcy śpiewali "ubieranki" do dziewczyn. "A nasza Marysia jako róży kwiat, my się jej kłaniamy, kłania jej się cały świat. A co jej niesiemy, buty ze złota jej niesiemy". A w następnych zwrotkach gorsecik, korale, chusteczkę itp. - wszystko ze złota.
Te życzenia wyrażano słowami. Ale można je było przekazać w sposób symboliczny - dzięki przebraniom kolędników. Ważne było również schowanie się za maską. Bo nie przychodził wtedy z wizytą Maciek lub Franek z sąsiedztwa, ale postać obrzędowa, dzięki której życzenia miały się spełnić.
Zwierzęta po kolędzie
Gdy przychodzono po kolędzie z młodym konikiem lub z młodym turem, czyli turońkiem, bez słów wiadomo było, że chodzi o zapewnienie gospodarzowi sił i zdrowia, bo z tymi cechami do dziś kojarzymy te zwierzęta. Z czasem zaczęto się za nie przebierać, może dlatego, że tury wyginęły. Takie postaci pojawiają się też w grupach Herodów, których nie tylko w powiecie myślenickim, ale w innych okolicach jest bez liku.
Herody wystawiały przedstawienia w scenerii dworu króla Heroda. Nazwa grupy wywodzi się od Heroda, centralnej postaci tej historii biblijnej, która stała się najpopularniejszym w Krakowskiem widowiskiem odgrywanym przez kolędników. Jest to wywodzący się z teatru średniowiecznego moralitet, w którym okrutnemu Herodowi śmierć ścina głowę kosą, a diabeł porywa go do piekła.
W tej biblijnej opowieści pojawia się też Dziad lub Żyd z turoniem lub kozą. - To pozostałość dawniejszej formy kolędowania, w której najważniejszą była scena umierania zwierzęcia, a następnie powrotu do życia z nowymi siłami i wigorem - opowiada Małgorzata Oleszkiewicz. - Obrazowało to budzenie się całej przyrody po śnie zimowym, a także zapewnienie powodzenia w gospodarstwie. Dlatego śpiewano: … gdzie turoń chodzi, tam się żytko rodzi…
Żywa szopka?
Tak nazywano właśnie grupy Herodów, odgrywające tę samą historię, co kukiełki w szopce. A warto przypomnieć, że najstarsze szopki krakowskie, z samego Krakowa, ale i okolicznych wsi, z XIX wieku, to przenośne teatry kukiełkowe.
Grupy herodów możemy spotkać zarówno w powiecie myślenickim, jak i proszowic-kim, miechowskim, wielickim czy krakowskim.
Ten teatr bożonarodzeniowy połączył się z obrzędem kolędowania. Stąd też zawsze to są mężczyźni, a dziewczęta czekają na nich w domu. Po odegranym widowisku okolędowują wszystkich domowników, a żeby życzenia się spełniły, muszą dostać kolędę - dawniej produkty spożywcze, dziś pieniądze. Zrozumiałe są więc słowa śpiewane na zakończenie: Za kolędę dziękujemy…
Konik czy turoń
W gminie Zielonki turoń się nie pojawia, Żyd to elegancki rabin, nie ma tam też gwiazdy Trzech Króli. Jest natomiast bardzo rozbudowany dwór króla Heroda, są żołnierze, hetmani, feldmarszałek, a także Ułan i Turek.
W okolicach Gdowa, w powiecie wielickim, prezentowana jest "Kolęda z konikiem". Takiego konika, albo kobyłkę można zobaczyć w Muzeum Etnograficznym w Krakowie. Przebrany za jeźdźca krakowiak ma na sobie kadłub koński i udaje, że jedzie konno. Towarzyszy mu zwykle piękna krakowianka Kasia, która czasem miewa wąsy - bo kolędnikami zawsze są mężczyźni.
Tradycyjnie nazywano ich kolędnikami, współcześnie na potrzeby przeglądów nadawane są nazwy: Herody, pasterze z szopką, kolęda z konikiem…
- W Koźlicy koło Igołomi w powiecie krakowskim działa grupa kolędnicza założona w latach czterdziestych XX wieku przez mężczyzn, którzy wyszli wtedy z wojska. Wielu jej członków już nie żyje, ale przekazali miejscową tradycję następcom. Podobna zmiana pokoleniowa nastąpiła w Herodach z Zielonek - mówi Małgorzata Oleszkiewicz.
Ci z Koźlicy mieli wyjątkową szopkę. Tradycyjną. - Udało nam się ją pozyskać do zbiorów muzealnych, bez kukiełek, bo te zostawili sobie i używają ich nadal z nowszą, lżejszą szopką. Cieszy nas to oczywiście, bo tradycja kolędowania w Koźlicy przetrwała - podkreśla Małgorzata Oleszkiewicz.
Na wystawie czasowej "Na początku była szopka" w Muzeum Etnograficznym jest wiele starych szopek, między innymi wielicka. Została ona kupiona 2 lutego 1904 roku razem z lalkami, które w niej występowały. Od frontu ma dwie przybudówki, są bogato zdobione wieże kościelne i słomiany daszek nad żłóbkiem. W szopce z Koźlicy widać, że ten typ szopki przetrwał we wsiach podkrakowskich do końca XX wieku. Prezentowane są także szopki z Krowodrzy, podkrakowskiej wsi, którą w 1910 roku włączono do Krakowa.
Podczas przedstawienia przewija się wiele postaci szopkowych. Każda wygłasza swoją kwestię. I tak na przykład Krakowiak mówi do Krakowianki: - A gdzież ty się bawisz, moja Basiu miła? - na co ona mu odpowiada: - Nie wiesz to, żem dla Paniątka mleko doiła, i dla Świętej Panieneczki spory garczek śmietaneczki i dla Józefa staruszka niosę masła pół garnuszka.
Miesza się w tym przedstawieniu Kraków z Betlejem.
I właśnie to "wymieszanie" miejsc i zdarzeń stanowi o niezwykłości szopki krakowskiej. Kosynierzy śpiewają: - Patrz Kościuszko na nas z nieba, jak w krwi wrogów będziem brodzić, twego miecza nam potrzeba, by ojczyznę oswobodzić. Wtedy, gdy Polska była pod zaborami, w szopce śpiewano: - Kto powiedział, że Moskale to są bracia nas Lechitów, temu pierwszy w łeb wypalę przed kościołem Karmelitów.
Gdy na scenę wychodzi śmierć, zwraca się do Heroda w te słowa: - Siedzisz razem z gwiazdami pod moimi nogami, chociaż takiś potężny, na nic ci to wyszło. Musisz dać pod mą kosę - swoją głowę pyszną.
Kwestię diabła znają chyba wszystkie dzieci. Królu Herodzie, za twe niegodziwe zbytki, chodź do piekła, boś ty brzydki. W szopce Ezenekiera, mistrza murarskiego z Krowodrzy, atrakcją dla widzów były ognie piekielne. Wydobywały się z zapadni, w której znikał diabeł z Herodem. Zadowolony Żyd mówił wtedy: - Teraz Żyd będzie tańcował, bo diabeł króla pochował. I zatańczy hebrajskiego krakowiaczka żydowskiego.
Chłopcy z dębem
W okolicach Wieliczki domy odwiedzali chłopcy z dębem.
Tam rosną dęby, które na zimę nie tracą liści. Wystarczyło więc gałązką musnąć domowników, żeby przekazać im przysłowiową siłę i moc tego drzewa oraz życzenia: - Na szczęście, na zdrowie, na ten Nowy Rok, a żeby wam się rodziła pszenica i groch, w każdym kątku po dzieciątku, a w stajence po cielątku, po źrebiątku, a wy żebyście długo żyli, kiełbaskami płot grodzili, kapeluszami wódkę pili, a po śmierci w niebie byli, tak wam Boże dej.
W powiecie miechowskim, proszowickiem i krakowskim po kolędzie chodziło się z turoniem. A w Tokarni koło Myślenic z wieloramienną gwiazdą, mocowaną na długim drągu. Gwiazda się obracała, a podświetlona wieczorem, robiła spore wrażenie.
Szczodroki
Nazwa pochodzi od wieczoru Trzech Króli, który był nazywany szczodrym. - Specjalnie na ten dzień wypiekano bułeczki i chlebki, czyli szczodroki właśnie, które wręczano dzieciom przychodzącym z życzeniami - mówi Małgorzata Oleszkiewicz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?