- Nie spodziewałem się, że zostanę zwolniony z pracy podczas wigilii zakładowej - mówi Michał Adamski, kontroler biletów. Twierdzi, że stało się tak dlatego, że nie słyszał przemówienia Bogusława Bajońskiego, dyrektora Zarządu Transportu Miejskiego i krzyknął wówczas: "głośniej".
Do pracy, na umowę-zlecenie został przyjęty ponad pół roku temu przez firmę zewnętrzną. - Wcześniej chorowałem, więc bardzo się ucieszyłem, kiedy udało mi się znaleźć pracę - wspomina kontroler.
Z jego relacji wynika, że w dniu, gdy odbywała się wigilia zakładowa , źle się poczuł. - Zadzwoniłem więc rano do moich przełożonych, że nie będzie mnie w pracy, jednak jeśli będzie ze mną lepiej to zjawię się na spotkaniu - dodaje Michał Adamski. Twierdzi również, że wcześniej jemu i kolegom zapowiedziano, że gdy zgłoszą swoje uczestnictwo w imprezie, a się na niej nie pojawią, to będą musieli zapłacić 50 zł za nieobecność. Wieczorem Michał Adamski przyjechał do restauracji na stadionie miejskim, gdzie odbywała się wigilia. - Można było sobie kupić piwo, przewidziany był także szampan - opowiada. Kupił w znajdującym się tam barze dwa piwa. W pewnym momencie rozpoczęło się przemówienie Bogusława Bajońskiego, dyrektora ZTM. Michał Adamski i kilku kolegów nie słyszeli słów. - Dlatego krzyknąłem: "głośniej!" - mówi. Kilka chwil później podszedł do niego Bernard Zapatka, zastępca dyrektora. Chwycił za ramię i zabrał na bok.
- Powiedział, że najlepiej jak już stąd wyjdę i od jutra już nie muszę pojawiać się w pracy - relacjonuje kontroler.
Agnieszka Smogulecka z ZTM zaprzecza temu. - Nieprawdą jest, że ktokolwiek w czasie tego spotkania groził mężczyźnie zwolnieniem z pracy. Upominano go jednak za niewłaściwe zachowanie - stwierdza Agnieszka Smogulecka i dodaje, że pracownik firmy zewnętrznej przyszedł na spotkanie nietrzeźwy, zachowywał się niestosownie. Według niej kilkakrotnie zwracali mu uwagę koledzy, a także kierownik działu kontroli biletów i zastępcy dyrektora ZTM. Ostatecznie mężczyznę wyprosili z sali kontrolerzy pracujący na rzecz ZTM.
Michał Adamski mówi, że tak nie było. - Nawet życzenia złożyliśmy sobie z dyrektorem Bajońskim. Ale później sam wyszedłem, bo zaczęło do mnie docierać, że przez to "głośniej" mogę stracić pracę - dodaje. Na drugi dzień nie pojawił się w siedzibie ZTM. Twierdzi, że popadł w depresję. Dodaje, że zadzwonił w tej sprawie do przełożonych i poszedł do lekarza, który wystawił zwolnienie i zapisał silne leki antydepresyjne.
Według Agnieszki Smoguleckiej kontroler przez trzy dni nie pojawił się w pracy i nie powiadomił o tym przełożonych i to, a nie incydent na zakładowej wigilii było powodem zrezygnowania z jego usług na rzecz ZTM.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?