Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódzcy celebryci na naszych językach [ZDJĘCIA]

Agnieszka Jasińska, Piotr Brzózka
Michał Wiśniewski znalazł szczęście u boku Dominiki Tajner
Michał Wiśniewski znalazł szczęście u boku Dominiki Tajner archiwum Dziennika Łódzkiego
Działo się w 2014 roku! Rutkowski Krzysztof ochrzcił syna Krzysztofa w świetle fleszy. Teraz planuje ślub. O ożenku nie myśli Piotr Misztal, który żartuje, że poślubił już swój dom. Niedziwne - wydał na niego 25 milionów złotych

Do rangi towarzyskiego wydarzenia sezonu urastają listopadowe chrzciny Krzysztofa Juniora Rutkowskiego, w czasie których dziesięciomiesięczny młodzieniec nie tylko przyjął sakrament święty, ale też został zaprezentowany pracownikom firmy ojca jako "dziedzic" i przyszły przełożony.

Na przyjęciu po chrzcie małego Krzysztofa bawiło się 130 osób. Stoły uginały się od jedzenia i picia. Nikt nie przyszedł z pustymi rękami, fotoreporterzy uwiecznili pokaźnych rozmiarów pudła z prezentami dla Juniora.

- To była impreza z pompą. Pojawiły się osoby, które nas też zapraszają na swoje uroczystości. Na przykład Michał Wiśniewski - wcześniej bawiłem się na jego weselu z Dominiką na Mazurach. Na chrzest zaprosiliśmy naszych przyjaciół i znajomych, którym za coś jestem wdzięczny. Te zaproszenia miały charakter symboliczny. Chciałem podziękować za obecność przy mnie i przy Juniorze. Zaprosiłem także pracowników mojego biura. Junior będzie ich nowym szefem. Chciałem, żeby go poznali - dodaje Rutkowski Senior.

Mimo efektownej oprawy, Rutkowski zapewnia, że chrzest Juniora to przede wszystkim duże przeżycie duchowe i emocjonalne.

- Ochrzciliśmy dziecko nie dlatego, że tak trzeba. To była wewnętrzna potrzeba moja i Mai (partnerka Rutkowskiego i mama Juniora - przyp. red.). Po chrzcinach poprosiłem Maję o rękę. Nie chciałem tego robić przy wszystkich. To takie pretensjonalne. Być może we wrześniu odbędzie się nasz ślub. Myślimy o tym - mówi Rutkowski.

Ślub skromny zapewne nie będzie, przynajmniej wnioskując po tym, jak nieskromne były chrzciny. Pod łódzką archikatedrę mały Krzysztof zajechał porsche panamerą, co znaczy, że Rutkowskim niezmiennie się powodzi (rok wcześniej ojciec przyjechał po Juniora do szpitala czarnym bentleyem). Pod świątynią nie zabrakło też dobrze znanego spod szpitala hummera z logo Rutkowski Patrol. Uwagę fotoreporterów zwrócili goście - Piotr Misztal i Michał Wiśniewski z włosem na powrót czerwonym na głowie. Błyszczał oczywiście sam Krzysztof Junior, błyszczała też jego mama - Maja. Oboje w ciemnych kreacjach, przeszytych złotą nicią.

Nic jednak nie przebiło wielopiętrowego, barwnie zdobionego tortu Krzysztofa Juniora. Jeśli kogoś interesują szczegóły ornamentyki, to służymy wyjaśnieniami, iż na pierwszej kondygnacji tortu wylądował pistolet, drugą zdobił model Hummera, trzecią legitymacja, zaś na piętrze ostatnim ustawiono zdjęcie młodego Krzysztofa w czarnych okularach.

- Tort był pomysłem moim i Mai - zachwala Krzysztof Rutkowski. - Chcieliśmy pokazać naszego syna jako takiego ze specjalnej półki: silnego, zdecydowanego, konkretnego. Stworzenie tortu wymagało bardzo dużo wysiłku. Hummer, który się na nim pojawił, był dokładnym odzwierciedleniem oryginału, jaki posiadam. Miał taki sam kolor i nawet takie same wycieraczki - opisuje właściciel biura detektywistycznego.

***

Uwagę gości, zgromadzonych w archikatedrze podczas ceremonii chrztu, zwróciła subtelna blondynka u boku Piotra Misztala. Nie wszyscy poznali, że to Renata, do niedawna była, a teraz - jak się okazuje - znów aktualna partnerka łódzkiego biznesmena i milionera.

- Nieraz tak w życiu jest, że się ludzie rozstają i wracają do siebie - mówi Misztal, który jednak zaznacza, że pozostaje stanu wolnego i nie zamierza teraz tego zmieniać. - Na razie nie planuję raczej ślubu z Renatą. Nie chcę psuć tego, co jest dobre.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Ślubu może nie będzie, za to na Boże Narodzenie i sylwestra Misztal zabrał rodzinę oraz Renatę do Ameryki. Tam też ma swój dom. Zanim dotarli za ocean, zatrzymali się w hotelu w Wielkiej Brytani. Pięciogwiazdkowym.

- A w Stanach czekało na nas w moim domu 36 osób. W garażu stoi mój rolls-royce. Kierowca wyjechał nim po nas na lotnisko. Niedługo zabieram ten samochód do Polski. W Stanach zostanę trzy miesiące. Do Polski nie zamierzam już wracać przez Anglię. Planujemy podróż przez Tokio i Australię - mówi Misztal.

Zaznaczmy w tym miejscu, że jeśli chodzi o stan wolny Misztala, to nie jest to do końca precyzyjne określenie. Biznesmen powiada, że ożenił się... ze swoim domem. Tym pod Łodzią. Skończył go w tym roku.

- Wydałem na niego worek pieniędzy. Kosztował mnie 25 milionów złotych. Właściwie to wziąłem z nim ślub. Raczej nie znajdę w Łodzi kupca na tak drogi dom. Nie ma szans, bym go sprzedał. Dlatego mówię, że się z nim ożeniłem - mówi Misztal. Nie pierwszy zresztą raz, wcześniej biznesmen wyznanie to poczynił w czasie kampanii wyborczej na łamach "Dziennika Łódzkiego". Bo Misztal znów walczył o fotel prezydenta Łodzi. Zdobył niewiele ponad trzy procent. Jak twierdzi, o wyborach już zapomniał.

- Przestałem się nimi interesować, kiedy dostałem informację, że Hanna Zdanowska wygrała w pierwszej turze. W takiej sytuacji nie jest dla mnie ważne, czy miałbym jeden, dwa czy dwadzieścia dwa procent głosów. Dla mnie jest to już historia zamknięta. W kolejnych wyborach nie zamierzam startować. Zajmę się teraz życiem biznesowym i podróżami - deklaruje Misztal. Na nowy rok biz-nesmen najbardziej życzyłby sobie zdrowia. Mówi, że wszystko inne już ma.

***

Ożenek Misztala z domem to niejedyne wyznanie miłości w ostatniej kampanii wyborczej. Publicznie miłość wyznała prezydent Łodzi Hanna Zdanowska, w dodatku będąc posądzaną o udział w reklamie dżinsów. Na tym niestety sensacja się kończy, miłość była wpisana w hasło wyborcze, zaś dżinsy z plakatów wyborczych, choć biły błękitem po oczach, nie miały uwidocznionych znaków towarowych, nie doszło zatem do lokowania produktu.

Trzy tygodnie przed aktem głosowania startujący w wyborach poseł John Godson wydał córkę swą Sharon (19 lat) za mąż. Media poprosił o nieprzybycie na ceremonię, za to obiecał, że wrzuci fotki na Facebooka. Jak powiedział, tak zrobił (i to niezwłocznie), wiemy zatem, że panna młoda miała biały kwiat we włosach i pomarańczowe kwiaty w dłoni, do których kolorem muchy dopasował się pan młody (Mateusz, 22 lata).

Drobną sensację wywołała też wiosenna wizyta Jarosława Kaczyńskiego w ogródku mało komu znanej wtedy Joanny Kopcińskiej. Prezes PiS namaścił wtedy byłą radną PO na kandydatkę swojej partii w wyborach na prezydenta Łodzi. Wizyta nie była jednorazowym incydentem, Kaczyński wrócił do Kopcińskiej jesienią. A i to nie wszystko, bo teraz w partii mówią, że Kaczyński Kopcińską "po prostu lubi"... Kandydatce sympatia nie pomogła, w wyborach poległa w pierwszej turze.

Rozgrzewką przed jesiennymi wyborami samorządowymi były wiosenne - do europarlamentu. Byłyby one tradycyjnie wydarzeniem nudnym jak flaki z olejem, gdyby nie udział w nich celebrytki przez duże "C", czyli Weroniki Marczuk, którą działacze SLD przywieźli do Łodzi w teczce, jak to się zwyczajowo mówi w przypadku "spadochroniarzy".

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Marczuk to, jak wiadomo, była żona Cezarego Pazury, jurorka programu tanecznego i ofiara agenta Tomka w jednym, aczkolwiek w kampanii wyborczej definiowano ją poprzez mniej nośne atuty, takie jak choćby wykształcenie prawnicze. Pani Weronika prezentowała się oszałamiająco, zwłaszcza na tle opatrzonych twarzy politycznych wyjadaczy, oszałamiający za to nie był jej wynik. Mandatu nie dostała, widać łodzianie ponad celebrytki przekładają jednak polityków.

Wiele osób ciekawiło, skąd w ogóle Marczuk wzięła się w naszym mieście. Leszek Miller próbował przypisywać tę kandydaturę kolegom z Łodzi, prawda jednak jest taka, że koledzy z Łodzi Marczuk w ogóle nie znali. Jest natomiast - jak powiadają w partii - pani Weronika koleżanką synowej Millera. Zresztą sam były premier też zna się z Marczuk od lat - ot i cały sekret.

***

Intensywne życie towarzyskie kwitło w tym roku w podłódzkim Rzgowie, który z wolna staje się celebryckim zagłębiem, przynajmniej na skalę lokalną. O ile rok wcześniej media ekscytowały się przyjazdem do Rzgowa takich "osobistości", jak Natalia Siwiec, Radosław Majdan czy Michał Wiśniewski, o tyle w sierpniu tego roku, w dzień otwarcia kompleksu Fashion City, u Antoniego Ptaka zagościły prawdziwe sławy - Lech Wałęsa czy Kenzo Takada. Oczywiście osób znanych z tego, że są znane, też nie zabrakło. Przy okazji na "ściance" z logo Ptaka uwieczniono nawet osoby, które nie są znane z niczego, ale czy to problem? Może lans u Ptaka będzie przełomem w ich karierze.

Nie sposób w tym miejscu nie wspomnieć o gospodarzu. Przemianę fizyczną Antoniego Ptaka dostrzegliśmy już czas jakiś temu, pisząc, że niepozorny niegdyś z wyglądu przedsiębiorca nabrał prezencji szefa teamu Formuły 1. Zaś portal natemat.pl zasugerował, że dziś Ptak mógłby sam siebie nie poznać w lustrze.

Śledząc medialne publikacje, ciężko było w 2014 roku od Ptaka się opędzić. Pozostający przez lata postacią skrytą, w ostatnich miesiącach biznesmen wyszedł z cienia i to z hukiem.

Gdy kilkanaście miesięcy temu szacowano jego majątek na 400 milionów złotych, żachnął się tylko, że wszelkie rankingi zawierają duży margines błędu. W jego przypadku margines okazał się wyjątkowo obszerny, bo na początku tego roku okazało się, że Ptak ma prawie dwa miliardy, co daje mu miejsce w pierwszej dziesiątce najbogatszych Polaków. Tym razem przedsiębiorca od rankingu już się nie dystansował, a niektórzy z jego znajomych ze Rzgowa lekko napuchli z dumy.

W przeszłości ciągnęły się za Ptakiem przeróżne kontrowersje, teraz wydaje się, że miliarder ma ochotę zagościć na stałe w biznesowym mainstreamie. Latem został uwznioślony medalem od Bronisława Komorowskiego, usłyszał też laudację z ust samego Lecha Wałęsy. Przy okazji po Rzgowie gruchnęła plotka (gdzie są celebryci, tam są i plotki, to ponoć normalne), jakoby Ptak zapłacił Wałęsie za tę uprzejmość dużą bańkę, czyli okrągły milion. Plus wyjazd do Los Angeles. Tomasz Szypuła, prawa ręka Ptaka, stanowczo plotkę dementuje:

- Pan Lech Wałęsa jest przyjacielem Antoniego Ptaka, nie przyjechał do nas za pieniądze. Zresztą przyjechał tu wesprzeć polskich przedsiębiorców, jak mógłby wziąć za coś takiego pieniądze? - oburza się Tomasz Szypuła.

***

Celebryci, pytani, jaki był ten rok, zgodnie odpowiadają, że wyśmienity. Misztal zapomniał o porażce w wyborach, cieszy się natomiast z tego, co wychodzi mu najlepiej, czyli zarabiania pieniędzy.

W 2014 roku udało mu się skończyć wiele inwestycji, między innymi budowę galerii handlowej przy ulicy Hetmańskiej w Łodzi. Na przyszły rok planuje kolejne przedsięwzięcia - na przykład budowę dziewięciu bloków.

W doskonałym nastroju w nowy rok wkracza także Krzysztof Rutkowski.

- Rok 2014 był bardzo dobry, zarówno dla rodziny, jak i mojej firmy - podkreśla detektyw. - Odniosłem wiele sukcesów, zarówno takich, o których pisała prasa, jak i tych, o których pisać nie mogła. Mam nadzieję, że przyszły rok też będzie dobry. Widzę, jak rośnie Junior, jak się rozwija. Skończył już roczek. W przyszłości powinien bardzo dobrze mnie zastąpić. Maja jest uczciwą, spokojną, normalną dziewczyną. Ja zawsze balansowałem na granicy. Jednak trzeba wejść na pole minowe, by osiągnąć sukces. Widzę, że Junior czuje tak jak ja.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki