Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katarzyna Żak: "Ranczo" pokazuje prowincję z przymrużeniem oka

Anna Gronczewska
Katarzyna Żak jest w tym roku nominowana do "Telekamer" dla najlepszej polskiej aktorki
Katarzyna Żak jest w tym roku nominowana do "Telekamer" dla najlepszej polskiej aktorki Andrzej Wiktor / POLSKAPRESSE
Wyniki oglądalności pierwszej serii "Rancza" nie były najlepsze - mówi Katarzyna Żak. - Dopiero od drugiego sezonu serial zaskoczył. Naprawdę nigdy nie wiadomo, od czego zależy ta wielka sympatia telewidzów.

Jest Pani nominowana do "Telekamer" dla najlepszej polskiej aktorki. Zawdzięcza Pani tę nominację Kazimierze Solejukowej z "Rancza". To duża radość?

Oczywiście! Dawno mnie nic tak nie zaskoczyło jak ta nominacja. Jestem bardzo szczęśliwa. Dziękuję wszystkim tym, którzy mieli na nią wpływ. Dziękuję też za ogromną sympatię widzów "Rancza".

Pamięta Pani moment, gdy dostała propozycję zagrania tej roli?

Tak, bo niecodziennie dostaje się rolę tak odbiegającą od warunków zewnętrznych. I takiego amanckiego zaszeregowania. W przedwojennym teatrze nazwano by mnie amantką charakterystyczną. To są podziały sprzed lat, nie ma co się do nich odnosić. Wcześniej nie dostawałam jednak ról odmiennych od mojego emploi. Tak więc bardzo się ucieszyłam, że producent powierzył mi takie zadanie. Choć na początku była to rola drugoplanowa, bardzo w tle tych głównych bohaterów. Mimo to ucieszyłam się, że będę mogła się pokazać widzom w innym wcieleniu.

Dziś nikt nie wyobraża sobie "Rancza" bez Solejukowej...

Tyle że nie jest dalej wiodącą postacią w tym serialu. Sprawy Wilkowyi toczą się głównie wokół proboszcza, wójta, Lucy i Kusego. To są główni bohaterowie. Wszystkie inne postacie to są pierwszo- i drugoplanowe role. Przez dziewięć sezonów "Rancza" żyją swoim życiem. Mają wiele problemów. Te problemy zahaczają o to, co dzieje się w tej wsi. Wiele opowieści serialowych na świecie tak jest skonstruowanych.

Ale i tak Solejukowej jest więcej niż miało być na początku. To Pani zasługa?

Tego nie wiem. Na pewno przyczynili się do tego widzowie. Co jakiś czas prowadzone są badania dotyczące popularności serialu, poszczególnych wątków, poszczególnych bohaterów. Postać Solejukowej bardzo się spodobała. A to jest przede wszystkim zasługą świetnego scenariusza. Ja dostaję bardzo dobry materiał do grania i realizuję swoje zadanie. Gdyby nie scenariusz, to pewnie widzowie tak na moją postać by nie reagowali.Przez te dziewięć lat Solejukowa bardzo się zmieniła. Zrobiła maturę, zaczęła studiować, stała się bizneswoman... Przez te osiem sezonów, które widzieliśmy, bo do dziewiątego skończyliśmy właśnie zdjęcia w połowie listopada, Solejukowa pokazała polskim kobietom, że niezależnie od pozycji społecznej, poziomu wykształcenia, miejsca zamieszkania, wieku nigdy nie jest za późno na realizowanie swoich marzeń. Tym, czego najbardziej brakuje nam często w życiu, jest odwaga. Solejukowa ją wykazała. Ona najpierw zaczęła sprzedawać pierogi. Uznała, że jeśli innym się udało, to może jej też. Gdy był ogłoszony casting na spikerkę do radia, to też się zgłosiła, choć z góry było wiadomo, że nie wygra. Solejukowa ma właśnie tę wewnętrzną odwagę. Myślę, że dzisiaj kobietom, także mnie samej, brakuje takiej odwagi.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Solejukowa się zmienia, daje sobie radę w życiu, ale dalej chodzi w skarpetkach...

Bo inaczej nie byłaby Kazimierą. Grając tę postać, chcę podkreślić, że wbrew powszechnej modzie, gdzie wszyscy chcemy być młodzi, trendy, ona pozostaje sobą. Oczywiście, zastanawialiśmy się z reżyserem, producentem, scenarzystami czy to zmienić. Ja bardzo broniłam tej postaci. Uważam, że zmiana, pójście za modą nie jest dla niej najważniejszą sprawą. Ona owszem teraz się trochę lepiej ubiera, bo ma więcej pieniędzy. Jednak pieniądze postrzega głównie jako narzędzie, dzięki któremu może pomóc swoim dzieciom. Takie kobiety jak Solejukowa też są. Tyle że w mniejszości.

"Ranczo" pokazuje życie polskiej prowincji?

Na pewno nie całkiem wiernie. Pokazuje tę prowincję z przymrużeniem oka. A takie pokazywanie jest znacznie ciekawsze. Oglądając "Ranczo" widz myśli, że u nich tak nie jest. Najwyżej podobnie. Nie zapominajmy, że to serial o zabarwieniu komediowym. Nie można komentować tego jeden do jednego. To, co u nas się dzieje, odwzorowują programy dokumentalne i paradokumentalne. One głównie pokazują przemoc, nieszczęście, biedę, zawiść. Takie niedobre cechy. "Ranczo" pokazuje z przymrużeniem oka wiele problemów. Tyle że przez to przymrużenie oka wyciągamy wnioski. Wydaje mi się, że takie pokazanie jest ciekawsze dla widza.

Charakteryzacja Solejukowej to Pani pomysł?

Za wizerunek postaci w filmie odpowiada kilka osób. To nie jest tak, że aktor sobie coś wymyśli i już tak musi być. Oczywiście, budując postać, musi mieć jakąś propozycję na nią. O tym rozmawia się z charakteryzatorami, scenografami, produkcją, reżyserem. Ja zaproponowałam pewien wizerunek Solejukowej. Trzeba pamiętać, że dziewięć lat temu Solejukowa mieszkała za wsią, miała studnię na zewnątrz. Dom ogrzewał piec. Paliła w nim drewnem kradzionym z lasu. Mieszkali w dwóch izbach. W tej rodzinie panowała potworna bieda. Nie mogła więc wyglądać tak, jak ja wyglądam. Na jej serialowe dzieci wybierano drobne, wyglądające na zabiedzone dzieciaki. By już w pierwszym zewnętrznym rysunku widać było co to za rodzina. Poza tym wszystkie kobietym mieszkające w Wilkowyjach, nie mogą chodzić w garsonkach jak Więcławska. Idąc tropem prawdopodobieństwa, budowania postaci, która żyje w biedzie, trzeba było stworzyć odpowiedni jej wizerunek.

Dziś mało kto pamięta, że pierwsza seria "Rancza" nie wzbudziła zachwytu. Tak było?

Wyniki oglądalności nie były złe. Ale dopiero od drugiego sezonu serial zaskoczył. Widzowie pokochali "Ranczo". Naprawdę nigdy nie wiadomo, od czego zależy ta wielka sympatia telewidzów. Czasami pojawiają się fantastyczne projekty, a wszystko kończy się po jednym sezonie, bo widzowie tego nie kupują. Choć może pierwszy sezon "Rancza" nie wzbudzał zachwytu, ale mieliśmy na tyle dobrą oglądalność, że telewizja zdecydowała się nakręcić kolejną serię. Potem oglądalność skoczyła bardzo w górę. Do dziś nie wiem, dlaczego tak się stało.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Choć wcześniej grała Pani m.in. w "Miodowych latach" to wielką popularność zdobyła Pani dopiero po serialu "Ranczo"?

Myślę, że Solejukowa to jak do tej pory najciekawsza, najbardziej krwista rola w mojej karierze. Przez te osiem sezonów ona stworzyła mi możliwości do pokazania różnych stanów emocjonalnych. Mogę pokazać, że jest mądra, harda, ale też przebiegła. Niezwykle kocha męża. Ma z nim siódemkę dzieci. Choć, gdy pierwszy raz spojrzy się na Solejuka, to nie budzi wielkiej sympatii. Mam więc dzięki Solejukowej wiele fantastycznych rzeczy do grania. A dla aktora zawsze najważniejszy jest materiał.

Gra Pani wiele ról komediowych. Na przykład siostrę Bazylię w "Sile wyższej" czy też w "Na Wspólnej"...

Uwielbiam grać Halinę Dębkową w tym ostatnim serialu. To jest dopiero kretynka! Jestem postrzegana jako aktorka komediowa. Kiedyś myślałam, że to bardzo źle. Teraz nie mam z tym problemu. Nawet dobrze, że tak się dzieje. Aktorstwo komediowe nie jest łatwą dziedziną sztuki. By widzów rozśmieszyć, wzruszyć i nie prześmieszyć nie jest wcale łatwo. To duża umiejętność. Tu wielki ukłon kieruję w stronę reżysera "Rancza" Wojtka Adamczyka. On pilnuje nas aktorów, byśmy nie komikowali. Bo wszystkie sytuacje w serialu same w sobie są na tyle zabawne, że trzeba grać problemy tych ludzi.

Działa jeszcze Pani fanklub?

O tak! Mam swój profil na Facebooku. Piszą do mnie Polki mieszkające na całym świecie. To bardzo miłe. Te wszystkie role gra się dla widzów. Jeśli z ich strony jest miły odzew, to więcej już nic nie trzeba.

Co widzowie piszą do Pani?

Piszą, że oglądają "Ranczo", bo lubią Solejukową. Podkreślają, że dała im motywację do działania. Dzięki niej coś zmienili w swoim życiu. Oczywiście, nie ma kilkuset takich przypadków. Można policzyć je na palcach jednej ręki.
CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE
Podkreśla Pani, że nie lubi grać z mężem Cezarym Żakiem. Ale razem pojawiacie się w programie kabaretowym?"

Ale bardzo rzadko. Pracując w różnych teatrach, osobno spędzamy wieczory. Razem gramy tylko w jednym spektaklu, u Krystyny Jandy w Och Teatrze, w "Świątecznym przedstawieniu". To są dwa - trzy wieczory w miesiącu. Na planie "Rancza" na siedemdziesiąt dni zdjęciowych spotykam się z mężem z pięć razy. Najczęściej ja siedzę w ławce, on odprawia mszę.

Tych spotkań na planie może być mniej, bo proboszcz z Wilkowyi został biskupem..

Tak, ja poza tym chodzę teraz do młodszych księży. Oczywiście w serialu.

Państwo są pewnym fenomenem. Obydwoje jesteście aktorami, odnosicie sukcesy i cały czas jesteście razem...

Nie powiem, jak na nas mówią...Oczywiście, że się z nas śmieją, czasem dziwią, że tyle lat jesteśmy razem. A my się po prostu spotkaliśmy w odpowiednim miejscu i czasie. Dobrze nam ze sobą i tyle!

Co czeka nas w dziewiątym sezonie "Rancza"?

Niestety, nie mogę tego zdradzić. Mogę tylko powiedzieć, że w moim wątku zadzieje się spektakularna rzecz dla całych Wilkowyi. Będzie się działo. Mogę wszystkich zaprosić na trzynaście nowych odcinków, które będzie można oglądać od marca.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki