Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory samorządowe 2014. Co robią prezydenci i burmistrzowie, którzy przegrali? [ZDJĘCIA]

Marcin Darda
Zbigniew Dychto przez ostatnie osiem lat rządził Pabianicami
Zbigniew Dychto przez ostatnie osiem lat rządził Pabianicami Krzysztof Szymczak
Rządzili swoimi miastami nawet przez kilkanaście lat, decydowali o wszystkim, zarabiali po kilkanaście tysięcy złotych... Aż w końcu przegrali. Co robią byli "wieloletni" prezydenci, burmistrzowie...

Jan Wieruszewski, były burmistrz Opoczna. Miastem rządził przez ostatnie szesnaście lat. Marek Chrzanowski, przez ostatnie dwanaście lat prezydent Bełchatowa. Zbigniew Dychto przez ostatnich osiem lat rządził Pabianicami, Jacek Walczak równie długo Sieradzem, Rafał Zagozdon Tomaszowem Mazowieckim, a Leszek Trębski tyle samo rządził Skierniewicami. Dziś łączy ich tylko jeden wspólny mianownik. Wszyscy chcieli wybory wygrać, wszyscy je przegrali.

Dychto: - Jak Boga kocham, nie wiem, jaki jest dziś dzień

Najboleśniejszą porażkę ponieśli chyba Dychto i Zagozdon. Wyborcy z Tomaszowa i Pabianic jakby ich nie zauważyli...

Żaden z nich nawet nie wszedł do drugiej tury, a Dychto po ośmiu latach rządów dostał dopiero... piąty wynik. Były prezydent Pabianic porażkę analizuje do dziś. Startował przecież nie po to, by przegrać. Ale wciąż tego nie wie, a na koniec analizy porażki zawsze pojawia się sentencja: "przegrałem przez siebie, przez nikogo innego".

To człowiek, który rządził Pabianicami przez osiem lat. Po drodze miał referendum odwoławcze, które wygrał oraz sprawę o kłamstwo lustracyjne w sądzie, wytoczoną przez prokuratora Instytutu Pamięci Narodowej.

Proces był bardzo spektakularny, bo interesowały się nim szeroko media, ale chociaż sąd uznał, iż Dychto nie jest kłamcą lustracyjnym, to faktem jest, że te kwestie są dla polityków mocno kłopotliwe, bo przylepiają się jak po wrzuceniu g...na w wentylator.

Dychto wybory w 2010 roku wygrał, mimo że sprawa była w toku, na wokandzie i przed ogłoszeniem wyroku. Wygrał wtedy, chociaż krążyła nad nim ciemna aura Służby Bezpieczeństwa PRL. Teraz opowiada, jak zaczepiają go ludzie na ulicy. Niektórzy wciąż zdziwieni, że jego prezydentura to już przeszłość i mówią "przecież ja za panem murem!".

- Tyle że ten mur okazał się popękany, zachwiał się, a potem zwyczajnie runął - opowiada Zbigniew Dychto.

Tyle że ten, kto pomyśli, że Dychto w związku ze swoją, jakkolwiek by spojrzeć dotkliwą porażką, przechodzi jakieś załamanie nerwowe czy kryzys tożsamości, głęboko się pomyli. Były prezydent Dychto miewa się dobrze, odbiera zaległy urlop.

- Może mi pan wierzyć albo nie, ale ja nawet nie wiem, jaki jest dziś dzień, jak Boga kocham - zarzeka się były prezydent Dychto, ale z szerokim uśmiechem. - Wykonuję proste czynności, choćby dziś sypnęło śniegiem, to odśnieżyłem wokół domu. Przy tym się odpoczywa. Byłbym kłamcą, gdybym powiedział, że nie startowałem po to, by wygrać. Ale dziś zupełnie szczerze cieszę się, że przegrałem.

Zbigniew Dychto jest emerytem. Na razie nikt z propozycjami pracy do niego nie dzwonił, ale on sam nie wyklucza powrotu do życia publicznego, choć już raczej nie jako polityk. Myśli o sobie raczej w kontekście bycia społecznikiem.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

- Nadal chcę pomagać ludziom, pomagać mojemu miastu, ale przecież nie muszę za to brać pieniędzy - deklaruje były prezydent Pabianic. - Tym, którzy biorą za to pieniądze, często po prostu nie wychodzi. A ja już jestem na tym etapie życia, że pieniądze dla mnie najważniejsze nie są. Zresztą w zasadzie nigdy nie były najważniejsze.

Zagozdon zachował nie tylko spokój, ale i twarz

Lepiej niż z Dychtą było, oczywiście w kontekście wyniku wyborczego, z prezydentem Tomaszowa Mazowieckiego Rafałem Zagozdonem, który władzę w mieście objął również w 2006 r . Nie dość, że zapracował na trzeci wynik, to jeszcze procentowo dwucyfrowy, choć do drugiej tury zabrakło sporo. Ale, jak dziś mówią jego najbliżsi współpracownicy, eksprezydent Zagozdon tę porażkę, choć nie do końca nieoczekiwaną, przyjął nie tylko ze spokojem, ale i zachował twarz. Wziął udział w zaprzysiężeniu nowego prezydenta Tomaszowa Marcina Witki, a nawet składał mu gratulacje. Wielu powiada dziś, że ten spokój to może stąd, że przecież Rafał Zagozdon na początku sam nie chciał walczyć o trzecią kadencję, a uległ i wystartował dopiero po namowach współpracowników. Czy wróci do polityki?

Dzisiaj tego nie wiadomo. Jego Forum Samorządowe 2014 zostało wyczyszczone z życia publicznego przez wyborców. Nie zdobyło żadnych mandatów ani w Radzie Miasta, ani w Radzie Powiatu.

Dziś wszystko wskazuje na to, że były prezydent wróci na etat Tomaszowskiego Towarzystwa Budownictwa Społecznego, czyli miejskiej spółki mieszkaniowej, gdzie czeka na niego stanowisko w dziale inwestycji. To na tym stanowisku wziął bezpłatny urlop, gdy został prezydentem.

Wieruszewski: - Nie muszę się już publicznie spowiadać

Co do planów zawodowych i dalszej kariery, to nie chce ich zdradzać były już burmistrz Opoczna Jan Wieruszewski, który miastem rządził przez ostatnie szesnaście lat, a związany jest z Polskim Stronnictwem Ludowym. Podkreśla, że teraz jest osobą prywatną i nie musi się już spowiadać z tego, co będzie robił, a swoimi prywatnymi planami publicznie dzielić się nie musi. Dodaje jednak, że na pewno w domu nie będzie siedział.

- Za miesiąc czy za pół roku z pewnością znajdę sobie odpowiednie zajęcie i nadal aktywnie będę działał - mówi Jan Wieruszewski. - Na razie odpoczywam, zbieram siły, ale tego, co będę robił w przyszłości, w tej chwili zdradzać nie zamierzam. Najbliższy okres chcę spożytkować na uporządkowanie wielu spraw, które wcześniej odkładałem, bo nie miałem na nie czasu, a teraz okazało się, że tych spraw sporo narosło. Będę miał też teraz znacznie więcej czasu dla rodziny i najbliższych.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Chrzanowski: - Nie obrażam się, porażkę miałem wkalkulowaną

Najbardziej rozmowni, a nawet bardzo refleksyjni są jednak byli prezydenci Sieradza i Bełchatowa. Jacek Walczak liczy na trochę oddechu i więcej czasu dla rodziny, ale bez szaleństw w postaci podróży dookoła świata. Ma już nowe zajęcie. Z kolei Marek Chrzanowski, po trzech kadencjach w fotelu prezydenta Bełchatowa, swą polityczną karierę kontynuował będzie jako radny powiatu bełchatowskiego. Powiada, że życie nie kończy się na prezydenturze. Oczywiście, wyborcza porażka z nowicjuszką w polityce Mariolą Czechowską (PiS) dla człowieka, który przez lata rozdawał wszystkie karty w mieście, komfortowa nie jest, ale - jak mówi - może lepiej, że wybory przegrał teraz, a nie za cztery lata. - Dziś mam 57 lat. To wiek, w którym można jeszcze zacząć myśleć o nowym otwarciu. Za cztery lata byłbym w wieku, kiedy myśli się raczej o emeryturze, a nie zaczynaniu czegoś nowego - podkreśla były prezydent Bełchatowa. Polityczna droga Marka Chrzanowskiego się nie kończy. Został radnym Rady Powiatu, choć mandatu jeszcze nie objął, bo wciąż jest na zwolnieniu lekarskim. Jego współpracownicy podkreślają, że przez ostatnie dwanaście lat ani dnia nie był na chorobowym, a i urlopu nie miał kiedy wykorzystać.

- Na pewno zasłużył na solidny odpoczynek i złapanie większego dystansu, bo przez ostatnie lata pracował intensywnie - mówi jeden z jego współpracowników, który, z uwagi na nową sytuację polityczną w magistracie, woli zachować anonimowość.

Sam zaś były prezydent podkreśla, że tegoroczne święta wcale nie były dla niego smutne, choć pierwsze w roli ekspre-zydenta.

- Kiedy obejmuje się taki urząd, trzeba liczyć się z tym, że można przegrać wybory, ja się na to nie obrażam, miałem to wkalkulowane - mówi Chrzanowski.

Powiada, że po przegranej po prostu oddał się lenistwu, a nawet niezbyt śledził to, jak nowa władza lokuje się w mieście. To jest - mówi - po prostu czas na odpoczynek i uporządkowanie kilku podstawowych spraw. Dodaje, że mimo wszystko zdobył blisko 8 tysięcy głosów (ponad 38 proc.), a to spore grono mieszkańców, którzy pozytywnie oceniają jego pracę. Były prezydent ocenia, że to wciąż spory kapitał polityczny. I ten kapitał Marek Chrzanowski zamierza realizować w Radzie Powiatu. Jak podkreśla, za cztery lata raczej już o powrót na fotel prezydenta walczył nie będzie.

- Czas na młodych - dodaje. - W Plusie (ugrupowanie byłego prezydenta - przyp. red.) tworzymy grupę, która jest w mieście bardzo dobrze identyfikowana, to ogromny kapitał, którego nie można zmarnować.

Do aktywności publicznej Marek Chrzanowski zamierza wrócić pod koniec stycznia. By podładować akumulatory, zamierza jeszcze wyjechać na kilka dni na narty w polskie góry.

- Jeszcze nie wiem kiedy, ale nie w czasie ferii warszawskich, bo wtedy jest drożej i ciasno na stoku - podkreśla.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

A co potem?

- Być może pomyślę o czymś swoim - mówi nam były prezydent Bełchatowa. - Mam wieloletnie doświadczenie. Praca na stanowisku prezydenta dała mi rozeznanie, ale za wcześnie jeszcze, żeby mówić, czym dokładnie się zajmę. To zależy od wielu czynników, między innymi planów zagospodarowania przestrzennego uchwalanych przez gminy, czy możliwości pozyskiwania środków unijnych - podkreśla Marek Chrzanowski i dementuje, jakoby miał objąć funkcję kierownika w Megaserwisie, spółce córce bełchatowskiej kopalni. Takie plotki krążą po mieście od jakiegoś czasu.

- Ja również o tym słyszałem, ale nikt ze mną na ten temat nie rozmawiał, więc nie potwierdzam tej plotki - podkreśla Chrzanowski.

Walczak: - To musi być coś nowe-go, tak już jestem sformatowany...

Niczego, a propos swojej nowej pracy, dementować nie musi Jacek Walczak, były prezydent Sieradza, członek Platformy Obywatelskiej. Szybko znalazł nowe zajęcie i został doradcą burmistrza sąsiednich, mniejszych Błaszek.

- Swoich przyzwyczajeń za bardzo nie zmieniam. Faktycznie, mam teraz więcej czasu, który chcę poświęcić najbliższym i tyle. Nie wypływam w rejs, nie szukam nowych zainteresowań. Wystarczyły spokojne rodzinne święta, które zawsze były dla mnie bardzo ważne i drobne sporty jak chociażby rowerowe wycieczki. No i ogarnięcie przydomowego ogrodu, o pielęgnację którego nie mogłem przez ostatnie lata porządnie zadbać. Kosiłem trawę nie wtedy, kiedy była właściwa pogoda, tylko wtedy, gdy akurat trafiła mi się wolna chwila - przypomina teraz Jacek Walczak.

Z niedoborem czasu wolnego, jak z uśmiechem przypomina, walczy od piętnastu już lat, gdy z Sieradza trafił do pracy w łódzkiej Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa.

- Brzmi to dziwnie, ale za każdym razem, gdy potem zmieniałem pracę, chodziło także o więcej wolnych chwil dla rodziny. Siłą sprawczą tego byli moi synowie, którzy prosili, żebym znalazł zajęcie gdzieś bliżej po to, by nie tracić czasu na długie dojazdy i mieć czas dla nich. Ale wychodziło zawsze inaczej. Najpierw trafiłem do Bolesławca jako sekretarz, ale to też oznaczało przynajmniej dwie godziny na dojazd. W końcu zostałem prezydentem Sieradza, ale wtedy moi bliscy dostali nieźle do wiwatu. Przestałem dojeżdżać daleko, ale z racji obowiązków dopiero wtedy przestałem bywać w domu. Głównie przez pracę administracyjną, której nie widać, a która zabiera 90 procent czasu. Teraz zmieniłem pracę na taką, która bardziej by im odpowiadała, ale jeden syn ma 19 lat, drugi 23 i już studiują, więc pozostały głównie kontakty telefoniczne - narzeka były już prezydent Sieradza, który jednocześnie zapowiada, że już ogląda się za dodatkowym zajęciem.

- Jest więcej czasu, więc chciałbym go w części poświęcić na działanie w sferze społecznej - zapowiada Walczak. - Będę szukał tam swojego miejsca. Nic nie poradzę. Już jestem tak sformatowany, że wciąż szukam czegoś nowego.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

Oni już nie rządzą. Ale przegranymi nie są na pewno

Ale władza zmieniła się nie tylko tam, gdzie przegrali dotychczasowi prezydenci, burmistrzowie czy wójtowie.

Choćby w Czarnocinie. Przez 40 lat naczelnikiem gminy, potem wójtem z wyboru był tam Leon Fortak. "Już" nim nie jest, choć nie przegrał. Ze startu po reelekcję sam zrezygnował. Ma emeryturę, dostał wysoką odprawę i fotel wiceprzewodniczącego Rady Powiatu Piotrkowskiego.

W nowej rzeczywistości odnalazł się także Rzgów. Jan Mielczarek był tam burmistrzem od 24 lat. Nie kandydował, bo chciał zadbać o nadszarpnięte zdrowie, odpocząć.

Niewielu, szczególnie spośrod przeciwników burmistrza, wierzyło w to, że tak się stanie. Podobno miał to być stary numer burmistrza, oczekiwano na zmianę decyzji, tylko że... nie tym razem.

wsp: PG,MW,AW,WOLA,TYKA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki