Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ogień w operze. Kto rąbie drwa, a kto szuka sikawki

Łukasz Kaczyński
Łukasz Kaczyński
Łukasz Kaczyński Grzegorz Gałasiński
Oto mamy protest artystów. Nie jest to może, i dobrze, krwawa rewolucja, ale nareszcie ktoś zabrał głos na tyle głośno, że zmobilizowało to lokalnych polityków. Inna rzecz do czego zmobilizowało.

Czterdzieści punktów, w których zebrano zastrzeżenia do pracy dyrektora Teatru Wielkiego, Wojciecha Nowickiego, wygląda dość poważnie. Są to zarzuty mniejszego i większego kalibru. Choć tych ostatnich jest mniej, są one na tyle poważne, że trudno będzie przejść nad nimi do porządku dziennego. Nie tylko dyrektorowi, bo organizatorem opery jest zarząd województwa i marszałek Witold Stępień.

Czterem związkom zawodowym, reprezentującym ponad połowę załogi, ok. 250 osób, chodzi m.in. o złą współpracę z kierownikami orkiestry i chóru. Napięcia w procesie twórczym są normalne, ale jeśli rzeczywiście naruszane są dobre obyczaje lub komuś nie staje profesjonalizmu, interwencja jest konieczna. Inna kwestia to finanse: niskie pensje, obawa o utratę umowy stałej na rzecz czasowej, cięcia w zespołach, zapraszanie zbyt wielu zewnętrznych śpiewaków, gdy łódzcy pauzują. Tu, wszystko, poza ostatnim, jest efektem cięć w dotacjach dla TW. Od 2011 r. do dziś organizator odjął operze milion złotych. Mimo iż w kontrakcie dyrektorskim zapewniono Nowickiemu 35 mln zł, dziś ma on 27 mln zł. Są to więc zarzuty nie tyle do dyrektora-zarządcy, ale do pracodawcy - a tym jest marszałek województwa. Związki piszą do niego jednak jakby był co najmniej Salomonem i miał zaprowadzić pokój.

Jednocześnie niepokoją się, że teatr mało gra (8 przedstawień w miesiącu to rzeczywiście ubogo) i że zbyt często gościnne angaże zwiastują redukcje, czyli rozbicie zespołu, nie jego np. przebudowę. Obawy te tymczasem wzmacnia nic innego jak... polityka cięć budżetu TW. Jest w tym pewna schizofrenia.

Skoro o przypadkach klinicznych mowa: co zaserwowała łódzka klasa polityczna? Radni PO i PSL solidarnie zbojkotowali nadzwyczajną sesję sejmiku zwołaną przez PiS. Nie mogli przyjść, bo nie oni tę zabawę zorganizowali. Pisma z TW trafiły do wszystkich ugrupowań, ale można przypuszczać, że koalicja zdecydowała puścić PiS przodem. Wiadomo: PiS = furiaci i wichrzyciele żądni łatwej promocji, a koalicja to kryształ i szczyty kompetencji. Taka narracja to nic nowego. PiS też powiedziało, co powiedzieć miało: koalicja chowa głowę w piasek i Boga się nie boi (to Piotr Adamczyk i Joanna Kopcińska). Za oburzające i niegodne zachowanie koalicji uznał eseldowski "rodzynek" w sejmiku, Piotr Bors, który chce rozmawiać o TW na komisji radnych 21 stycznia. Pokazał więc, że sojusz SLD z PO w Radzie Miejskiej nie obowiązuje w Sejmiku Województwa (co mu już zarzucano). Każdy wszedł w swoją rolę i mógł sobie pogratulować, co tylko pokazało jak zabetonowany jest ten układ.

Tyle na poziomie pyskówki. Co dalej? Być może rozgrywka pomijająca meritum sprawy z obaw pracowników, czyniąc zasłonę dla decyzji politycznych. Wiadomo, że na fotel dyrektora opery niejeden zuch chętnie by wskoczył. A apetyt na stanowiska w PSL, zwłaszcza po dobrym wyniku wyborczym, jest duży (kłopoty z "nakarmieniem" wiecznego koalicjanta miał już Leszek Miller). Dodajmy, że obecny marszałek jest z PO, a kandydata na szefa TW sympatyzującego z PSL nietrudno wskazać. Jak zawsze nie brakuje więc i teorii, że ktoś związki podpuścił. Tymczasem powinny one pamiętać, że zawsze łatwiej wymienić dyrektora niż dorzucić grosza. Pachnie beznadzieją? A to Polska właśnie. I czubek góry lodowej.

Fala cięć przetoczyła się już przez Dolny Śląsk, ale zrobiono to tak głupio (czyli nagle), że podniesione w kraju larum obroniło instytucje. Poza tym stolica tego regionu to przyszła Europejska Stolica Kultury 2016. Wypada wierzyć, że podobny hałas środowisko podniosłoby, gdyby cięto w Łodzi. A przecież od czterech lat tnie się, tylko po trochu, nie tak zauważalnie. Mądrze. A co innego robi urząd miasta? Każe starać się o granty, czyli po cichu wycofuje się z przykazanej mu przez państwo w 1998 r. opieki nad instytucjami kultury i sztuki. Na popiskujące instytucje mało kto zwróci uwagę jeśli nie będą one "spięte" z innymi w całym kraju dzięki branżowym organizacjom, jaką jest np. ZASP. I to ZASP jako stowarzyszenie i reprezentant środowiska, wyznający, że musi być równowaga między wolnością dyrektora co do stanowienia o teatrze a prawami załogi, mógłby wejść do TW jako mediator - między załogą a dyrektorem i oczywiście marszałkiem. Na pewno nie powinni być nim politycy. Zbyt łatwo wyrażają sądy i za rzadko siedzą na widowni.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki