Młodzieżowemu Ośrodkowi Wychowawczemu nr 1 przy ul. Częstochowskiej 36 w Łodzi grozi zamknięcie. Powód? Konflikt dyrekcji z pracownikami oraz doniesienie do prokuratury o stosowaniu przemocy wobec wychowanków.
Od środy wydział edukacji UMŁ tymczasowo zablokował kierowanie do placówki nowych wychowanków. Następnym etapem będzie przenoszenie dzieci do innych ośrodków wychowawczych (kiedy i gdzie zadecyduje Ośrodek Rozwoju Edukacji w Warszawie). Magistrat podjął taką decyzję w trosce o bezpieczeństwo podopiecznych placówki.
- Rozmawiałem z dwoma stronami konfliktu - z dyrekcją ośrodka i pracownikami - mówi Tomasz Trela, wiceprezydent Łodzi. - Nie ma z naszej strony woli likwidowania ośrodka. Nie możemy jednak pozwolić, by ktoś manipulował dziećmi.
Dyrekcja jest skonfliktowana z 8 opiekunami. Złożyła nawet zawiadomienie do prokuratury. Postępowanie rozpoczęto w sierpniu i prowadzi je Prokuratura Rejonowa w Brzezinach.
- Sprawa dotyczy stosowania przemocy w stosunku do wychowanków i pomiędzy samymi wychowankami - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi. - Materiał dowodowy jest obszerny. Przesłuchano około 30 osób, pozostało jeszcze kilkadziesiąt. Są pewne dowody, które mogą wskazywać na stosowanie przemocy, ale musimy jeszcze poczekać z ich interpretacją. Zarzuty są bardzo poważne, więc musimy mieć szeroki ogląd sprawy.
Sprawa wyszła na jaw w maju 2014 r. Wówczas dotkliwie pobito dwóch chłopców. Dyrektor Izabella Kołecka wezwała policję.
W wyniku śledztwa w kajdankach wyprowadzono 7 chłopców, którzy, jak się okazało, terroryzowali kolegów. Jeden trafił do więzienia, inny wyraził skruchę i pozostał w MOW, resztę przeniesiono do innych placówek. Od tego momentu wychowankowie regularnie przychodzili do dyrektorki Kołeckiej, aby porozmawiać. Ponoć mówili jej o przemocy, której dopuszczali się wobec nich opiekunowie.
- Od początku mojej kadencji (wrzesień 2013 - red.) widziałam, że coś jest nie tak. Panowała potworna demoralizacja, brak dyscypliny, a dzieci często miały siniaki na ciele - mówi Izabella Kołecka. - Nie powiem co dokładnie usłyszałam od dzieci, ale miałam podstawy, aby zawiadomić prokuraturę.
We wrześniu 8 z 17 wychowawców poszło na chorobowe. Są na nim do dziś. W MOW nr 1 jest 31 chłopców. Trafili tam m.in. z powodu wagarów i drobnych kradzieży. Zgodnie z wytycznymi ORE, pochodzą z różnych części Polski. Jeśli dyrekcja i pracownicy MOW nie dojdą do porozumienia, ORE przeniesie dzieci do innych placówek.
WSP: Agnieszka Jasińska
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?