Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Z rozkazami od Rydza dla Andersa. Tajemnicza misja "Muszkieterów"

Witold Głowacki
Stefan Witkowski
Stefan Witkowski Fot. Wikipedia Commons
"Muszkieterzy" to do dziś jedna z najbardziej tajemniczych organizacji w polskiej historii. Działali w pierwszych latach II wojny światowej. Mieli wielkie sukcesy wywiadowcze. Ale nadal ciąży na nich podejrzenie zdrady.

Nad ranem 2 grudnia 1941 r. w mieszkaniu generałowej Jadwigi Maxymowicz-Raczyńskiej przy Sandomierskiej 18 na warszawskim Mokotowie umiera marszałek Edward Rydz-Śmigły. Dzień później z Dworca Głównego w Warszawie w długą i niebezpieczną podróż wyrusza czwórka emisariuszy. Mają się przedrzeć przez front niemiecko-sowiecki i dotrzeć do Buzułuku, gdzie formowana jest armia Andersa. W bagażach wiozą ukryte w mydle mikrofilmy - na nich tajemnicze rozkazy dla Andersa. Koleją docierają do Charkowa, dalej udaje im się przeniknąć przez linię frontu. Gdy stają przed Sowietami, przedstawiają się jako wysłannicy Polskiego Państwa Podziemnego i żądają kontaktu z Andersem. Zamiast tego trafiają do Moskwy na przesłuchania. Sowieci dość szybko zawiadamiają sztab Andersa o tajemniczych przybyszach. Dowództwo polskiej armii na Wschodzie pyta Londyn, czy Związek Walki Zbrojnej rzeczywiście wysyłał kogoś w tak niebezpieczną podróż. Dość szybko przychodzi odpowiedź - żadnej takiej misji nikomu nie zlecano.

To prawda. Bo czterech agentów pod dowództwem rtm. Czesława Szadkowskiego nie działa na zlecenie ZWZ. Cała czwórka należy do jednej z najbardziej tajemniczych organizacji w historii Polski. To "Muszkieterzy" - znani także jako "Nurki" i "Regiment Mu".

Organizacja została założona przez inżyniera Stefana Witkowskiego - kontrowersyjnego wynalazcę, a prawdopodobnie już na wiele lat przed wojną przykrywkowego agenta "Dwójki" - tuż po wrześniowej klęsce 1939 r. W pierwszych miesiącach, a może nawet latach wojny była ona z pewnością najlepiej zorganizowaną konspiracyjną siatką wywiadowczą kraju. Już w listopadzie 1939 r. miała ok. 50 głęboko zakonspirowanych agentów działających nie tylko na terenie okupowanej Polski, ale też Niemiec. Do dziś nie jest łatwo znaleźć wiarygodne informacje na jej temat - z kolei nawet te udokumentowane brzmią trochę jak wycinki ze scenariusza filmu sensacyjnego. Właśnie tak jak historia o przedostaniu się "Muszkieterów" z okupowanej Polski do Buzułuku.

To także "Muszkieterzy" zaangażowali się w operację ściągnięcia z powrotem do Polski Edwarda Rydza-Śmigłego. Były wódz naczelny wydostał się najpierw z Rumunii, gdzie był internowany, później sporo ponad rok spędził na Węgrzech. Wreszcie pod koniec października 1941 r. z pomocą ludzi Witkowskiego przedostał się przez południową granicę do Polski. Pierwszych kilka dni spędził w Krakowie, następnie dotarł do Warszawy. W stolicy marszałkiem zajęli się właśnie "Muszkieterzy" - to oni zorganizowali serię spotkań Rydza z dawnymi piłsudczykami i kilkoma wpływowymi postaciami w konspiracji. Nic konkretnego z tego nie wynikło, a ewentualne dalsze negocjacje przerwał zawał serca marszałka. Trzy dni po nim Rydz-Śmigły zmarł - co zresztą otworzyło pole do trwających do dziś spekulacji na temat rzeczywistych przyczyn jego śmierci.

W Buzułuku ostatecznie zapada decyzja, że zagadkowych emisariuszy trzeba przynajmniej przesłuchać. Brak potwierdzenia ze strony ZWZ nasuwa dość jednoznaczne podejrzenia - skoro wysłannicy nie przybywają od Grota-Roweckiego, to najpewniej od Niemców. Do Moskwy leci szef wywiadu armii Andersa. Przejmuje zatrzymanych i ich rzeczy od Sowietów. Jeszcze zanim zaczyna ich przesłuchania, dokładnie przeszukuje ich bagaż. Znajduje list ukryty w mydle do golenia skierowany do Andersa.

List to prawdziwa bomba. Zawiera on wezwanie do uderzenia na Sowietów, gdy tylko polska armia na wschodzie osiągnie gotowość bojową. "Wzywającym" jest Stefan Witkowski, ale emisariusze "Muszkieterów" sugerują, że jego treść może pochodzić od marszałka Rydza-Śmigłego.

W późniejszej historiografii przeważają dość automatyczne wnioski na temat tej zdumiewającej swą bezczelnością propozycji. Zdaniem większości autorów jest ona dowodem na to, że Witkowski zdecydował się na daleko posuniętą kolaborację z Niemcami. O to samo oskarżało go zresztą dowództwo ZWZ i później AK. Już na początku 1942 r. - tuż po grudniowej misji jego ludzi - Grot-Rowecki pozbawił go dowództwa nad "Muszkieterami". W sierpniu Wojskowy Sąd Specjalny AK wydał zaś na Witkowskiego wyrok śmierci, który został błyskawicznie wykonany.

Tak właśnie ugruntowywała się czarna legenda "Muszkieterów". Tymczasem, jeśli chodzi o ewentualnych zagranicznych mocodawców organizacji, to bynajmniej nie byli nimi Niemcy, a jeśli już ktokolwiek, to raczej Brytyjczycy. Już w 1940 r. "Muszkieterzy" przekazywali im (via Budapeszt) dane wywiadowcze dotyczące dyslokacji niemieckich wojsk i zakładów zbrojeniowych. Później, na przełomie 1940 i 1941 r., prawdopodobnie w porozumieniu zarówno z Brytyjczykami, jak i Delegaturą Rządu na Kraj, podjęli z Niemcami jakąś grę, której elementem było przekazywanie im danych o Sowietach okupujących wschodnią część Polski.

Od tego jednak do jawnej zdrady droga daleka. Skąd zatem niesamowita treść listu do Andersa? Ciekawą interpretację przedstawia w wydanej niedawno książce "Świat Muszkieterów. Zapomnij albo zgiń" Jerzy Rostkowski. Zwraca on uwagę na to, że Anders i jego sztab bardzo łagodnie potraktowali wysłanników Witkowskiego. Stanęli oni wprawdzie przed sądem, ale skazany (na 15 lat więzienia, bynajmniej nie na karę śmierci - właściwą w warunkach wojennych w wypadku zdrady stanu) został tylko rotmistrz Szadkowski, pozostałych "Muszkieterów" uniewinniono. Według Rostkowskiego Witkowski przesłał Andersowi list tylko po to, by uwiarygodnić swych emisariuszy przed Niemcami (musieli oni przebyć ponad 1000 km przez tereny opanowane przez Niemców i przeniknąć przez front) - ale zarazem zawarł w nim dziwne pozdrowienie "dla Klimka od Ini" - skierowane do pułkownika Rudnickiego. Według Rostkowskiego to właśnie to pozdrowienie miało być sugestią dla sztabowców Andersa, że całą treść "wezwania" należy wziąć w cudzysłów. Zdaniem autora "Świata Muszkieterów" prawdziwym celem misji było wyłącznie stworzenie kanału komunikacji między okupowaną Polską a armią Andersa bez pośrednictwa Sowietów. A żadnego realnego rozkazu od Rydza-Śmigłego dotyczącego odwracania frontów bynajmniej nie było.

Jeśli tak, to rzucałoby to co najmniej nowe światło na historię "Muszkieterów". I podważało przeważające do dziś sądy na temat rzekomej kolaboracji z Niemcami w wykonaniu dowódców i członków tej organizacji oraz rzadsze, ale także do dziś powtarzane opinie na temat proniemieckich zapatrywań Edwarda Rydza-Śmigłego w ostatnich miesiącach jego życia. a

Materiał Przygotowany we współpracy z redakcją miesięcznika "Nasza Historia" SPECJALNIE DLA PAŃSTWA!

***

Nowa Nasza Historia jest już w kioskach. Zapraszamy do zapoznania się z tematami wszystkich naszych wydań regionalnych:

Nowy numer NASZEJ HISTORII na LUTY

Polecamy Państwu także nasze pierwsze wydanie specjalne - KUCHNIA. Poświęciliśmy je w całości historii polskiej sztuki kulinarnej. Znajdą w nim Państwo między innymi historyczne przepisy prawdziwej kuchni warszawskiej - i sześciu innych polskich tradycji regionalno-kulturowych:

KUCHNIA. Niezwykłe wydanie specjalne Naszej Historii

TUTAJ - w serwisie prasa24.pl mogą Państwo już teraz, nie ruszając się z domu, kupić e-wydanie Naszej Historii lub zamówić prenumeratę: PRASA24.PL

Zapraszamy także na profil Naszej Historii na FACEBOOKU i do obserwowania naszego konta na TWITTERZE.

Tweety użytkownika @naszahistoria

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Z rozkazami od Rydza dla Andersa. Tajemnicza misja "Muszkieterów" - Portal i.pl

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki