Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Joanna Skrzydlewska: "Nie myślę o Skrzydlewskich jako o rodzinie, której wszyscy się boją"

rozm. Marcin Darda
Polskapresse/archiwum
Z Joanną Skrzydlewską (PO), członkiem zarządu województwa łódzkiego, rozmawia Marcin Darda.

Jednak zrezygnowała Pani z udziału w głosowaniu poprawki PiS do budżetu województwa, wedle której miasto Łódź otrzymałoby 1 mln zł na budowę stadionu żużlowego Orła Łódź...

Tak. Serce było za, rozum mówił, że nie można. Uważam, że politycy powinni wyznaczać standardy, choć często bywa odwrotnie. Poradziłam się prawnika i z jego opinii wynika, że istniała w tej sprawie możliwość konfliktu interesów z racji, że pełnię funkcję prezesa honorowego Orła Łódź, a mój tato jest prezesem tego klubu. Poza tym, ja nie jestem tylko radną sejmiku. Gdybym była tylko radną, byłoby mi zdecydowanie łatwiej, bo to zarząd podejmuje ostateczną decyzję. Jako członek zarządu województwa nigdy nie będę brać udziału w głosowaniach, które będą dotyczyły klubu albo działalności firmy mojej rodziny. Z jednej strony opozycja może mówić, że zabrakło mi odwagi, bo nie wzięłam udziału w głosowaniu. Ale z drugiej strony, wcale nie wiem, czy nie usłyszałabym zarzutu, że postępuję niezgodnie z prawem, działając na własną korzyść, gdybym poparła tę poprawkę dającą 1 mln zł dla klubu, w którym prezesem jest mój tato. Przyznam, że ta sytuacja była dla mnie niewygodna z racji kumulacji tych funkcji. Ale to jest ten standard, który politycy powinni wyznaczać i ja to samo robiłam też w Sejmie. Tak było przy okazji ustawy o dniach wolnych od pracy, gdzie była mowa m.in. o kwiaciarniach. Biorąc pod uwagę branżę, w której funkcjonuje moja rodzina, musiałam zachować ostrożność. Mój tato, jako miejski radny, postępował podobnie. Żeby było jednak jasne, dodam, że mnie tę decyzję o odmowie głosowania tej poprawki było podjąć o tyle łatwiej, że jest zapewnienie sfinansowania tej inwestycji.

Ale dopiero po zasięgnięciu opinii prawnej pomyślała Pani, że to może być konflikt interesów? To niemal oczywiste, a wcześniej na komisji głosowała Pani za tym milionem na stadion i to wbrew klubowi i koalicji...

Nie tylko ja się wyłamałam, bo za byli także niektórzy radni PSL. Tyle że na komisji występowałam w roli radnej. Nigdy nie będę na komisjach rekomendować jakichś wniosków czy udzielać informacji, bo nie jestem przewodniczącą ani wiceprzewodniczącą, tylko zwykłą radną, jedną z kilkunastu na obradach komisji. Poza tym pojawienie się tej poprawki było po prostu zaskoczeniem, głosowanie na tak było głosem serca, ale zaraz z tyłu głowy zaświeciła mi się czerwona lampka ostrzegawcza z pytaniem, czy ja na pewno właściwie postępuję od strony prawnej. Ale wynik głosowania mile mnie zaskoczył. Nie wiedzieliśmy przecież, że taka poprawka się pojawi, nie konsultowaliśmy zatem jak głosować...

Pani mówi o kwestiach prawnych, a nawet moralnych. Ale czy nie ma Pani wrażenia, że w kwestiach czysto politycznych dała się sprowokować? Przecież Witold Skrzydlewski już dziękował publicznie marszałkowi za ten milion, a po głosowaniu kibice Orła domagają się wyjaśnień od radnych, którzy głosowali przeciw. A przeciw głosował klub PO. Pani klub.

Kibicom to wyjaśnię, ale chcę też przypomnieć, że przecież podczas sesji budżetowej marszałek Witold Stępień też złożył pewną deklarację, a kto nie pamięta, to może sięgnąć po protokół z sesji. Urząd Marszałkowski wedle tych zapewnień nadal będzie wspierał i promował tę dyscyplinę sportu, a ja wierzę, że z roku na rok to zaangażowanie będzie coraz większe, bo coraz większe są sukcesy tej żużlowej drużyny. Nie zawsze pieniądze lokować trzeba w tzw. beton, tylko na promocję tej drużyny. Tak rozumiem to, co usłyszałam na sesji, i mam nadzieję, że ta deklaracja będzie nadal aktualna, tym bardziej że pan marszałek oraz inni radni są dość częstymi gośćmi na stadionie Orła Łódź.

CZYTAJ DALEJ NA NASTĘPNEJ STRONIE

W bardzo subtelny sposób wywiera teraz Pani pewną presję na "marszałku oraz innych radnych"...

(śmiech) Nie wywieram presji. Ten klub to jest ciężka praca bardzo wielu osób. Za pieniądze, które zostały wpompowane w ten sport przez naszą rodzinę, a jest to o wiele więcej niż milion złotych, moglibyśmy zrobić bardzo wiele innych przyjemnych rzeczy. To była jednak nasza decyzja i jej nie żałujemy. Ale też nie może być tak, że ciężar finansowy ma leżeć tylko po naszej stronie i to my mamy być źródłem finansowania sportu żużlowego w Łodzi. Lata pracy - podkreślam, że bardzo wielu osób - pokazały, że klub żużlowy, który cieszył się nie najlepszą renomą, na którego mecze przychodziła garstka łodzian, przeszedł poważną metamorfozę. Jest klubem profesjonalnie zarządzanym, ma świetny wizerunek, a na mecze przychodzi po 7-8 tysięcy ludzi. Orzeł ma wielu fanów także poza Łodzią, zawodnicy chcą w nim jeździć, bo to klub wypłacalny i wciąż przychodzą zapytania od wielu zawodników, czy mogliby liczyć na angaż w nim. Zawodnicy czują się tu bezpiecznie i to jest zysk dla miasta i regionu, bo oni o Łodzi mówią wyłącznie dobrze. A to pokazuje, że wartość, także medialna, tego klubu jest o wiele wyższa od innych dyscyplin sportu w regionie. Coraz więcej osób to rozumie. To nie jest przecież inwestowanie w Skrzydlewską, tylko w klub, ale gdyby nie kibice i klienci firmy Skrzydlewska, żużel w Łodzi nie miałby szans...

Na tym stadionie pojawiają się wszyscy politycy, którzy coś w Łodzi znaczą, albo chcą coś znaczyć. Może zatem Skrzydlewscy promują polityków na zasadzie transakcji wiązanej?

Sport nie ma barw politycznych, ale co mnie cieszy - sport jednoczy. Akurat w Łodzi jest to żużel, na którym pojawiają się politycy wszystkich ugrupowań i ze sobą rozmawiają, kibicują, dzwonią i pytają o której mecz, bo planują swoje kalendarze. Zresztą oni nie robią tego po to, by pokazać się wyborcom, są po prostu fanami żużla. Na przykład Włodzimierz Fisiak bywał na stadionie żużlowym jako marszałek województwa, ale gdy już nim nie jest, to przychodzi praktycznie na każdy mecz. Takich przypadków jest więcej. Nie my, jako Skrzydlewscy, przyciągmy polityków na stadion.

Ale Skrzydlewscy są bardzo wpływowi i może lepiej bywać na tym stadionie, by się im nie narazić?

Jesteśmy takimi samymi ludźmi jak inni łodzianie, jakoś nie uważam, że ktoś się nas obawia, bo jesteśmy tak wpływowi. Nie uważam się w ogóle za taką osobę, a bać się można tylko Pana Boga. Zresztą ja nie należę do osób, które chciałyby, by ktoś się ich bał. Cały fenomen polega na tym, że żużel po prostu stał się szalenie modny. Łódź robi naprawdę świetny interes budując ten stadion, bo na tym zyska.

A jak się Pani czuje w Urzędzie Marszałkowskim? Ostatnie lata w Brukseli, wcześniej w Sejmie. I teraz jest podobno w PO takie życzenie, by Pani do tego Sejmu wróciła, a wybory już za 7 miesięcy...

A ja miałabym takie życzenie, by każdy zajmował się sobą, także moje koleżanki i koledzy w PO (śmiech). Nie chcę, by ktoś mi planował życie, tym bardziej że się tu dobrze czuję, choć jeszcze się uczę samorządu wojewódzkiego. To jest świetne doświadczenie, które uczy pokory, a mnie pokazuje jeszcze błędy, które popełniłam wcześniej, jako posłanka czy jako eurodeputowana. Chcę przeprowadzić tu kilka zmian, ale nie jestem marszałkiem, wiem też, że jest tzw. opór urzędniczy i różnie może z tym być. Nie jestem jednak do tego stołka przyklejona, biorę zatem pod uwagę możliwość zostawienia tego miejsca innym w sytuacji, gdyby opór okazał się nie do przejścia. Wtedy szkoda mojego czasu i energii. Można ją spożytkować gdzie indziej.

W Sejmie? Bo Pani nie odpowiedziała na moje pytanie.

(śmiech) Naprawdę myślę, że Łódź i region w Sejmie są reprezentowane bardzo godnie, mamy panią wicemarszałek Sejmu, dwóch ministrów i bardzo aktywnych posłów. Oni się świetnie tam realizują, a ja się dobrze czuję tu gdzie jestem i nie chciałabym tego miejsca opuszczać. Natomiast mam świadomość bycia członkiem partii politycznej i wiem, że zarząd, do którego nie należę, może mieć inne plany. Mam tylko nadzieję, że ktoś weźmie pod uwagę moje zdanie.

rozmawiał Marcin Darda

============11 Zdjęcie Autor(46246972)============
FOT.krzysztof szymczak
============06 Zdjęcie Podpis 8.5(46246971)============
Joanna Skrzydlewska była posłanką, potem eurodeputowaną, teraz jest członkiem zarządu województwa

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Joanna Skrzydlewska: "Nie myślę o Skrzydlewskich jako o rodzinie, której wszyscy się boją" - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki