"Nie jestem zdrajcą, farbowanym lisem, bo zostałem wybrany przez wyborców z Łodzi, którym gwarantowałem lobbowanie na rzecz sportu polskiego i na rzecz Łodzi. Czy ja będę lobbował to jak PSL, SLD, PO czy PiS, to jest to samo" - tłumaczy przed obliczem Moniki Olejnik pan Jan, legenda Wembley, twardy zawodnik, który po rozstaniu z PiS, przez pewien czas tułał się bez przydziału, aż na zasadzie wolnego transferu zdecydował się zagrać dla Platformy. A Pan John? Cóż, tu jak zawsze w grę wchodzą sprawy najwyższe - dopiero PSL gwarantuje całkowitą wolność sumienia posła Godsona.
164.413. Wiedzą Państwo, co to za liczba? Spieszę z wyjaśnieniami, otóż to liczba wyborców z województwa łódzkiego, którzy w przeciągu tej kadencji parlamentu przestali być reprezentowani, albo są reprezentowani niezgodnie z pierwotną intencją, za sprawą parlamentarzystów zmieniających barwy, albo decydujących się na inne zaszczyty. Z tego 125.601 głosów przypada na samą Łódź. To ponad połowa z 240.572 głosów, które łącznie otrzymała dziesiątka polityków, pierwotnie wybrana do Sejmu z Łodzi.
Do klasyki gatunku przejdzie Godson (29.832 tys. głosów). PSL to jego czwarta przystań w ciągu dwóch lat - w tym czasie zaliczył burzliwą drogę od gwiazdorskiej pozycji w Platformie, przez romans z Gowinem, wstępne ukojenie w swoich własnych ramionach, aż po pełen spokój ducha w ramionach Janusza Piechocińskiego. Jeśli szukać przesłanki usprawiedliwiającej swawolną wędrówkę Godsona, któremu zaufało prawie 30 tysięcy wyborców PO, będzie nią fakt, że poparcie to osiągnął startując dopiero z 5. miejsca listy wyborczej. Nie może mu więc nikt zarzucić, że otrzymał głosy przypadkowe, tak jak to się zdarza w przypadku liderów list.
Czy jednak ma Godson prawo sądzić, że to jego głosy prywatne? A może jednak kluczowy okazał się miks nazwiska i tego konkretnego szyldu? Na swoje nieszczęście Godson startując w kolejnych elekcjach, boleśnie zweryfikował ten dylemat. W wyborach do Brukseli, pod szyldem Gowina - 4139 głosów w Łodzi plus skromne zdobycze w innych powiatach. W wyborach na prezydenta Łodzi - 9061, jako niezależny. A ile znaczy Godson plus PSL? Oto jest pytanie warte Hamleta łódzkiej polityki.
Pan Janek, czyli Jan Tomaszewski też w pewnym sensie mógł uznać się za dysponenta swoich głosów (8114). Zdobył je startując z ostatniego miejsca listy PiS, też ciężko tu mówić o automatyzmie głosowania na listę, a bardziej magii znanego nazwiska. Ale czy to wszystko tłumaczy?
A Jarosław Jagiełło? Do Sejmu dostał się w przedziwnych okolicznościach, a potem było jeszcze ciekawiej. Wyborcy PiS z Łodzi bardziej chcieli widzieć w parlamencie Dariusza Barskiego (12.245 głosów), ten jednak od ich zaufania wyżej cenił sobie status prokuratora w stanie spoczynku. Dlatego marszałek Sejmu wygasił jego mandat już na początku kadencji, jego miejsca zajął Jagiełło. Ówczesny szef lokalnych struktur PiS był już na wylocie, dlatego startował dopiero z 13. miejsca. Mimo to zdobył 6 596 głosów. Pewnie można to uznać za okoliczność łagodząca dla późniejszych wydarzeń, czy jednak do końca?
W lipcu ubiegłego roku Jagiełło, już wtedy poseł niezależny, zgłosił chęć przyłączenia się Janusza Korwin-Mikkego. Oświadczył, że żyjemy w państwie PO-PiS, gdzie tzw. prawicowa opozycja nie jest żadną opozycją, a jedyny konkret jak się pojawia, to wymiana ludzi PO na PiS, co nie zmieni charakteru naszego państwa. Tyle, że miesiąc później Jagiełło odwołał swój akces do KNP, zaś w styczniu pojawiła się informacja o chęci przystąpienia do PO. Jak widać, w roku wyborczym nawet państwo PO-PiS nie jest takie wstrętne.
Do grona wędrowniczków należą też ludzie wybrani z list Ruchu Palikota: Michał Pacholski (Sieradz, 12.918 głosów), przepisał się do klubu PSL, zaś Marek Domaracki (Piotrków 9.986 głosów), zasiadł w ławach SLD. Zapewne bez związku z tym, że ugrupowanie Palikota politycznie idzie na dno.
Są też ludzie, którzy zamienili Sejm na inne zaszczyty, Krzysztof Kwiatkowski został prezesem NIK, Mieczysław Łuczak jego zastępcą, a Marcin Witko - prezydentem Tomaszowa. To już zupełnie inne przypadki, wyborcy Kwiatkowskiego pewnie nie mają mu za złe angażu w NIK, choć w takim przypadku trzeba zauważyć, że na miejsce człowieka, któremu zawierzyło 68.814 osób, weszła do Sejmu Elżbieta Królikowska-Kińska, która głosów dostała 3.942. To mandat 17,46 razy słabszy niż Kwiatkowskiego, jak już sobie tak dzisiaj skrupulatnie liczymy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?