Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Ordynator może stać się kozłem ofiarnym. Takiego kozła znajduje się na pożarcie, by był spokój

rozm. Agnieszka Jasińska
Rozmowa z Adamem Sandauerem, honorowym przewodniczącym Stowarzyszenia Pacjentów "Primum Non Nocere".

We wtorek wieczorem zmarł półtoraroczny Maciuś, którego wcześniej nie przyjęto do szpitala w Kutnie. Rodzice chłopca są kolejnymi, którzy mają zastrzeżenia do pracy tamtejszego szpitala. Co złego może się dziać w Kutnie?
System ochrony zdrowia nie działa w całej Polsce, nie tylko w Kutnie. Nie jest tak, że problem jest tylko w jednym miejscu. W Białymstoku zmarł chłopiec, który dwa razy był odsyłany do domu przez szpital. We Wrocławiu zmarł chłopiec, którego szpital nie przyjął, tłumacząc się, że tego dnia nie pełni ostrego dyżuru. Nieszczęścia działają jak bumerang. Gdyby było silniejsze zagrożenie sankcjami prawnymi, wiele osób zastanowiłoby się odsyłając dziecko do domu.

Czy potrzeba zmiany procedur?
Potrzebne jest to, by wymiar sprawiedliwości funkcjonował normalnie. Potrzebne jest, by sprawy błędów medycznych nie były zamiatane pod dywan. Statystyka pokazuje, że co roku w szpitalach dochodzi do 20-30 tys. nieszczęść. Wynikają one z błędów i wypadków medycznych. Tylko kilkaset osób decyduje się napisać skargę do sądu. Ludzie boją się, że jeśli pozew zostanie oddalony, to oni będą musieli ponieść kolosalne koszty. Niestety, mają rację. Ze statystyk wynika, że pozytywnych dla pacjenta rozstrzygnięć jest rocznie 30 proc.

Kto powinien kontrolować szpitale? Kto powinien teraz sprawdzić szpital w Kutnie?
To nie jest kwestia kontroli. Wynik kontroli nic nie wnosi. Ostatnio namnożyło się instytucji kontrolujących. To tylko opinia na papierze, która nic nie zmienia. Nadzór nad zawodami zaufania publicznego mają samorządy zawodowe. Uwierzono, że będą działać one w interesie publicznym, nie swoim. Efekt? Z 2-3 tys. skarg, jakimi zajmują się samorządy, pozytywnie dla pacjenta rozpatrywanych jest kilkadziesiąt. Uwierzono, że nadzór nad leczeniem mogą mieć tylko lekarze, bo tylko oni znają się na rzeczy. Nie jest to jednak argument. Jest wiele kwestii, które bez problemu da się zrozumieć nawet bez wykształcenia medycznego, tak jak sprawa z Kutna. Kawałek długopisu nie powinien być w płucach dziecka.

Dyrekcja szpitala, nie czekając na wyniki sekcji zwłok, odsunęła ze stanowiska ordynatora oddziału. Czy to dobra decyzja?
Ordynator może stać się niestety kozłem ofiarnym. Takiego kozła znajduje się na pożarcie, by zapanował spokój. Trwa jednak postępowanie. Może okazać się, że ordynator rzeczywiście zawinił. Nie przesądzajmy wyniku postępowania.

Po śmierci Maciusia, ludzie protestowali przed szpitalem...
Trudno się dziwić ludziom. Nasze stowarzyszenie też organizowało protesty. Dzięki nim nawet statystyka pozytywnych wyroków sądu przejściowo się poprawiła. Źle, że państwo nie przejmuje się garstką poszkodowanych osób, nie włącza się. Władza boi się tych co blokują drogi i palą opony. Protestującym, którym dzieje się krzywda, państwo obiecuje gruszki na wierzbie. I pozostaje nam czekać aż te gruszki wyrosną.

Sekcja zwłok wyjaśniła, że chłopiec udławił się najprawdopodobniej końcówką długopisu. Szpital więc nie jest winny?
Gdyby dziecko zostało w szpitalu i tak bardzo kasłało, pewnie zrobiono by zdjęcie rtg. Prześwietlenie klatki piersiowej mogło uratować mu życie. Takie badanie nie kosztuje wiele.

Czy jest szansa, by sytuacja w polskich szpitalach poprawiła się?
Trzeba o to pytać polityków, a jeszcze lepiej wróżkę. Wielokrotnie liczyliśmy już na przełom i nic z tego nie wyszło.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki