Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łódź: pacjenci bili się o lekarza

Joanna Barczykowska
"Niedługo chorzy będą umierać w kolejce do lekarza" - krzyczeli pacjenci.
"Niedługo chorzy będą umierać w kolejce do lekarza" - krzyczeli pacjenci. Krzysztof Szymczak
"To dziki kraj!", "Skandal! Niedługo chorzy będą umierać w kolejce do lekarza" - krzyczeli pacjenci, którzy próbowali się we wtorek zapisać do lekarza endokrynologa w przychodni przy szpitalu im. Sterlinga.

Pierwsi pacjenci ustawili się godz. 2 w nocy. Dlaczego tak wcześnie? By mieć gwarancję, że uda się dostać do specjalisty. Termin? Za trzy miesiące.

- Ale to i tak nieźle, bo w innych poradniach w Łodzi na ten rok terminów już zabrakło - tłumaczy pierwszy w kolejce pan Władysław i ociera pot z czoła.

Łodzianin stoi od godz. 2 w nocy. Kilka minut po godz. 8 rejestratorka zapisała go na 2 czerwca. - Próbowałem zapisać się miesiąc temu, ale na maj już zabrakło terminów. Wtedy przyszedłem za późno. Środowej nocy w ogóle się nie położyłem. Za czasów PRL się nawet tyle nie nastałem w kolejce. To nienormalne - mówi pan Władysław.

Za łodzianinem stał długi sznur pacjentów - około 300 osób. Niektórzy mieli system zmianowy. - Stoję teraz za mamę. Ona przyszła tu o 6.30 i stała do godz. 10. Potem musiała iść do pracy, dlatego trzymam jej miejsce - opowiada Kamila Świerczewska z Łodzi.

Nie wszyscy mogli liczyć na pomoc rodziny, dlatego odeszli we wtorek z kwitkiem.

- Stałam cztery godziny, a kolejka posuwała się bardzo powoli. Musiałam wrócić do pracy, ale za miesiąc wezmę sobie dzień wolny, żeby w końcu dostać się do lekarza. Mam zaburzenia hormonalne, dlatego lekarz w przychodni skierował mnie do specjalisty - opowiada Aneta Wichłacz, 35-letnia łodzianka.

Takiej kolejki jak we wtorek nie pamiętają nawet lekarze. - W innych poradniach w Łodzi wyczerpały się już miejsca, dlatego wszyscy pacjenci przyszli do nas. Wprowadziliśmy system zapisów z trzymiesięcznym wyprzedzeniem, a nie na rok z góry jak inne placówki, żeby pozostawić miejsca dla pacjentów, którzy chcą się zapisać do poradni po raz pierwszy - mówi prof. Ewa Sewerynek, kierownik przychodni.

Zapisy zaczynają się zawsze pierwszego dnia miesiąca. Na drugi dzień często brakuje już miejsc. - Wiem, że kolejki są uciążliwe dla pacjentów, ale gdybyśmy w styczniu uruchomili zapisy na cały rok, już dawno nie mielibyśmy miejsc - mówi prof. Sewerynek. - Poza tym część pacjentów zapomina o wizytach. We wtorek nie zgłosiło się do mnie aż ośmiu, na 25 zapisanych.

Kolejne zapisy - w przyszłym miesiącu. - Mamy za mało pieniędzy i lekarzy, a za dużo chorych. I tak przyjmujemy ponad limit. Lepiej nie będzie - nie pozostawia złudzeń Ewa Sewerynek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki