Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Usiłowanie zabójstwa przy Wandurskiego. Pobił ofiarę tłuczkiem do mięsa i kilka razy ugodził nożem

Wiesław Pierzchała
Grzegorz Gałasiński/archiwum Dziennika Łódzkiego
Proces 48-letniego Piotra M. zaczął się w poniedziałek (16 lutego) w Sądzie Okręgowym w Łodzi. Śledczy zarzucają mu, że chciał zabić nożem Macieja K.

Swojego gospodarza Macieja K., u którego mieszkał, bił taboretem, tłuczkiem do mięsa i rurą do odkurzacza. W końca zadał mu kilka ciosów nożem, które mogły okazać się śmiertelne. Tak twierdzi prokuratura, która 48-letniemu Piotrowi M. zarzuciła usiłowanie zabójstwa, za co grozi mu dożywocie. Ciężko ranny Maciej K. trafił do szpitala im. Kopernika, w którym lekarze uratowali mu życie. Wczoraj w sądzie skuty kajdankami Piotr M., którego przywieźli policjanci w konwoju z aresztu śledczego, nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień.

Do dramatycznych wydarzeń doszło w nocy z 28 lutego na 1 marca 2014 r. w mieszkaniu przy ul. Wandurskiego w Łodzi. Według śledczych, trwała tam biesiada z udziałem gospodarza Macieja K., oskarżonego Piotra M., który mieszkał tam od dwóch lat i Mariusza T., który o godz. 20 pożegnał biesiadników. I wtedy się zaczęło. Oskarżony zaczął tłuc gospodarza tłuczkiem do mięsa, gdy ten siedział w fotelu. Potem popychał go i obrzucał wyzwiskami, po czym chwycił za nóż kuchenny i zaatakował. Groził, że go zabije. Kazał mu też siedzieć cicho, dlatego ranny Maciej K. bał się wzywać pomocy. Ofiara mie mogła opuścić mieszkania, bo oprawca zamknął drzwi. Dopiero nazajutrz oskarżony widząc, w jakim stanie jest gospodarz, wezwał pogotowie ratunkowe. Nożownik oddalił się, ale wieczorem 1 marca wrócił do mieszkania i został złapany, gdy uciekał przez balkon. Trafił za kratki. Tymczasem poszkodowany Maciej K. z początku nie chciał zeznawać, obawiając się srogiej zemsty ze strony oskarżonego, ale potem zmienił zdanie i opowiedział o swojej gehennie.

Otóż oskarżony wprowadził się do niego w lipcu 2012 r., zaś już od października stawał się coraz bardziej agresywny. Bił gospodarza taboretem, tłuczkiem do mięsa i rurą do odkurzacza i to tak poważnie, że raz Maciej K. trafił do szpitala im. Jonschera. Pobity nie alarmował policji, bo bał się prześladowcy.

Wersja oskarżonego - w oparciu o jego zeznania w śledztwie i wczorajsze dopowiedzi w sądzie - wygląda zupełnie inaczej. Otóż feralnego 28 lutego 2014 r. wyszedł z mieszkania pokrzywdzonego i nie wie, co się w nim potem stało. Wrócił następnego dnia rankiem i stwierdził, że Maciej K. "jest cały we krwi". Piotr M. stwierdził nawet, że nie mógł podnieść gospodarza, bo ten "ślizgał się od krwi". Nie chciał też powiedzieć, kto go tak urządził. Oskarżony zadzwonił więc po pogotowie.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki