Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

RECENZJA: "Snajper" [ZWIASTUN]

Dariusz Pawłowski
Bradley Cooper do roli Chrisa Kyle'a utył aż dwadzieścia kilogramów, nauczył się teksańskiego akcentu i znacząco wzbogacił swoje umiejętności aktorskie
Bradley Cooper do roli Chrisa Kyle'a utył aż dwadzieścia kilogramów, nauczył się teksańskiego akcentu i znacząco wzbogacił swoje umiejętności aktorskie Warner Bros. Entertainment Polska
Film "Snajper" Clinta Eastwooda z Bradleyem Cooperem w roli głównej wszedł na ekrany kin. Dobre, emocjonalne, amerykańskie kino w hołdzie dla "najlepszego kraju na świecie".

Chris Kyle podczas czterech zmian na wojnie w Iraku zabił jako snajper co najmniej 160 osób (nieoficjalnie podaje się liczbę ponad 250). Zyskał miano Legendy oraz najskuteczniejszego strzelca w historii amerykańskiej armii. Jak z tym żyć? Reżyser Clint Eastwood znajduje odpowiedź w patriotyzmie i przekonaniu, że dla najlepszego kraju na świecie warto się poświęcać.

W czasach kwestionowania wszystkiego, rozmiękczania każdej wartości, rozmieniania na drobne, nieustannego mędrkowania, przetwarzania powagi w żart i ciągłego stawiania pytań Clint Eastwood wraz ze swoim bohaterem nie chcą mieć wątpliwości. "Snajper" to wykład o porządku, który zdaniem twórców filmu jest niezmienny. O kwestiach zakończonych wyłącznie kropką, w żadnej mierze nie wymagających znaku zapytania. A także o Stanach Zjednoczonych dwóch światów. "Jesteś z Teksasu?". "Tak". "A, czyli patriota" - ocenia Kyle'a werbujący go oficer goguś z nowoczesnego miasta. Eastwood nie pozostawia widzowi wątpliwości, którą Amerykę sam woli.

Marzeniem Kyle'a jest bycie kowbojem. Wychowany przez ojca, który dzielił ludzi na owce, wilki i pasterskie psy, wie, że trzeba bronić słabszych i pragnie prostej przyszłości: piwa, rodeo, country, żony i dzieci. Pierwsza brutalna porażka sercowa daje mu jednak do myślenia. Może rzeczywiście za mało od siebie wymaga? W podjęciu decyzji pomaga mu telewizyjna relacja z zamachu terrorystycznego, w którym zginęli Amerykanie. "Co oni nam zrobili..." - jest cały poruszony. Jedynym miejscem, gdzie może wylądować taki twardziel, jest amerykańska armia. A najlepiej elitarne oddziały SEAL.

Kyle wyruszając na wojnę do Iraku po zamachu z września 2001 roku jedzie bronić swego kraju. Dla niego to oczywiste. Tam zabija. Uzbrojonych mężczyzn, ale również kobiety i dzieci rzucające się na amerykańskich żołnierzy z granatami. "Z każdego strzału jestem w stanie zdać kiedyś sprawę przed Bogiem" - mówi. Twarda jak stal hierarchia wyznawanych zasad nie chroni go jednak przed tym, co w prawym człowieku niszczy wojna. Z pomocą może przyjść tylko największa z wartości, czyli miłość drugiego człowieka. Jeśli tylko potrafi pokonać egoizm.

Zwycięstwo Eastwooda polega na tym, że - co już nie raz udowodnił - bezwzględnie wierząc w taki sposób pojmowania świata, nie uczynił z tego materiału płaskiej, nachalnej agitki. Wręcz przeciwnie, to perfekcyjnie skonstruowana zajmująca historia, z kilkoma znaczącymi planami i idealnie rozłożonymi akcentami, świetnie sfilmowana, mająca doskonałe napięcie, szczególnie w sekwencjach batalistycznych - robota prawdziwego majstra. Wszystko jest tu tradycyjne i takie "amerykańskie", wzięte z najlepszej epoki hollywoodzkiego kina. Gdzie trzeba są emocje, gdzie trzeba dramat, w innym miejscu żart. To także kino, w którym po ekranie nie fruwają oderwane kończyny, a pokazywanie seksu kończy się na zamknięciu drzwi przez znikającą za nimi parę. Dosłowność jest dla pozbawionych umiejętności myślenia ludzi bez wyobraźni...

Dobra reżyserska robota to także w punkt poprowadzeni aktorzy. Pozytywnym zaskoczeniem jest Bradley Cooper, który do roli Chrisa Kyle'a utył aż dwadzieścia kilo, nauczył się teksańskiego akcentu i jakoś znacząco wzbogacił swoje umiejętności aktorskie.

Eastwood zderza wojenny świat, w którym powątpiewanie kończy się śmiercią, z codziennością wojnę odrzucającą, pragnącej spokoju. Nie o sensie tej konkretnej batalii na Wschodzie chce jednak rozmawiać, ale o jej konsekwencjach dla swoich rodaków i jednostek. Wszystko ma swoje konsekwencje, a wojna niesie wyjątkowe: potworne okaleczenia fizyczne i psychiczne spustoszenia, z którymi nie radzą sobie najtwardsi. Nie ma tu jednak rozdrapywania ran dla samego rozdrapywania i rozrzucania zawieszonych pytań. Jeżeli reżyser je stawia, to są one zdecydowane i w jego mniemaniu zapewne retoryczne: Czy istotne jest budowanie poczucia wspólnoty czy też nie ma to dziś żadnego znaczenia? Co się z nami stanie, gdy odrzucimy prawdy, na których zbudowaliśmy naszą demokrację? Czy flaga państwowa to wciąż symbol, czy jedynie kawałek materiału przekazywany wdowom po bohaterach?

Kropką nad "i" staje się rodzina. To w niej Eastwood znajduje ratunek. Żona Kyle'a wychowuje dzieci w ciągłym lęku o męża i coraz bardziej na niego wkurzona zaczyna się oddalać lub raczej podkreślać jego oddalenie. Łatwo jest wtedy zrezygnować. Można jednak nie odejść, by w końcu partner mógł się podnieść. Bo życie i tak pokaże swą absurdalność...

"Snajper" brutalnie ściąga na ziemię. Dziś wojna jest za ścianą. Jeśli przebije się stamtąd w nasz rozgadany i rozchichotany świat, może się okazać, że zapragniemy Chrisów Kyle'ów, którzy nas obronią.

Ocena: 4/6
Snajper,
USA, wojenny,
reż. Clint Eastwood,
wyst. Bradley Cooper, Sienna Miller, Luke Grimes

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo
Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki