Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Facebook lepszy niż sąd pracy. Pracownicy mszczą się na swych byłych szefach

Michał Wroński
Skargi na byłych pracodawców, które pojawiają się w sieci, na przykład na Facebooku, dotyczą zwykle zarzutów o mobbing, spóźnionych wypłat wynagrodzeń czy łamania przepisów BHP
Skargi na byłych pracodawców, które pojawiają się w sieci, na przykład na Facebooku, dotyczą zwykle zarzutów o mobbing, spóźnionych wypłat wynagrodzeń czy łamania przepisów BHP 123RF
Pracownicy mszczą się na swoich pracodawcach za zbyt długą pracę, nieprzestrzeganie prawa pracy i ciężkie warunki. A Inspekcja Pracy siedzi na Facebooku i już zapowiada kontrole w takich firmach.

Brak premii, brak dodatków wynikających z umowy o pracę. Brak szacunku dla ludzkiej pracy, brak przestrzegania 11 godzin odpoczynku. Praca często po 12 - 16 godzin. BHP przestrzegane tylko kiedy da się ukarać pracownika (...) Często wzywane karetki do mdlejących pracowników. Co miesiąc ktoś zostaje oszukany na wypłacie - to tylko jeden z wpisów, jakimi niezadowoleni byli pracownicy rewanżują się swym byłym szefom.

Miejscem, gdzie aż roi się od takich wpisów są zamieszczane na facebooku "czarne listy pracodawców".

W naszym regionie takie zestawienia powstały już dla Katowic, Bielska Białej, Dąbrowy Górniczej i Gliwic. Wśród podnoszonych zarzutów najczęściej pojawiają się te dotyczące niskich wynagrodzeń i kłopotów z ich wypłatą, warunków pracy, nadmiernego obciążania obowiązkami, czy sposobu traktowania przez zwierzchników (często można przeczytać o mobbingu). Ich autorzy nie występują pod nazwiskiem.

Wszystkie wpisy są anonimowe. Mimo to uważnie śledzą je kontrolerzy Państwowej Inspekcji Pracy. I - jak zapowiada Beata Sikora - Nowakowska, rzeczniczka katowickiego oddziału PIP - na samym czytaniu się nie kończy.

- Jeśli w którymś przypadku zachodzi podejrzenie rażącego naruszenia praw pracowniczych, to wtedy taki pracodawca może spodziewać się kontroli - mówi Beata Sikora - Nowakowska. Jak dodaje w razie potwierdzenia się tych facebookowych doniesień nierzetelny pracodawca może spodziewać się kary finansowej.

- Niewypłacenie wynagrodzenia za pracę może kosztować od 1000 do 30 000 złotych - informuje katowickiej Inspekcji.

Kary finansowe z całą pewnością mogą być dotkliwe dla budżetu pracodawców, lecz - jak podkreśla Krystian Dudek, prezes Polskiego Stowarzyszenia Public Relations - do wyobraźni powinien im też przemawiać nadszarpnięty w ten sposób wizerunek.

- Negatywny przekaz ma zawsze większą siłę przebicia. Raczej jest jesteśmy skłonni do zapamiętywania złych rzeczy aniżeli tych dobrych - mówi Dudek.
Szukacie pracy? Najlepiej gdzieś w okolicach Pszczyny. Do wczoraj facebookowa "czarna lista pracodawców" z tamtego rejonu świeciła pustkami. Co innego podobne profile poświęcone firmom z Katowic, Bielska-Białej, Dąbrowy Górniczej czy Gliwic. Na nich aż roi się od zarzutów o mobbing, wykorzystywanie pracowników, spóźnioną wypłatę wynagrodzeń (albo nawet jej brak) czy łamanie przepisów BHP. Padają nazwy konkretnych przedsiębiorców - od małej gastronomii po duże, znane koncerny - i agencji pracy. Nie padają natomiast nazwiska tych, którzy te zarzuty stawiają.

Komentarz to nie skarga

Z tego też powodu dla Państwowej Inspekcji Pracy takie, nawet najbardziej spektakularne, wpisy nie spełniają kryteriów "skargi". A skargi są rozpatrywane priorytetowo w ciągu trzydziestu dni.

Anonimy na takie traktowanie liczyć nie mogą. Mimo to pracodawcy z "czarnych list" nie powinni być zdziwieni pojawieniem się u nich kontrolerów z PIP. Jeśli monitorujący facebookowe wpisy pracownicy PIP uznają bowiem, że w jakiejś firmie faktycznie doszło do "rażącego naruszenia praw pracowniczych" (np. niewypłacenia pensji lub ignorowania przepisów BHP), to mogą umieścić ją w planie kontroli.

Negatywne komentarze, zamieszczane w sieci przez pracowników pod adresem swych byłych lub obecnych pracodawców, to żadna nowość. Przeglądając internetowy portal sieciowcy.org można się dowiedzieć, co na temat porządków panujących w swych firmach sądzą pracownicy Tesco, Biedronki, Reala, Lidla, Obi czy Orlenu. Zdaniem Bogusława Ziętka, lidera związku zawodowego Sierpień'80, takie wpisy świadczą o tym, że ich autorzy mają problem ze znalezieniem kogoś, kto pomógłby im wyegzekwować ich prawa pracownicze.

- Albo nie wiedzą, do kogo się zwrócić, albo nie wierzą w skuteczność działania instytucji, do których mogliby wystąpić - ocenia Ziętek.
Nie wszystko jest prawdą

Publikowane w sieci wpisy przeważnie nie są weryfikowane. Mówiąc wprost, zarzuty kierowane pod adresem firm mogą, ale niekoniecznie muszą, być prawdziwe. Można zresztą przekonać się o tym czytając... sprostowanie zamieszczone na "czarnej liście pracodawców" z okolic Jaworzna. Można się z niego dowiedzieć, że zamieszczone na profilu informacje o przeterminowanych produktach i formie zatrudnienia pracowników rozmijały się prawdą. Sprostowanie - jak można przeczytać - było konsekwencją reakcji właścicielki wpisanego na "czarną listę" sklepu. Wnioski z tej sytuacji postanowił wyciągnąć też administrator profilu.

- W związku z Waszymi prośbami i sugestiami, a także doświadczeniem i spotkaniem z jednym z pracodawców - wszelkie wiadomości i posty przed umieszczeniem na stronę główną mogą podlegać weryfikacji - poinformował niedawno.

- To nie jest możliwość, administrator ma ustawowy obowiązek moderowania tych treści. Bo wszelka krytyka musi być rzeczowa - komentuje dr Mariusz Fras, prawnik z Uniwersytetu Śląskiego. Przyznaje jednak, że obrona dobrego imienia w praktyce jest bardzo trudna.

Kilka lat temu głośnym echem odbiło się wystąpienie Śląskiej Izby Lekarskiej do prokuratury w sprawie negatywnych wpisów pod adresem lekarzy, jakie pojawiły się na stronie... www.mordercy.com.

- Uznaliśmy, że jeśli ktoś publikuje bezpodstawne oskarżenia, w dodatku na stronie o takiej nazwie, to dla nas stanowi to znieważenie - wyjaśnia Katarzyna Strzałkowska z biura rzecznika prasowego Naczelnej Izby Lekarskiej.

Jak przypomina, po ówczesnej interwencji policja zablokowała stronę, gdzie były publikowane oszczercze wpisy pod adresem lekarzy.
A co z wizerunkiem firmy?

Jest jeszcze trzecia możliwość - informacje z "czarnej listy pracodawców" są prawdziwe i nie naruszają dóbr osobistych, ale opisane sytuacje nie stanowią złamania przepisów prawa pracy, więc Państwowa Inspekcja Pracy nie ma podstaw do podjęcia interwencji.

Mimo wszystko - jak ocenia Krystian Dudek, prezes Polskiego Stowarzyszenia Public Relations - stanowi to poważny cios dla wizerunku opisanej w ten sposób firmy.

- I nie ma znaczenia, że to jest anonimowy wpis. Ludzie mają tendencję do stawania po stronie słabszego i w tej sytuacji będą utożsamiać się z tymi pracownikami - mówi Dudek. Dlatego też każda szanująca się firma powinna na co dzień budować swój pozytywny wizerunek tak, aby na wypadek pojawienia się negatywnych opinii mieć "wizerunkową rezerwę".


*Zamieszki przed siedzibą JSW: Policja znowu strzelała do związkowców WIDEO + ZDJĘCIA
*Psychopata z Zabrza więził kobietę w kanale. Opis tortur jest drastyczny. Czy zostanie skazany?
*Zielony jęczmień na odchudzanie? Tak! To działa. Właśnie zielony jęczmień stosują gwiazdy TV
*Zwolnienia grupowe w Biedronce to fakt. Oto pracownicy do zwolnienia
*Śląsk Plus - pierwsza rejestracja za darmo. Zobacz nowy interaktywny tygodnik o Śląsku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Facebook lepszy niż sąd pracy. Pracownicy mszczą się na swych byłych szefach - Dziennik Zachodni

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki