Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Warszyc" - żołnierz wyklęty, który do końca pozostał wierny swoim ideałom [ZDJĘCIA]

Anna Gronczewska
Stanisław Sojczyński "Warszyc"
Stanisław Sojczyński "Warszyc" Archiwum IPN
Życie Stanisława Sojczyńskiego mogłoby być podstawą scenariusza sensacyjnego filmu. Walczył z Niemcami, potem aparatem terroru nowej władzy. Stworzył Konspiracyjne Wojsko Polskie. Do końca pozostał wierny swoim ideałom.

- "Warszyc" był typowym bohaterem dla tak zwanych żołnierzy wyklętych - mówi dr Tomasz Toborek, kierownik referatu badań naukowych łódzkiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej, autor książki "Warszyc. Wyklęty bohater". - To lokalny bohater z okresu okupacji. Dzięki swojej karcie okupacyjnej, aktywności, bohaterstwu, ale również poprzez spektakularne akcje zaskarbił sobie uznanie miejscowej ludności. I po zakończeniu wojny, kiedy w jego mniemaniu rozpoczęła się nowa okupacja, uważał że trzeba dalej walczyć. Nie godził się z sytuacją, która zaistniała wtedy w Polsce. Po części uważał, że ma mandat ze strony lokalnego społeczeństwa, by je reprezentować. Bronić przed terrorem NKWD, UB, KBW, a więc organizacji, które stanowiły aparat represji.

Trudne początki

Stanisław Sojczyński, bo tak nazywał się "Warszyc", urodził się 30 marca 1910 roku we wsi Rzejowice koło Radomska. Pochodził z rolniczej rodziny. Był jednym z sześciorga dzieci Michała i Antoniny ze Śliwkowskich. Jako jedyny z rodzeństwa został wysłany do szkoły. Było to Państwowe Seminarium Nauczycielskie w Częstochowie. Został nauczycielem.

- Zachowały się jego świadectwa szkolne z czasów nauki w częstochowskim seminarium nauczycielskim - opowiada dr Toborek. - Widać jak dziecko z niezbyt wyrobionej intelektualnie rodziny ma trudne początki w szkole, a pod jej koniec jest już bardzo dobrze. Taki stan wynika chyba z cech charakteru, które miał od zawsze. Jego pracowitości, rzetelności, sumienności.

Po ukończeniu w 1932 roku Seminarium Nauczycielskiego w Częstochowie, Sojczyński dostaje powołanie do wojska. Służbę wojskową rozpoczyna w częstochowskim 27. Pułku Piechoty. Odbywa tam Dywizyjny Kurs Podchorążych Rezerwy Piechoty. Z wojska wychodzi ze stopniem podporucznika rezerwy. Wraca w rodzinne strony. Jest już żonaty. W 1932 roku poślubił bowiem mieszkankę Rzejowic, Leokadię Kubik.

W 1934 roku zaczyna pracować w szkole powszechnej w Borze Zajacińskim koło Częstochowy. Uczy w niej dzieci języka polskiego. Tam też ujawniają się jego skłonności do działalności społecznej. Jest aktywnym działaczem Związku Nauczycielstwa Polskiego, działa również w Związku Strzeleckim.

W 1939 roku, jako podporucznik rezerwy, zostaje zmobilizowany. Trafia do punktu mobilizacyjnego w Łodzi. Dostaje przydział do grupy "Kowel" walczącej w okolicach Hrubieszowa. Jej dowódcą był pułkownik Leon Koc. Grupa zostaje rozbita w okolicach Janowa Podlaskiego i rozbrojona przez sowietów. Ale Stanisławowi Sojczyńskiemu udaje się uniknąć niewoli. Przedostaje się w kierunku Warszawy, by bronić walczącej stolicy.

14 października zdejmuje mundur żołnierza Wojska Polskiego. Wraca do Rzejowic. Od razu włącza się do działalności konspiracyjnej. Wstępuje do Służby Zwycięstwu Polski, potem Związku Walki Zbrojnej i Armii Krajowej.

W Służbie Zwycięstwu Polski zostaje zaprzysiężony przez swego dawnego nauczyciela, Aleksandra Stasińskiego, ps. "Kruk". Początkowo przyjmuje pseudonim "Wojnar", potem "Zbigniew", aż w końcu zostaje "Warszycem" Jego talent szybko dostrzegli dowódcy konspiracji. "Warszyc" awansuje. W październiku 1942 roku jest już zastępcą komendanta Obwodu Radomsko AK i szefem Kierownictwa Dywersji w Obwodzie.

"Warszyc" i jego oddział działają bardzo aktywnie. Nic więc dziwnego, że Niemcy nazywają Radomsko "bandyckim miastem". W 1943 roku żołnierze "Warszyca" wykonują wyrok śmierci na szefie gestapo w Radomsku, Willim Wagnerze i jego zastępcy, Johanie Bergerze. Był to odwet za dokonanie w maju publicznej egzekucji we wsi Dmenin. Niemcy powiesili wtedy jedenaście osób, w tym 12-letniego chłopca.

Po zabiciu szefów gestapo, hitlerowcy przyjechali do Rzejowic. 3 sierpnia spacyfikowali wieś. Zabili kilku jej mieszkańców, innych aresztowano. Wśród aresztowanych byli żołnierze "Warszyca". Sojczyński dostaje zgodę dowództwa na atak na więzienie w Radomsku. Około stuosobowy oddział pod dowództwem "Warszyca" atakuje radomszczańskie więzienie w nocy z 7 na 8 sierpnia 1943 roku. Atak kończy się sukcesem. Oddział nie ponosi strat, a udaje się uwolnić 40 Polaków i 11 Żydów.

Po tej akcji Stanisław Sojczyński tworzy pierwszy w okolicach Radomska oddział partyzancki. W listopadzie 1943 roku dowództwo nad nim przejmuje Florian Budniak, pseudonim "Andrzej".

CIĄG DALSZY NA NASTĘPNEJ STRONIE...
W 1944 roku oddział "Warszyca" bierze udział w akcji "Burza". Jego batalion uczestniczy w wielu potyczkach z Niemcami.

- "Warszyc" był osobą zdecydowaną, bezkompromisową - zapewnia dr Tomasz Toborek. - Nie dbał o własne bezpieczeństwo, interesy. Dowodem na to jest fakt, że pod koniec wojny popadł w konflikt ze swoim dowództwem. Miał pretensje do dowódców, że nie mają żadnej koncepcji walki z nowym reżimem, nie wiedzą jak oprzeć się sowietom. Krytykował też demobilizację żołnierzy zimą z roku 1944 na 1945. Uważał, że to złe posunięcie. Wtedy już można było nazwać go niezłomnym. Ujawniły się jego cechy charakteru, które spowodowały, że nie mógł się pogodzić z niesprawiedliwością, krzywdą, faworyzowaniem pewnych ludzi.

Takie opinie Stanisław Sojczyński wyrażał jeszcze pod koniec okupacji. Podczas akcji "Burza" wystosował apel do swych żołnierzy.

- Nie ma zapewne ani jednego wśród Was, który by nie pamiętał, że dzień 15 sierpnia jest naszym świętem i jest 24. rocznicą wielkiego zwycięstwa odniesionego przez oręż polski u bram Warszawy - pisał Stanisław Sojczyński. - Święto to obchodziliśmy co roku bardzo uroczyście w naszych pułkach. Co roku Naród Polski skupiał myśli około tak doniosłej wagi historycznego faktu, zastanawiał się nad warunkami, które umożliwiały Armii Polskiej osiągnięcie rzadkiego w dziejach triumfu, co roku przywoływał wizje "Cudu Wisły" i co roku oddawał hołd swojemu żołnierzowi. Bo oto wszyscy rozumiemy, że w owych krytycznych i wydawało się beznadziejnych dniach uratowaliśmy wolność Polski, przez nie liczącą się z ofiarami waleczność Polskiej Armii, przez bezwzględną karność wobec Naczelnego Wodza i niższych przełożonych i przez to, że całe społeczeństwo wszystkimi możliwościami służyło wojsku. Wojsko było z Narodem, Naród z wojskiem. Ta zbiorowa jedność w pragnieniach i dążeniach dała w sytuacji wyjątkowo ciężkiej rezultat, który olśnił nie tylko nas, ale świat cały i który w swej wspaniałości jest jakby cudem - "Cudem Wisły". I dziś Warszawa znów krwawi, znów stacza boje, dla których nie ma porównania. Warszawa stolica nasza świeci nam przykładem. Jej dwunastoletni bohaterowie, jej kobiety walczące obok nie liczących się ze swoim życiem żołnierzy AK - przygotowują nowe zwycięstwo, wołają o nowy cud. Na ten wielki zew stajemy znów do walki zjednoczeni, gotowi wykonać każdy rozkaz, ufni w przełożonych, ufni w Naczelnego Wodza.

Wojsko konspiracyjne

Nie podporządkował się ostatniemu rozkazowi Leopolda Okulickiego "Niedźwiadka" o rozwiązaniu Armii Krajowej. Mimo że skończyła się okupacja, "Warszyc" na bazie batalionu, którym dowodził podczas akcji "Burza", zaczyna tworzyć Konspiracyjne Wojsko Polskie.

- W styczniu 1945 roku już było wiadomo jaka jest sytuacja - przypomina Tomasz Toborek. - Aresztowano część żołnierzy Armii Krajowej. Tylko w Radomsku, od 19 stycznia, czyli wkroczenia Armii Czerwonej, do końca miesiąca, aresztowano 21 żołnierzy. Część z nikt nigdy nie wróciła do domu.

Konspiracyjne Wojsko Polskie działa w okolicach Radomska, Piotrkowa Trybunalskiego, ale też w Wieluniu, choć na mniejszą skalę. Utworzono też tzw. śląską grupę wojewódzką.

- Mniejsze siły Konspiracyjnego Wojska Polskiego funkcjonowały też w Częstochowie, Łodzi - dodaje dr Tomasz Toborek. - Ale tam je tworzono. Nie udało się jednak utworzyć komend powiatowych. Batalion stworzono tylko w Radomsku i Piotrkowie i niepełny w Wieluniu.

Stanisław Sojczyński "Warszyc" był twórcą, dowódcą i ideologiem Konspiracyjnego Wojska Polskiego. Liczyło ono około 2,5 tysiąca żołnierzy.

- W warunkach powojennych była to ogromna organizacja - zapewnia dr Tomasz Toborek.

Żołnierze Konspiracyjnego Wojska Polskiego likwidowali najgroźniejszych konfidentów, funkcjonariuszy UB. Na przykład szefa sekcji śledczej powiatowego UB w Radomsku, Jakuba Cukiermana. To była najgłośniejsza sprawa, ale w sumie wykonali kilkadziesiąt wyroków.

- Ale nie była to tylko działalność represyjna - zauważa dr Tomasz Toborek. - Była też działalność propagandowa. Rozdawali ulotki, gazety. "Warszyc" dbał o to, by tłumaczyć powody pozostawania w lesie. Tłumaczył też sytuację w kraju. Był niesłychanie wyczulony na punkcie karności, ideowości. Dbał o wizerunek organizacji, by mieć mandat do reprezentowania społeczeństwa. W propagandowych pismach, rozkazach podkreślał, że nie można ulegać zniechęceniu. Trzeba brać udział w odbudowie kraju. Podkreślał, że walczy tylko z komunistycznym terrorem, a nie z władzą. Pozostał do końca wierny swoim ideałom. Choć sytuacja stawała się beznadziejna, on się nie zmieniał.

CIĄG DALSZY NA NASTĘPNEJ STRONIE...
Przykładem jest odezwa skierowana do mieszkańców Stobiecka Miejskiego, rozrzucana podczas akcji przeprowadzonej przez oddział SOS "Ochrona" pod dowództwem porucznika Eugeniusza Tomaszewskiego ps. "Burta" w nocy z 24 na 25 października 1945 roku.

- Jeśli Polska za okupacji niemieckiej dla odzyskania wolności poświęciła ponad 6 milionów obywateli, w tym przynajmniej dwa miliony najlepszych swych synów, to obecnie dla tego samego celu nie może zawahać się pozbyć kilkunastu czy kilkudziesięciu tysięcy odszczepieńców i najgorszych szumowin - pisał w niej "Warszyc". - Nie jest przestępstwem likwidować zdrajców, zwyrodnialców pastwiących się nad swymi braćmi, wszelkiego rodzaju wykolejeńców, nie uznających żadnych świętości: - zbrodnią niewybaczalną jest dopuścić, aby ofiary milionów zostały zdystansowane przez miernoctwo i podłość.

Atak na więzienie

Najgłośniejsza akcja żołnierzy "Warszyca" miała miejsce w nocy z 19 na 20 kwietnia 1946 roku. Zaatakowali więzienie UB w Radomsku. Do ataku przystąpiło wówczas około dwustu żołnierzy. Uwolniono około pięćdziesięciu więźniów. W czasie odwrotu, żołnierze rozbili jeszcze znacznie silniejszy oddział Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego.

Po tym ataku "Warszyc" stał się wrogiem numer jeden aparatu bezpieczeństwa. Złapano go dzięki denuncjacji. Zdradził go jeden żołnierzy, Henryk Brzóska. Aresztowano go, a potem zwolniono w zamian za wskazanie miejsca pobytu "Warszyca".

Stanisława Sojczyńskiego aresztowano w mieszkaniu przy ul. Wręczyckiej. Razem z nim zatrzymano jego sekretarkę, Halinę Pakulską, pseudonim "Ewunia". Z "Ewunią" Sojczyńskiego łączył namiętny romans. Kobieta była z nim w ciąży.

Proces Stanisława Sojczyńskiego "Warszyca" odbywał się między 9 a 17 grudnia 1946 roku przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Łodzi. Składowi sędziowskiemu przewodniczył pułkownik Bronisław Ochnio, a oskarżycielami byli prokuratorzy: major Czesław Łapiński i major Kazimierz Graff.

Wojskowy Sąd Rejonowy mieścił się na ul. Sienkiewicza. Miał jednak zbyt małe sale, a chciano zrobić pokazowy, propagandowy proces, więc przeniesiono go na Plac Dąbrowskiego.

- Nie do końca ten proces propagandowy udał się władzom - zapewnia Tomasz Toborek. - Około 10 lat temu udało mi się porozmawiać z ludźmi, którzy byli sądzeni z "Warszycem", jego byłymi żołnierzami. "Warszyc" do końca bronił swoich racji, śmiało wypowiadał się na temat panującego w kraju bezprawia. Wiele razy sędzia przerywał jego wypowiedzi.

"Warszyca" skazano na karę śmierci. Wyrok wykonano 19 lutego 1947 roku w łódzkim więzieniu przy ul. Sterlinga.

- Nie miał żadnych szans ma inny wyrok niż na wyrok śmierci - twierdzi Tomasz Toborek. - W aktach sprawy sądowej "Warszyca" zapisano, że nie brał on udziału w wojnie z Niemcami i nie posiadał odznaczeń, choć miał Krzyż Virtuti Militari.

Na 10 lat pozbawienia wolności zaś skazano Halinę Pakulską. Syna Tadeusza urodziła w więzieniu. Karę zmniejszono jej o połowę, ale wyrok odbyła co do jednego dnia.

Rodzina "Warszyca" wyjechała na Śląsk. Jego żona Leokadia pracowała w biurze jednej z kopalni. Zmarła na raka, gdy miała zaledwie 43 lata.

Do dzisiaj nie wiadomo z całą pewnością, gdzie jest pochowany Stanisław Sojczyński "Warszyc". Wiele wskazuje, że miejscem jego spoczynku jest poligon na łódzkim Brusie. Ale nie znaleziono dotąd jego szczątków.

Prezydent Lech Kaczyński mianował pośmiertnie "Warszyca" na stopień generała brygady. Ulice noszące jego imię znajdują się obecnie w Łodzi, Częstochowie i Radomsku.

Księgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.plKsięgarnia Dziennika Łódzkiego: www.ksiegarnia.dzienniklodzki.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: "Warszyc" - żołnierz wyklęty, który do końca pozostał wierny swoim ideałom [ZDJĘCIA] - Dziennik Łódzki

Wróć na dzienniklodzki.pl Dziennik Łódzki